Pierwotnie asystentem Wojciecha Kamińskiego miał być Dawid Mazur, ale zarząd klubu zmienił jednak decyzję. Mazur został koordynatorem grup młodzieżowych w organizacji oraz trenerem rezerw Rosy. Jego obowiązki przejął Artur Pacek, specjalista od przygotowania motorycznego.
W trakcie przerwy na mecze reprezentacji, Pacek stał się tymczasowo... pierwszym trenerem Rosy, po tym jak Wojciech Kamiński wyjechał na zgrupowanie kadry do Bydgoszczy.
W rozmowie z naszym portalem opowiada o swojej nowej roli w tym sezonie. Zapewnia, że pozostanie przy swoim fachu, czyli przygotowaniu motorocznym. - Nie zostanę i nie będę aspirował na pewno aby stać się w przyszłości pierwszym trenerem, to nie są moje ambicje i cele - mówi.
-------
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Pod nieobecność Wojciecha Kamińskiego stał się pan osobą, która dowodzi Rosą Radom. Jak się pan czuje w tej roli?
Artur Pacek, trener od przygotowania motorycznego w Rosie Radom: Dowodzi to trochę za duże słowo. Realizujemy z całą drużyną założenia trenera, który jak wszyscy wiemy przebywa obecnie z reprezentacją Polski. Jak się czuję? Do każdego zadania staram się podchodzić na takim samym poziomie skupienia i zaangażowania, bez znaczenia jakie ono by nie było.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Górnika Zabrze: Nie będzie wyprzedaży
Wiem, że otrzymał pan kartkę z rozpiską od trenera Kamińskiego. Zawodnicy realizują zadania? Jest problem z ich wykonywaniem?
Tak. Trener przygotował każdy dzień, trening, ćwiczenie, a nawet minutę treningu. Mamy mądry zespół i zawodnicy doskonale wiedzą w jakiej jesteśmy obecnie sytuacji. Mimo, że nie ma Patrika, Michała i Igora (zgrupowania reprezentacji narodowych) to poziom rywalizacji i zaangażowania jest taki sam. Każdy ciężko trenuje, abyśmy po tej przerwie byli lepsi.
W tym sezonie stał się pan najbliższym asystentem trenera Kamińskiego. To kompletnie coś nowego dla pana. Nowa rola odpowiada?
Staram się jak najbardziej pomagać trenerowi, cieszę się, że trener i prezes Kardaś mi zaufali. Wiadomo jednak, że jest to sytuacja przejściowa, klub chce się rozwijać i to nie będzie trwało wiecznie. Byłem już w takiej sytuacji dwa sezony temu, kiedy na ostatnie kilka spotkań, chyba siedem, Kamil Sadowski przejmował drużynę w Koszalinie. Klub wtedy rozstał się z trenerem Davidem Dedkiem i do końca sezonu z Kamilem prowadziliśmy drużynę.
Jak wyglądają pana obowiązki w trakcie spotkania i w ogóle? Znacząco się zmieniły?
Oglądam na pewno więcej meczów. Do tej pory starałem się obejrzeć każdy nasz mecz, bardziej pod kątem motorycznym dla własnych przemyśleń. Teraz staram się też oglądać mecze przeciwników w Lidze Mistrzów, żeby znać charakterystykę graczy drużyn przeciwnych. Doba jest za krótka. Na meczach robię notatki dla trenera i staram się coś podpowiedzieć. Reszta jest bez zmian.
To początek czegoś nowego, czy jednak chciałby pan pozostać przy przygotowaniu motorycznym?
Jestem trenerem przygotowania motorycznego. Nie zostanę i nie będę aspirował na pewno aby stać się w przyszłości pierwszym trenerem, to nie są moje ambicje i cele. To jest na pewno świetne doświadczenie i wartość dodana. To jest ze sobą mocno powiązane jeśli mogę tak to nazwać, bo dzięki zrozumieniu "systemu" i lepszej znajomości koszykówki, staje się lepszym trenerem przygotowania motorycznego i za to jestem bardzo wdzięczny.
W wakacje wydał pan książkę "Get Better Jump Program". Z jakim odbiorem się spotkała?
Otrzymujemy praktycznie codziennie dużo pozytywnych opinii, ale przede wszystkim zawodnicy, przesyłają i dzielą się swoimi efektami. Taki był tego cel. Efekt = większa motoryczność + lepsze zdrowie. Z książki i programu w nim zawartego skorzystali nie tylko koszykarze, ale również siatkarze, piłkarze nożni, futboliści, piłkarze ręczni, ale również amatorzy chcący spełnić swoje marzenia - wsadzić piłkę z góry. Książka wyprzedała się po 2,5 miesiąca. Obecnie jest dodrukowana i od początku grudnia po raz kolejny ruszymy ze sprzedażą.