[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Mało kto na was stawiał przed rozpoczęciem fazy play-off. A tymczasem Polski Cukier Toruń właśnie zameldował się w wielkim finale PLK.[/b]
Bartosz Diduszko, koszykarz Polskiego Cukru: Mieliśmy świetny początek sezonu - wygraliśmy trzynaście meczów z rzędu, ale później wpadliśmy w ogromny dołek. Potrafiliśmy jednak z niego wyjść, choć przed fazą play-off słyszałem wiele głosów, że będziemy najłatwiejszym zespołem do pokonania, ponieważ gramy słabą koszykówkę.
W serii z Rosą Radom i Energą Czarnymi Słupsk zaprzeczyliście tym głosom.
Nie ukrywam, że te słowa były dla nas najlepszą z możliwych motywacji. Uważam, że pokazaliśmy, że czwarte miejsce po sezonie zasadniczym nie było dziełem przypadku.
Jesteście jedyną niepokonaną drużyną w fazie play-off. 6:0 robi wrażenie.
Gramy razem, cieszymy się grą - tak jak to było na początku rozgrywek. Do tego doszła solidna defensywa i to wszystko razem przyniosło efekt w postaci awansu do półfinału, a następnie do finału.
Trwa piękny sen Twardych Pierników...
I niech trwa jak najdłużej. To, że awansowaliśmy do wielkiego finału, nie oznacza, że sezon się dla nas skończył. My chcemy jeszcze więcej. Na pewno się przed nikim nie położymy.
ZOBACZ WIDEO Zastąpił w składzie Adama Waczyńskiego i został bohaterem Unicaji Malaga!
Zespołowość to główny atut Polskiego Cukru?
Tak, uważam że zespołowość to nasz duży atut. Każdy zawodnik w drużynie dokłada swoją cegiełkę, która składa się na naszą grę. Mamy Kyle'a Weavera, który jest wszędzie. Do tego dochodzi Obie Trotter, który na grze w play-off zjadł już zęby. Ostatnio w rozmowie powiedział mi, że w każdym klubie grał o najwyższą stawkę. Pokazuje, że play-off to jego czas. Podobnie jest z Łukaszem Wiśniewskim. Zarówno obwód jak i zawodnicy podkoszowi świetnie wykonują swoją pracę na boisku.
[b]
Gdzie w tym zespole jest miejsce dla Bartosza Diduszki? Za co pan odpowiada?[/b]
Trener mi powiedział, że nie będzie dla mnie wielu zagrywek, bo ja jestem takim graczem, że zawsze sobie znajdę miejsce na boisku. Potrafię powalczyć na deskach, ściąć pod kosz, a ostatnio nawet otworzyłem się na dystansie. Mi taka rola pasuje.
Mam takie wrażenie, że pana występy w Anwilu w poprzednim roku były bardziej wyeksponowane. Więcej się o panu mówiło. Zgodzi się pan z tym?
Wynikało to z tego, że był to pierwszy sezon, w którym grałem o najwyższą stawkę. Kibice Anwilu bardzo mnie doceniali, za co jestem im ogromnie wdzięczny. Należą im się słowa podziękowań. Wydaje mi się, że w Toruniu jest podobnie, też wykonuję dobrą robotę. Może ludzie się już do tego przyzwyczaili? Ja wychodzę z prostego założenia: "im ciszej jedziesz, tym dalej zajedziesz". Mi taka rola bardzo odpowiada - nie lubię wokół siebie pompować wielkiej atmosfery.
Czy z perspektywy czasu może pan powiedzieć, że warto było zmienić miejsce pracy i wybrać Polski Cukier Toruń?
Okazuje się, że był to "strzał w dziesiątkę". Jestem szczęśliwy w Toruniu - czuję się tutaj w pełni doceniony.
Chociaż w wakacje ta decyzja była szeroko komentowana.
To prawda. Klub z Włocławka zajął stanowisko - moje zdanie było kompletnie inne. Było poruszonych wiele wątków tej sprawy, których nie komentowałem. Nie chciałem po prostu o tym mówić i niech tak pozostanie.
Bardzo zdrowe podejście do sprawy.