Wicemistrzowie Polski z poprzedniego sezonu mieli przewagę przez ponad 39 minut trzeciego meczu rywalizacji z Polskim Cukrem Toruń. Na 14 sekund przed końcem, przy stanie 89:87, pozostawili jednak wolnego na dystansie Kyle'a Weavera, który trafił i dał swojej drużynie pierwsze i jedyne prowadzenie w tym spotkaniu. Wojciech Kamiński wziął czas, jego podopieczni dobrze rozprowadzili akcję, ale Michał Sokołowski spudłował z czystej pozycji. Piłka długo balansowała na obręczy, jednak ostatecznie nie wpadła do kosza.
Jak powiedział po zakończeniu spotkania szkoleniowiec Rosy Radom, zamysł na ostatnią zagrywkę był inny. - Miało to wyglądać trochę inaczej, ale ten rzut zobrazował cały sezon - mogło pójść w jedną lub w drugą stronę. Mogliśmy wygrać i skończyć w zupełnie innym miejscu, a ta piłka odbijała się, tańczyła, stanęła na obręczy i wypadła w drugą stronę. Nie można się przyczepić do ostatniej akcji, bo "Sokół" oddał rzut z czystej pozycji, i ten rzut nie był zły. Po prostu nie wpadło - skomentował Kamiński.
Kapitalnie dysponowany Weaver zapewnił swojemu zespołowi triumf i awans do półfinału. Czy przebywający trochę dłużej na parkiecie Sokołowski mógł się czuć zmęczony i wobec tego nie trafił kluczowej próby? - Weaver grał prawie 33 minuty, Michał - 36, i Weaver trafił. Różnica trzech minut. Kolejny raz gdybanie. Podjąłem decyzję, że Michał zostanie na parkiecie. Musieliśmy ten mecz wygrać, skrócona rotacja, bo zawodnicy, którzy byli na ławce, nie dali nam wiele - odpowiedział trener.
- Ja wiem, czy jakby zagrał minutę krócej, to by popełnił mniej błędów? A może wyszedłby ktoś i popełnił taki błąd, jak w końcówce trzeciej kwarty pierwszego meczu, gdy prowadziliśmy 17 punktami, a rywale w 50 sekund "zjechali" na 10 punktów? "Sokół" grał bardzo dobrze, oczywiście popełniał błędy, ale nie wolno nikogo o takie rzeczy obwiniać - podkreślił Kamiński.
Od pierwszego meczu serii Rosa poszła na ostrą wymianę "ciosów" z Polskim Cukrem. Podobnie było w trzecim spotkaniu. - Przez cztery kwarty graliśmy na tym samym poziomie. Nie popełnialiśmy błędów w obronie, z wyjątkiem czterech łatwych punktów. Nie przegraliśmy przez obronę, tylko przez atak. W czwartej kwarcie zdobyliśmy tylko 11 punktów, pojawiły się straty, zła selekcja rzutów, były one nietrafione. To był bardzo ofensywny mecz, jak i cała seria. Obie drużyny miały w tej rywalizacji problemy z obroną. Dla oka to był piękny mecz. W ofensywnej koszykówce się nie odnaleźliśmy, bo przez cały sezon staraliśmy się grać defensywny basket, a w play-off przegraliśmy 0:3 - zaznaczył szkoleniowiec radomskiej drużyny.
ZOBACZ WIDEO Gwiazda światowego boksu przegrywa przed czasem, to koniec kariery?