Tak dobrze nie działo się w Massachusetts od siedmiu lat i ery Raya Allena, Kevina Garnetta czy Paula Pierce'a. Boston Celtics, prowadzeni przez kapitalnego Kyriego Irvinga, zanotowali właśnie dziewiąte zwycięstwo z rzędu. Mają aktualnie najlepszy bilans (9-2) i najdłuższą serię wygranych w NBA. Irving jest supergwiazdą i wszystko dzieje się na jego warunkach.
25-latek, specjalista od trudnych sytuacji, celnym rzutem zza łuku wywindował Celtics na prowadzenie 104:103, do końca meczu pozostawało wówczas niewiele ponad półtorej minuty. Chwilę później zadał rywalom jeszcze jeden cios, tym razem skutecznym floaterem rozwiał wszelkie wątpliwości, doprowadzając do stanu 109:105. Goście ostatecznie triumfowali 110:107. - On jest po prostu wyjątkowy. Ma dobre wyczucie, jak różne zespoły są na niego przygotowane - chwalił kolegę z drużyny środkowy Al Horford.
Atlanta Hawks rozpoczęli ten sezon iście koszmarnie. Ostatnio ich sytuację poprawiło zwycięstwo nad Cleveland Cavaliers i zmobilizowani tym sukcesem, podopieczni Mike'a Budenholzera chcieli utrzeć nosa także Celtom. Aby tak się jednak nie stało, zadbał Kyrie Irving, zdobywca 35 punktów. Pierwszoroczniak Jayson Tatum dodał 21 "oczek", a Al Horford miał 15 punktów, 10 zbiórek i dziewięć kluczowych podań. Celtics są prawdziwym kolektywem, świadczy o tym też rubryka w statystykach, gdzie widnieje aż 28 drużynowych asyst.
- To piękny sport, kiedy gra się we właściwy sposób. Oczywiście, nie każdy mecz będzie wyglądał tak dobrze, ale musisz przejść do następnego spotkania i zapomnieć, co było wcześniej. Rozumiem to lepiej, niż większość - komentuje Kyrie Irving, dając dobitnie do zrozumienia, że on i jego Celtics nie zamierzają spoczywać na laurach.
Gospodarze opuszczali parkiet na tarczy pomimo 23 punktów Dennisa Schrodera, 19 "oczek" i 12 zbiórek miał podkoszowy Dewayne Dedmon. Jastrzębiom na nic zdało się też 13 celnych na 26 oddanych rzutów zza linii 7 metrów i 24 centymetrów. Ich bilans, to 2-9. U siebie w hali Philips Arena nie wygrali jeszcze ani razu, mają 0-4 i są na samym dole tabeli Konferencji Wschodniej. - Miło byłoby wygrać dwa mecze przeciwko takim zespołom. Ale nie udało się, szybko zakończyliśmy nasz marsz w górę - mówi niezadowolony Schroder.
To było jednostronne spotkanie na korzyść obecnych mistrzów NBA, Golden State Warriors nie dali szans Miami Heat. Gospodarze z Oakland szybko wypracowali sobie przewagę i choć kiepsko rzucali za trzy (11/32), mimo wszystko kontrolowali przebieg meczu, który wygrali ostatecznie 97:80. Bardzo dobrze zagrał przede wszystkim Draymond Green, który wywalczył 18 "oczek" i dziewięć zbiórek. Kevin Durant miał 21 punktów, zebrał osiem piłek, miał też sześć asyst i trzy bloki. Heat popełnili w meczu aż 20 strat, zdecydowanie za dużo.
Wyniki:
Atlanta Hawks - Boston Celtics 107:110 (25:26, 29:28, 21:28, 32:28)
(Schroder 23, Belinelli 19, Dedmon 19, Delaney 13 - Irving 35, Tatum 21, Horford 15)
Phoenix Suns - Brooklyn Nets 92:98 (19:28, 22:19, 27:25, 24:26)
(Warren 20, Booker 18, James 16 - Russell 23, Harris 18, Crabbe 15)
Golden State Warriors - Miami Heat 97:80 (22:21, 28:16, 25:20, 22:23)
(Durant 21, Green 18, Curry 16 - Johnson 21, Dragic 19, Olynyk 10)
ZOBACZ WIDEO Urugwaj i Meksyk sprawdzą Polaków. "Te mecze dostarczą dużo materiału"