Roberts Stelmahers czyni cuda w PLK

W trakcie sezonu zasadniczego Roberts Stelmahers musiał radzić sobie z wieloma problemami. Wielu kibiców Energi Czarnych Słupsk machało mu białymi chusteczkami na pożegnanie. Łotysz wytrzymał presję i udowodnił, że warto było na niego postawić.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
PAP / PAP/Tytus Żmijewski
Kłopoty z Jerelem Blassingamem, Justinem Jacksonem, odejście Jarosława Mokrosa (podstawowego Polaka w rotacji), liczne zawirowania wokół, a także niechęć kibiców - z tymi problemami musiał w trakcie rundy zasadniczej radzić sobie Roberts Stelmahers.

W pewnym momencie Energa Czarni Słupsk byli jak tonący okręt, ale Łotysz pozostał na pokładzie. Nie uciekł. - Nigdy taka myśl nie pojawiła się w mojej głowie. Nie jestem człowiekiem, który opuszcza statek w trakcie rejsu - mówił nam w rozmowie na początku kwietnia.

Stelmahers robił swoje. Nie narzekał na trudną sytuację klubu. Nie naciskał na transfery - cierpliwie czekał na rozwój wydarzeń. Po zakontraktowaniu Anthony'ego Goodsa stworzył ciekawy, amerykański duet na obwodzie: Lewis-Goods, który był groźny dla każdego w PLK.

Zespół Energi Czarnych do ostatniej kolejki musiał bić się o awans do play-off. Ostatecznie słupszczanie pokonali Miasto Szkła Krosno i zajęli ósmą pozycję. To jednocześnie oznaczało rywalizację z Anwilem w ćwierćfinale PLK. Wszyscy skazywali Czarne Pantery na pożarcie, ale Łotysz wiedział, że jego drużynę stać na walkę z włocławianami. Świetnie przygotował zespół pod względem taktycznym. To dało efekty już w pierwszym spotkaniu, które słupszczanie wygrali w Hali Mistrzów 82:72.

ZOBACZ WIDEO Tak De Giorgi rozpoczął zgrupowanie kadry. Komenda: Bardzo miłe otwarcie

W kolejnych dwóch meczach lepszy był Anwil. Gracze Milicicia objęli prowadzenie i mieli wszystko w swoich rękach. W czwartym spotkaniu włocławianie prowadzili dziewięcioma punktami w ostatniej kwarcie, ale nie potrafili dobić rywali. Energa Czarni podnieśli się z kolan. I to w wielkim stylu, bo najpierw wygrali w Gryfii, a następnie we Włocławku, triumfując ostatecznie w serii 3:2. To pierwsza taka sytuacja w historii PLK, żeby ósmy zespół po rundzie zasadniczej wyeliminował drużynę z pierwszego miejsca.

- Jestem pod wrażeniem gry zespołu, który pokonał nie tylko klasowego rywala, ale także swoje własne problemy. Dużo się dzieje wokół klubu, ale my potrafiliśmy to zostawić za sobą i skupić się na koszykówce. Drużyna pokazała, że razem może dokonać naprawdę wielkie rzeczy. Chcieliśmy wykorzystać to, że na rywalach spoczywała duża presja, która wynikała z faktu, że przystąpili do fazy play-off z pierwszego miejsca. Zależało nam na tym, żeby Anwil grał nerwowo i podejmował trudne decyzje - podkreśla Roberts Stelmahers.

Łotysz korzystał z 7-8 zawodników w ćwierćfinale PLK. Mówił, że zmęczenie nie odegra żadnego znaczenia w tej serii i tak też się stało. - Mam mądrych, doświadczonych koszykarzy, którzy wiedzą, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach - mówi.

Zespół Energi Czarnych problemy scementowały. Koszykarze tworzą jedną rodzinę. Stelmahers zauważa, że w takich warunkach łatwiej o sukces. - Po tym jak odeszło od nas kilku zawodników, nasz zespół scementował się - jesteśmy teraz jak jedna wielka rodzina. Każdy zna swoją rolę, nie narzeka, robi swoje na zajęciach i podczas meczów. Jestem bardzo szczęśliwy, że mam takich graczy w składzie - ocenia.

Teraz przed zespołem ze Słupska starcie z Polskim Cukrem Toruń w półfinale. W zeszłym roku Czarne Pantery pokonały Twarde Pierniki 3:1. Jak będzie teraz?

Które miejsce na koniec sezonu zajmie Energa Czarni Słupsk?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×