Mały kroczek do przodu - relacja z meczu PGE Turów Zgorzelec - AZS Koszalin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

AZS bardzo długo dzielnie stawiał opór PGE Turowowi, ale ostatnie dziesięć minut zupełnie zdominowali zgorzelczanie, którzy w pierwszym meczu ćwierćfinałowej rundy play-off wygrali z koszalińską ekipą 81:64.

Piątkowe spotkanie PGE Turowa z AZS miało nieco zaskakujący przebieg. Koszalinianie, którzy do Zgorzelca przyjechali brakiem zawieszonego w prawach zawodnika Dante Swansona, toczyli wyrównany bój z wicemistrzami Polski do trzydziestej minuty gry. Jeszcze na początku czwartej kwarty, kiedy to jeden rzut wolny wykorzystał Adam Metelski, AZS przegrywał zaledwie 54:56, ale później prym wiedli już tylko podopieczni Pawła Turkiewicza.

Trafienia z dystansu Alexa Harrisa i Bryana Bailey’a pozwoliły przygranicznej drużynie odetchnąć i dzięki mocniejszej bronie skutecznie wykorzystywać kontrataki, na których szczególnie czyhał Chris Daniels, autor czterech przechwytów. W końcowych minutach spotkania przewinieniem technicznym, za dyskusję z sędziami, ukarany został Javier Mojica, a Damir Miljković i John Turek dopełnili formalności doprowadzając swój zespół do wygranej 81:64.

Wcześniej obie ekipy toczyły zażartą walkę kosz za kosz, chociaż lepiej spotkanie rozpoczął PGE Turów. Wynik na tablicy zmieniał się niczym w kalejdoskopie i żadnej z drużyn nie udawało się osiągnąć wyraźnej przewagi. Gospodarze mieli spore problemy z powstrzymaniem Igora Milicicia, a ten raz za razem wykorzystywał nadarzające się okazje.

Koszalinianie w piątek prowadzili tylko raz, gdy na początku drugiej kwarty z dystansu trafił Milicić, ale już chwilę później wynik kilkukrotnie został zmieniony, chociaż tuż przed przerwą dwupunktowe prowadzenie osiągnęli gospodarze. Wicemistrzowie Polski, mimo usilnych prób, w ciągu dwudziestu minut gry zaledwie raz trafili z dystansu i ciężko było im otworzyć się w ataku.

- Zbyt dużo nerwowości wkradło się w pierwszej połowie w nasze szeregi, a nasze niecelne rzuty z otwartych pozycji dodatkowo spowodowały nerwy - mówił tuż po meczu Paweł Turkiewicz, szkoleniowiec PGE Turowa. - W szatni porozmawialiśmy, wszystko się uspokoiło, odzyskaliśmy swój rytm, mocniej zagraliśmy zarówno w obronie, jak i w ataku. Chociaż mieliśmy nieco problemów z kombinowaną obroną AZS, to jednak w końcu zaczęliśmy trafiać - dodał trener wicemistrzów Polski.

Wszystko zmieniło się po przerwie. John Turek i Chris Daniels szybko zdobyli sześć kolejnych punktów, ale później PGE Turów nagle stanął. Bardzo skutecznie grał wówczas George Reese, którego nie mógł upilnować Robert Witka, dzięki czemu wynik nadal oscylował wokół remisu. Groźnie wyglądającego urazu doznał Mojica, któremu udzielono pomocy w opuszczeniu parkietu, ale, dzięki intensywnym działaniom masażysty, Portorykańczyk w czwartej kwarcie wrócił do gry.

Dobra współpraca Dragisy Drobnjaka z Chrisem Danielsem, a także skuteczne akcje konstruowane przez Bryana Bailey’a (7 asyst) pozwoliły zgorzelczanom cieszyć się z pierwszej wygranej w ćwierćfinałowej serii z AZS. - Cieszę się z wygranej, ale uczyniliśmy na razie dopiero mały kroczek, dlatego może szczęście jest niezbyt duże - zakończył Turkiewicz.

- Turów znakomicie zagrał w drugiej połowie aplikując nam twardą obronę, co przysporzyło nam wiele strat. Nie można oczekiwać wyjazdowej wygranej, gdy traci się na parkiecie rywala aż osiemnaście piłek - podsumował Jeff Nordgaard, trener AZS Koszalin.

PGE Turów Zgorzelec - AZS Koszalin 81:64 (19:19, 17:15, 20:19, 25:11)

PGE Turów: Drobnjak 17, Daniels 16 (1), Miljkovic 12, Harris 9 (1), Bailey 8 (1), Witka 7 (1), Turek 6, Edney 4, Roszyk 2, Bochno 0 i Stefański 0.

AZS: Reese 17 (2), Milicić 14 (2), Mojica 13 (1), Oduok 7, Arabas 5, Łuszczewski 5 (1), Diduszko 2, Metelski 1, Bogdan 0 i Urbański 0.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)