Bardzo zdenerwowany po sobotnim spotkaniu w Starogardzie Gdańskim był Mathias Fischer. Na pomeczowej konferencji prasowej udzielił bardzo lakonicznego komentarza. - Polpharma wygrała, bo rzuciła w czwartej kwarcie 31 punktów - powiedział.
Jego PGE Turów miał ogromną szansę na szóste zwycięstwo w obecnym sezonie. Zgorzelczanie niemal przez całe spotkanie prowadzili na Kociewiu - w pewnym momencie mieli 12 punktów przewagi - ale w czwartej kwarcie dali sobie narzucić styl gry Polpharmy.
Gospodarze szybkimi akcjami stopniowo zmniejszali przewagę. Nie do zatrzymania byli w tej części gry Joe Thomasson, Thomas Davis i Jakub Schenk. - Graliśmy twardo przez niemal trzy kwarty, ale w ostatniej kompletnie stanęliśmy. Nie możemy sobie pozwalać na takie wpadki w kolejnych meczach. Mam nadzieję, że będzie to dobra nauczka dla naszego zespołu - przyznał z kolei Jacek Jarecki.
Po meczu nie tylko trener Fischer kipiał ze złości. Niepocieszony był Stefan Balmazović, który po znakomitej drugiej kwarcie (4/4 z dystansu), był kompletnie niewidoczny po przerwie. Serb nie miał swoich pozycji, musiał decydować się na rzuty z bardzo niewygodnych sytuacji. - Szkoda, że tak to wszystko się potoczyło. Uwielbiam tutaj grać, powinniśmy wygrać - skomentował skrzydłowy PGE Turowa.
Mimo że zgorzelczanie mają tylko jednego nominalnego rozgrywającego (Francisa Hana - z kontuzjowanym Mylesem Mackiem rozwiązano umowę - przy.red.) po raz kolejny pokazali, że nie można ich lekceważyć, są w stanie rywalizować z najlepszymi w PLK. Bilans 5:4 przed przerwą na występy reprezentacji jest niezłym osiągnięciem. Jest szansa go w grudniu mocno poprawić, bo podopieczni Fischera zagrają trzy razy z rzędu na własnym parkiecie - z MKS-em, AZSem i Miastem Szkła. A w Zgorzelcu w tym sezonie jeszcze nikt nie wygrał...
ZOBACZ WIDEO: Polska sędzia: Byłam zszokowana, że ktoś może mnie tak bardzo wyzywać