Przedstawiciele Polskiego Cukru Toruń długo poszukiwali następcy Obiego Trottera. Padały różne kandydatury, ale żaden z uznanych zawodników (m.in. Eric Maynor, Jamar Wilson) nie chciał grać w PLK, mimo że klub z Torunia oferował spore wynagrodzenie. Ostatecznie wybór padł na 25-letniego Glenna Cosey'a, który ostatnio występował na zapleczu włoskiej ekstraklasy.
Amerykanin na początku sezonu spisywał się dość przeciętnie. Można było to tłumaczyć nauką nowego systemu i adaptacją do warunków panujących w PLK. Cosey przeplatał dobre mecze (z Koszalinem 20 punktów, Miastem Szkła 17) ze słabszymi (Rosa 8 punktów - 4/11 z gry). W grodzie Kopernika nikt jednak z tego powodu nie wpadał w panikę - wręcz przeciwnie trener Dejan Mihevc apelował o spokój.
Cierpliwość się opłaciła. W końcu Amerykanin ustabilizował formę i w dwóch ostatnich spotkaniach był pierwszoplanową postacią Twardych Pierników. W meczach z PGE Turowem i Czarnymi Cosey zdobył łącznie 48 punktów (trafił 19/29 rzutów z gry), 16 asyst i osiem zbiórek.
- Na początku miałem pewne problemy, ale to normalne, bo nie znałem drużyny, ligi i rywali. Potrzebowałem czasu. Uważam, że teraz gram już lepiej, a wciąż stać mnie na więcej, co zamierzam pokazać w kolejnych spotkaniach - przekonuje 25-letni rozgrywający.
ZOBACZ WIDEO: Lekarz kadry: Michał Pazdan ma bolesny uraz
Cosey, mimo bardzo dobrych statystyk (16,7 punktu i 5,4 asyst), nie uważa się za lidera drużyny. Mówi o tym, że w Polskim Cukrze Toruń jest kilku liderów. - Tak naprawdę w każdym meczu kto inny może wziąć na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów. To jest nasz duży atut. Jesteśmy kompletnym zespołem, który stać na duże rzeczy w PLK - przyznaje Amerykanin.
Polski Cukier wygrał 5 z 7 meczów i jest na czwartym miejscu w tabeli PLK. Wicemistrzowie Polski w niedzielę zagrają na wyjeździe z Legią Warszawa, drużyną, która w tym sezonie nie odniosła jeszcze zwycięstwa.