Takiego zawodnika w swoim składzie chciałoby mieć wielu trenerów w PLK. Mantas Cesnauskis nazywany "słupskim Jagiełło" znów pokazał klasę.
Tym razem w piątym, decydującym spotkaniu ćwierćfinałowym z Anwilem Włocławek. 35-letni koszykarz zdobył 10 punktów, trafiając trzy "trójki".
Najważniejszy rzut oddał na 35 sekund przed końcową syreną. Sprytnie "powiesił" w rogu boiska Kamila Łączyńskiego, po czym celnie przymierzył z dystansu. Wyprowadził Energę Czarnych na pięciopunktowe prowadzenie (65:60), którego słupszczanie już nie oddali.
Zobacz końcówkę piątego meczu:
- Zagraliśmy wspaniałą serię. Ograć takiego rywala jak Anwil to wielka sprawa. Warto żyć dla takich chwil. Serie, w których ósmy zespół po rundzie zasadniczej ogrywa lidera, zdarzają się niezwykle rzadko. Wiem, że w PLK to pierwszy taki raz - mówił na gorąco Cesnauskis, który jest ulubieńcem słupskiej publiczności.
Nic dziwnego, bo koszykarz gra już dziewiąty sezon w zespole Energi Czarnych. To w Słupsku najprawdopodobniej zakończy swoją karierę. Na razie jednak o tym nie myśli. Skupia się na serii z Polskim Cukrem Toruń, która rozpocznie się już w najbliższy czwartek.
- Zrobiliśmy coś, ale nie zatrzymujemy się. Spróbujemy iść dalej - przyznał.
Warto wspomnieć o tym, że słupszczanie w minionym sezonie pokonali w ćwierćfinale PLK Polski Cukier 3:1. Zeszłoroczny sukces świetnie pamiętają Surmacz, Cesnauskis, Seweryn. Czy teraz uda się to powtórzyć?