Mathias Fischer: Kilka razy zaspaliśmy i to nas bardzo bolało

WP SportoweFakty / Mathias Fischer
WP SportoweFakty / Mathias Fischer

- Anwil doskonale wiedział o tym, że Ikovlev zmagał się z kontuzją, bardzo często próbowali dogrywać piłkę do środka i trzeba powiedzieć, że to im się udawało - mówił trener Mathias Fischer po porażce PGE Turowa z Anwilem 83:90 w 25. kolejce PLK.

Koszykarze Anwilu Włocławek ani razu nie pozwolili drużynie PGE Turowa objąć prowadzenia na jej własnym parkiecie, który był do tej pory największym atutem zgorzelczan. W trzeciej kwarcie czarno-zieloni odrobili co prawda 8-punktową stratę i doprowadzili do remisu, ale na celne rzuty z dystansu Bartosza Bochno, Tweety’ego Cartera i Michała Michalaka w mgnieniu oka odpowiadali tym samym Nemanja Jaramaz i Fiodor Dmitriew.

- Anwil bardzo dobrze grał, dobrze podawał piłkę i świetnie rzucał za trzy. Włocławianie trafili wszystkie ważne rzuty z dystansu i w tym elemencie mieli 47-procentową skuteczność. My dwa/trzy razy zaspaliśmy i to na nas bardzo bolało, bo w trzeciej kwarcie był remis 45:45. Ważniejszą rzeczą jest jednak to, że nie udało nam się uzyskać punktów z pomalowanego. To było bardzo trudne, bo Anwil często trafiał spod kosza - przyznawał po meczu Mathias Fischer, trener PGE Turowa.

To właśnie wysocy Anwilu wyrządzili gospodarzom najwięcej krzywd. Josip Sobin i Paweł Leończyk, którzy po pierwszych dwóch kwartach mieli na swoich kontach 13 i 12 punktów, w kolejnych dwudziestu minutach rywalizacji dorzucili odpowiednio 6 i 3 "oczka", ale do kosza trafiali w najważniejszych momentach.

- Sobin zdobył 19 punktów, a to stanowczo za dużo. Nie staliśmy też dobrze w defensywie, ponieważ ten sam zawodnik miał trzy zbiórki w ataku. Drużyna walczyła, ale na końcu dwie trójki zadecydowały o wyniku tego meczu - kontynuował szkoleniowiec zespołu z przygranicznego miasta.

ZOBACZ WIDEO Adam Małysz: Taki sezon mógł nam się tylko wyśnić

Sobin z Leończykiem zdobyli łącznie 34 punkty, trafiając 15 z 20 oddanych rzutów z gry. Nie potrafił ich zatrzymać Kirk Archibeque, Uros Nikolic, ani tym bardziej Denis Ikovlev, który cały tydzień zmagał się z bardzo mocno opuchniętą kostką i jego występ w tym pojedynku stał pod dużym znakiem zapytania.

- Anwil doskonale wiedział o tym, że Denis Ikovlev zmagał się z kontuzją, bardzo często próbowali dogrywać piłkę do środka i trzeba powiedzieć, że to im się udawało. My popełniliśmy tam kilka błędów i mieliśmy lepiej korzystać z fauli. Nie chcieliśmy im też pozwolić na trzy/cztery wolne rzuty z dystansu, ale rywale je dostali i to wykorzystali. Gdy myślałem, że przejmujemy już kontrolę, to straciliśmy ją zarówno w obronie, jak i w ataku - dodawał trener Fischer.

Komentarze (0)