Nie dojdzie do wymarzonego przez wielu starogardzkich kibiców finału pomiędzy Polpharmą a Kingiem Szczecin w Tyskie Cup 2017. Podopieczni Miliji Bogicevicia przegrali swój pierwszy mecz sparingowy w okresie przygotowawczym, a ich dość zaskakującym pogromcą okazało się GTK Gliwice. Beniaminek PLK zaprezentował niesamowitą skuteczność rzutów za 3 punkty, na co Farmaceuci, mimo ambitnej walki, nie potrafili odpowiedzieć.
Po zakończeniu pojedynku zawodnicy Kociewskich Diabłów nie ukrywali, że inaczej wyobrażali sobie debiut przed własnymi kibicami.
- Inaczej to sobie wyobrażaliśmy, na pewno trochę słabo zagrać taki mecz przed własną publicznością - przyznaje Przemysław Szymański. - Każdy był taki naelektryzowany i chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony. - Zawodnicy GTK strzelali jak z karabinu, trójka za trójką, a my nie potrafiliśmy tego zatrzymać przez długi okres czasu. W czwartej kwarcie zaczęliśmy trochę wracać do meczu, ale zabrakło chłodnej głowy i wszyscy widzieliśmy, jak się skończyło - mówi gracz, który ma być ważnym Polakiem w rotacji Polpharmy w nowym sezonie PLK.
Występ Szymańskiego w piątkowo-sobotniej imprezie długo stał pod znakiem zapytania, gdyż koszykarz w dalszym ciągu boryka się z problemami zdrowotnymi, mimo tego zdecydował się pomóc swoim kolegom z drużyny.
ZOBACZ WIDEO Co z tym chłopakiem? Maria Andrejczyk wyjawia tajemnicę
- Jest trochę lepiej, ale generalnie dalej gram trochę na jednej nodze - tłumaczy Szymański. - Teoretycznie powinienem mieć jeszcze trochę wolnego, ale taki turniej u siebie dodaje adrenaliny. - Bardzo chciałem pomóc kolegom w odniesieniu zwycięstwa - podkreśla.
W sobotę przed Polpharmą Starogard Gdański pojedynek z Asseco Gdynia. Starogardzianie w ostatnich tygodniach z ekipą z Trójmiasta wygrywali już dwukrotnie, postarają się więc o podtrzymanie tej serii.
- Musimy grać swoje i nie zatrzymywać się w miejscu. Wiadomo, że są to tylko turnieje i najważniejsze jest to, aby krok po kroku poprawiać swoją grę przed startem ligi - zapowiada zawodnik Kociewskich Diabłów.