19 maja 2016 roku. Włocławek. Rosa Radom w czwartym spotkaniu półfinałowym pewnie ograła Anwil 75:61 i tym samym zapewniła sobie przepustkę do wielkiego finału PLK (tam porażka ze Stelmetem BC 0:4). Awans na gorącym terenie smakował podwójnie - cieszyli się zawodnicy, trenerzy, ale i właściciel klubu, który w ciągu kilku lat stworzył świetnie pracującą maszynę.
Radomianie mają zespół w każdej klasie rozgrywkowej - to przynosi wymierne korzyści. Taki Filip Zegzuła nabrał pewności siebie w I lidze i trener Wojciech Kamiński ma z niego coraz więcej pożytku. On wtedy też był we Włocławku - oglądał mecz z perspektywy trybun. Podziwiał starszych kolegów, którzy nie pozostawili złudzeń Anwilowi.
We Włocławku dość długo przeżywano tę porażkę, tym bardziej, że zespół wygrał pierwszy mecz w Radomiu i miał przewagę własnego parkietu. Wtedy do finału awansować się nie udało. W tym roku ma być inaczej.
"Rottweilery" są na dobrej drodze - zespół w ostatnich tygodniach prezentuje się wyśmienicie, wygrał dziewięć meczów z rzędu i jest o krok od zapewniania sobie pierwszego miejsca przed fazą play-off. Ale Rosa też gra ostatnio świetnie, wygrała 10 z 11 meczów i walczy o pierwszą "czwórkę". To zapowiada ogromne emocje w Hali Mistrzów w Lany Poniedziałek.
- Indywidualnie obie drużyny znają się jak łyse konie i tu niespodzianek nie będzie. Znamy mocne strony zawodników z Radomia. Oczywiście będziemy się starali powstrzymać ich największe atuty. Mam nadzieję, że nasze ściany będą nam pomagały, bo mamy się za co im rewanżować - mówi portalowi plk.pl Kamil Łączyński, który doskonale pamięta spotkania z poprzedniego sezonu.
Czy Anwilowi uda się wziąć rewanż na Rosie?
Anwil Włocławek - Rosa Radom - początek spotkania: 18:00
ZOBACZ WIDEO Piłkarski horror w Mediolanie. Zobacz skrót meczu Inter - AC Milan [ZDJĘCIA ELEVEN]