Zawodnicy i trenerzy BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski mogą chodzić z podniesionymi głowami. Nie mają się czego wstydzić. Pokazali, że są drużyną z ogromnym charakterem i potencjał.
Postawili Stelmetowi BC Zielona Góra bardzo trudne warunki - przy nieco odrobinie szczęścia mogli nawet pokusić się o awans do wielkiego finału.
- Jest niedosyt. Czujemy taką sportową złość - mówi Kamil Chanas, koszykarz "Stalówki".
W piątym, decydującym spotkaniu ostrowianie przegrali ze Stelmetem BC Zielona Góra 71:95. O tak wysokiej porażce zadecydowała czwarta kwarta, którą gospodarze wygrali 21 punktami!
ZOBACZ WIDEO Czynnik ludzki nie może decydować o stracie milionów Euro. Dyskusja na temat systemu VAR w #dzieńdobryWP
- Wynik końcowy nie oddaje tego, co działo się na parkiecie. Dopóki mieliśmy siły, to walczyliśmy ze Stelmetem BC jak równy z równym. W czwartej kwarcie opadliśmy z sił. Przekonaliśmy się o tym, że zielonogórzanie dysponują znacznie szerszym składem - przyznaje Emil Rajković, szkoleniowiec BM Slam Stali.
Ostrowianie mieli sporo problemów zdrowotnych. Nie w pełni sił byli Shawn King, Łukasz Majewski, Szymon Szewczyk i Marc Carter. - Nasi zawodnicy dali z siebie wszystko. Walczyli, mimo kontuzji. Jestem z nich dumny - dodaje Macedończyk.
Dla koszykarzy z Ostrowa ten sezon jest wyjątkowy. Znalezienie się w strefie medalowej to ogromny sukces drużyny, która jeszcze na początku rozgrywek była w sporych tarapatach - trzy porażki z rzędu, źle dobrany skład i zmiana trenera. Rajković szybko zaprowadził porządek i zespół stopniowo szedł w górę. W pewnym momencie drużyna wygrała 12 meczów z rzędu, wysyłając w Polskę jasny sygnał, że zamierza bić się o najwyższe cele.
- Przed nami walka o brąz. Chcemy dać naszym kibicom powody do świętowania - przyznaje Szymon Szewczyk.
W "małym finale" ostrowianie zmierzą się z Energą Czarnymi Słupsk.