Zamojski daje nadzieję Sopotowi - relacja z meczu Asseco Prokom II - Znicz Basket

Przemysław Zamojski został zaproszony na Mecz Gwiazd ekstraklasy. Utalentowany skrzydłowy Asseco Prokomu do Warszawy jednak nie przyjechał i pozostał w Sopocie, aby pomóc pierwszoligowej drużynie w utrzymaniu. W sobotę koszykarz wypadł przeciętnie, ale dzień później był bohaterem swojej drużyny.

Andrzej Walczak
Andrzej Walczak

Po dwóch meczach w Pruszkowie w rywalizacji do trzech zwycięstw Znicz Basket prowadził 2:0, a rywalizacja przeniosła się do Sopotu. W sobotę po dramatycznym meczu gospodarze wygrali różnicą dwóch punktów. Jeszcze większych emocji dostarczyło kolejne spotkanie tej pary.

- Mieliśmy i nadal mamy nóż na gardle. Każdy kolejny mecz oznacza dla nas być albo nie być w tej lidze. Musimy bić się i walczyć przez pełne 40 minut. Tylko to może dać nam wygraną - mówił przed czwartym spotkaniem, koszykarz Asseco Prokomu II Tomasz Świętoński.

Pierwsza połowa niedzielnego spotkania była niemal kopią rozegranego dzień wcześniej meczu. Gospodarze wyszli w połowie pierwszej kwarty na kilkupunktowe prowadzenie (11:5, a wcześniej 16:9), by na koniec pierwszej połowy przegrywać 28:33 (29:36 w sobotę). Inaczej rozkładały się tylko punkty w drużynie z Sopotu, które w zespole gości wyglądały niemal identycznie. Podczas trzeciego spotkania 18 z 29 punktów dla drugiego zespołu pięciokrotnych mistrzów Polski rzucili trzej koszykarze z ekstraklasy – Adam Hrycaniuk, Adam Łapeta i Przemysław Zamojski. W niedzielę wspomniana trójka miała w sumie mniej niż Jakub Załucki, który dzień wcześniej nie trafił ani razu do kosza.

W dalszej części meczu przebieg wydarzeń na parkiecie był już inny. Znicz Basket wyciągnął lekcję z poprzedniego popołudnia i nie tylko nie stracił całej przewagi na początku trzeciej kwarty, ale jeszcze potrafił ją powiększyć. Głównie za sprawą środkowego Tomasza Briegmanna, który często wbijał się pod kosz z dystansu. Problem z pochodzącym z Chojnic koszykarzem mieli zarówno Łapeta, jak i Hrycaniuk.

Gdy wydawało się, że jest już po meczu, rezerwy Asseco Prokomu zaczęły grać twardo w obronie, licząc przy tym w ataku na kreatywność Zamojskiego. W 33. minucie goście prowadzili jeszcze różnicą dziesięciu punktów. Cztery minuty później na prowadzeniu byli już jednak skuteczni z linii rzutów wolnych sopocianie. Przez pierwsze dwie kwarty meczu miejscowi wykonali 7 z 9 rzutów osobistych, po przerwie wliczając dogrywkę 28 z 40.

Kluczowa dla losów spotkania mogła być już przedostatnia akcja zawodników Ramonasa Rimantasa w regulaminowym czasie gry. Podwojony na połowie rywali tuż przy linii środkowej boiska Jakub Załucki musiał rzucać w kierunku kosza z powodu kończącego się czasu na akcję. Piłka z dużą siłą uderzyła w obręcz, przeleciała obok rąk Grzegorza Malewskiego i padła łupem Hrycaniuka. Gospodarze ponowili atak i na 7 sekund przed końcemSławomir Sikora trafił za trzy punkty. W tym dniu był to jego jedyny celny rzut z gry na dziesięć prób.

Po wznowieniu ze środka boiska, trójką z około siedmiu metrów odpowiedział jednak Malewski i było 67:67. Aby uspokoić swoich młodych podopiecznych litewski szkoleniowiec poprosił o czas, ale kuriozalny błąd przy kozłowaniu piłki popełnił Zamojski, któremu piłka po nieco ponad sekundzie wypadła na aut. Po chwili miejscowi jednak odetchnęli bowiem desperacki rzut Marcina Ecki zza połowy boiska trafił w obręcz.

W doliczonym czasie gry wszystko od samego początku układało się po myśli gospodarzy. Przy zerowym dorobku Znicza Basket, Zamojski rzucił siedem punktów z rzędu. 22-letni skrzydłowy bardzo dobrze wykorzystywał zasłony od swoich partnerów i albo decydował się na rzuty z dystansu, albo dynamicznie rozpędzał się blisko linii rzutów wolnych licząc na faul rywali. Taka postawa kompletnie załamała gości, którzy stracili w dogrywce dziesięć punktów z rzędu.

- Przemek Zamojski zagrał bardzo dobrze w końcówce, ale wcześniej każdy z nas wykonał kawał dobrej roboty - podsumował występ swojego kolegi z drużyny Świętoński.

Lekki niedosyt zdaniem zawodników z Pruszkowa pozostawiało sędziowanie. - Rzadko się zdarza, aby przy twardej grze, a taka była w Sopocie, jeden zespół przez 10 minut nie popełnił ani jednego przewinienia, a drugi w tym czasie była karany około 20 rzutami wolnymi. Tak było od połowy czwartej kwarty i na początku dogrywki - tłumaczył drugi trener Znicza Basket Wojciech Rogowski.

W rywalizacji do trzech zwycięstw jest remis 2:2. Piąty mecz zostanie rozegrany w środę w Pruszkowie.

Asseco Prokom II Sopot - Znicz Basket Pruszków 82:71 (17:17, 11:16, 15:20, 24:14, 15:4)

Asseco Prokom II: P.Zamojski 24 (2), J.Załucki 18 (4), S.Sikora 10 (1), M.Kostrzewski 10, T.Świętoński 10 (2), A.Łapeta 6, A.Hrycaniuk 4, P.Bach 0.

Znicz Basket: T.Briegmann 17, J.Dłoniak 16 (3), M.Matuszewski 7 (1), A.Bajer 6, D.Wilkusz 6 (1), G.Malewski 5 (1), R.Urbaniak 5, M.Ecka 5, A.Suliński 2, D.Czubek 2.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×