Wisła Can-Pack gromi, ale nadal jest pod ścianą

PAP / Maciej Kulczyński
PAP / Maciej Kulczyński

Wisła Can-Pack Kraków wygrała 86:56 ze Ślęzą Wrocław i przegrywa w finałowej serii już "tylko" 1:2. - To było fantastyczne spotkanie - skomentował mecz Jose Ignacio Hernandez.

- To było fantastyczne spotkanie w naszym wykonaniu, ale to tylko jeden mecz. Trzeba to powtórzyć - mówił zadowolony Jose Ignacio Hernandez po finałowym meczu nr 3.

Trudno się dziwić. Jego Wisła Can-Pack Kraków w końcu zagrała tak, jak na mistrza przystało. Ogromna energia, wola walki i zadowalająca skuteczność - tak wyglądała gra Białej Gwiazdy w sobotnim meczu.

- Nie było dużo zmian taktycznych w naszej grze. Było zupełnie inne podejście. Było zdecydowanie więcej energii, woli walki. Była mocna, fizyczna walka w defensywie. Dodatkowo było sporo zbiórek w ataku, co też dało dużo punktów - dodał Hiszpan.

Wisła mocno zaczęła. Już w drugiej kwarcie miała 21 punktów przewagi. Tym razem nie roztrwoniła jej. Seryjnie trafiała Meighan Simmons (sześć trójek w meczu), serce na parkiecie zostawiła Agnieszka Szott-Hejmej, a pod koszem rządziły Vanessa Gidden i Ewelina Kobryn.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wpadka Neymara. Chciał popisać się sztuczką

- Zaczęło się podobnie do pierwszego meczu we Wrocławiu. Też mieliśmy przewagę, którą potem roztrwoniliśmy. Zadecydowała o tym przede wszystkim skuteczność spod kosza. Tym razem ona nas nie zawiodła. Dodatkowo wpadło kilka trójek i to dało nam komfort - komentuje Hernandez.

W obozie ekipy z Małopolski zdają sobie sprawę, że to tylko jeden mecz, a Wisła Can-Pack nadal jest pod ścianą. - Musimy wygrać w niedzielę, żeby wrócić do Wrocławia na decydujące starcie. To będzie zupełnie inny mecz, ale mam nadzieję, że my zagramy podobnie - zakończył.

Czwarte spotkanie finałów BLK w niedzielę o godzinie 18:30.

Komentarze (0)