[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: W pierwszej kwarcie starł się pan z Milanem Milovanoviciem. Co tam się stało?[/b]
Vladimir Dragicević, koszykarz Stelmetu BC Zielona Góra: Trudno mi o tym mówić. Nie chcę się za bardzo rozwodzić na ten temat w mediach. Mogę jedynie powiedzieć, że nigdy w mojej karierze nie uderzyłem kogoś bez powodu.
Był pan prowokowany przez rywali, zwłaszcza przez Milovanovicia?
Niech inni to ocenią. Na meczu były kamery, więc można to wszystko sprawdzić. Uważam, że w tym spotkaniu mało było koszykówki, a więcej innych rzeczy, które są kompletnie niepotrzebne w sporcie.
Mam wrażenie, że po tych wydarzeniach mentalnie był pan poza grą.
To celne spostrzeżenie. Niestety te wydarzenia wybiły mnie kompletnie z rytmu, nie umiałem sobie z tym poradzić. Za bardzo swoją uwagę skupiłem na rywalach, sędziach, a nie na grze. Tę porażkę biorę na siebie. Nie może być tak, że rywal rzuca mi ponad 20 punktów. To niedopuszczalne.
Ma pan pretensje do sędziów?
Nie. To są tylko ludzie. Oni też popełniają błędy.
ZOBACZ WIDEO: Polka zachwyciła miliony internautów. Dziś jest bohaterką filmu "Out of Frame"
Trudno cokolwiek dobrego powiedzieć o waszej grze. Co dzieje się ze Stelmetem BC Zielona Góra?
To nie jest pytanie do mnie, musisz o oto zapytać inną osobę.
Mimo wszystko chciałbym uzyskać pana zdanie na temat gry zespołu. Jest pan przecież jednym z liderów Stelmetu BC.
Nie ma co popadać w panikę. Porażki zawsze będą się zdarzać i trzeba to zaakceptować. Nie można jednak zaakceptować tego, że gramy bez odpowiedniej agresji i zaangażowania. Musimy być odważniejsi po obu stronach parkietu.
Obrona pozostawia wiele do życzenia. Do przerwy straciliście już 49 punktów.
Spotkanie zaczęliśmy całkiem nieźle, wydawało się, że w końcu wygramy w dobrym stylu. Tego potrzebowaliśmy. Później jednak sprawy wymknęły nam się spod kontroli. Moja głowa wciąż jest gorąca, trudno mi zebrać myśli.