NBA: O.J. Mayo i Josh Smith liczą na powrót do ligi

AFP / O.J. Mayo
AFP / O.J. Mayo

Obaj w koszykówkę grać potrafią, ale i każdy z nich lubi wyłamywać się ze schematów. Josh Smith oraz O.J. Mayo, bo o nich mowa, chcieliby powrócić na parkiety najlepszej ligi świata.

Kiedy O.J. Mayo pojawił się w 2008 roku w lidze NBA, uchodził za wielki talent. Swoją grą bardzo szybko to zresztą potwierdził, stając się jednym z liderów Memphis Grizzlies. Pierwsze dwa lata były dla niego bardzo dobre, niemniej jedynie indywidualnie, gdyż Niedźwiadki nie były w tym czasie w stanie wywalczyć awansu do play-off.

W kolejnych dwóch sezonach Mayo stał się rezerwowym i wtedy też Grizzlies zdołali już wejść do rozgrywek posezonowych, lecz tam nie odnieśli większych sukcesów. Zarząd Memphis postanowił rozstać się z graczem, który trafił na rok do Dallas, a następnie do Milwaukee Bucks. Z sezonu na sezon grał jednak słabiej, a w lipcu 2016 został przez ligę zdyskwalifikowany na 2 lata za stosowanie dopingu.

Po roku od tamtych wydarzeń Mayo przyznał, że z wielką chęcią powróciłby do Milwaukee. Ale nawet jeśli ci zdecydowaliby się przyjąć go jako syna marnotrawnego, będzie mogło to nastąpić dopiero w połowie 2018 roku. - Byłem blisko z trenerem Jasonem Kiddem, miałem dobre relacje z Giannisem Antetokounmpo i Khrisem Middletonem. Czułem się, jakbym ich zdradził. Latem przyszłego roku będę miał 30 lat, ale jeśli tylko dadzą mi szansę, postaram się to naprawić, jestem im to winien - stwierdził Mayo. Czy zarząd Bucks będzie za rok pamiętał o tej deklaracji?

Do ligi NBA bardzo chciałby wrócić również Josh Smith i on także ma upatrzony kierunek. Interesuje go bowiem powrót do Teksasu, gdyż to właśnie Houston Rockets byli jego ostatnim klubem w najlepszej lidze świata. Swojego czasu ten niski lub też silny skrzydłowy był naprawdę solidnym punktem swoich ekip - choćby Atlanty Hawks czy Detroit Pistons. Zawsze był też jednak dość niesforny.

ZOBACZ WIDEO: Gorzkie słowa polskiego alpinisty. "Ci ludzie nie zachowują się jak ludzie gór"

Miał ogromne zamiłowanie do rzucania za trzy, co wychodziło mu raczej z mizernym skutkiem, aniżeli w wydatny sposób pomagało zespołowi. Z tego też powodu zainteresowanie nim zmalało, nie był już łakomym kąskiem. Po Detroit grał w Houston, LA Clippers i ponownie związał się z Rakietami. Ostatni sezon spędził jednak poza Stanami, grał w Chinach, ale tylko do stycznia. Teraz chce podjąć kolejną próbę przekonania do siebie zarządu teksańskiego klubu.

I kto wie, czy tym razem nie okaże się to dobra opcja dla obu stron. W Rockets zagra przecież duet Chris Paul-James Harden, więc Smith nie powinien mieć przesadnie dużo przestrzeni i możliwości do oddawania rzutów z dystansu. Za to jego energia i wszechstronność mogą przydać się zespołowi, głównie w obronie. Jeśli jednak zawodnik nic nie zmieni i nadal nagminnie będzie oddawał rzuty zza łuku, może szybko opuścić zespół z Houston i tym razem już na dobre. Ale najpierw musi się w nim w ogóle ponownie znaleźć.

Komentarze (1)
Pietryga
23.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Chcieć to jeszcze nie wszystko. Musi to być poparte mocą tego chcieć.