Większy budżet, lepsi zawodnicy, szersza rotacja, a dodatkowo atut własnej hali - to wszystko powodowało, że faworyt środowego starcia mógł być tylko jeden. Jednak tej różnicy klas na papierze nie było widać na boisku. Siarka postawiła naprawdę twarde warunki, a kibice gospodarzy niemal do samego końca musieli drżeć o zwycięstwo. Ulgę po spotkaniu widać było także na twarzy trenera Energi Czarnych, Robertsa Stelmahersa. - Niezmiernie cieszę się z tego zwycięstwa, bo jest to kolejny krok w kierunku play-offów, który wykonaliśmy. 92 punkty rzucone na pewno mogą również cieszyć, niestety gorzej jest z obroną, bo straciliśmy stanowczo za dużo punktów. Daliśmy sobie zebrać zbyt dużo piłek bronionej tablicy - powiedział łotewski szkoleniowiec.
- Siarka naprawdę mocno się postawiła. Nie mieli nic do stracenia i zagrali bardzo dobry mecz. Wielkie słowa uznania dla nich - dodał opiekun Czarnych Panter.
Energa Czarni nie spodziewali się chyba tak trudnej przeprawy. Siarka jest szczególnie groźna we własnej hali, ale na wyjazdach nie wydaje się już tak mocnym zespołem. Mecz w Słupsku totalnie temu zaprzeczył. - Cieszy zwycięstwo, ale nie tak to miało wyglądać. Miało być łatwo, jednak łatwo nie było. Wygraliśmy po brzydkim i szarpanym meczu, ale koniec końców liczą się dwa punkty na naszym koncie - zauważył jeden z liderów słupskiej drużyny w tym meczu, Marcus Ginyard.
Takie spotkanie może wlać niepokój w serca sympatyków Czarnych. Przed zespołem bowiem arcyważny mecz w kontekście gry w play-off - w sobotę pojadą do Starogardu Gdańskiego na starcie z Polpharmą. Czy środowa postawa będzie miała przełożenie na kolejny pojedynek? - Wszystko zależy od przeciwnika. Siarka rzucała na 43 proc. skuteczności, co moim zdaniem jest dobrym wynikiem. Kluczowe jednak były zbiórki, których mieli za dużo, przez co mogli ponawiać akcje, a także trafili kilka szalonych rzutów. Jednak każdy mecz jest inny i nie ma co szukać przełożenia na to, co będzie się działo w sobotę w Starogardzie Gdańskim - zakończył trener Stelmahers.
ZOBACZ WIDEO Szczere słowa Adama Bieleckiego o dramatycznej śmierci kolegów na Broad Peak