Ignatowicz zapewnił finał - relacja z meczu KPSW/Astoria Bydgoszcz - RosaSport Radom

Dzięki znakomitej skuteczności z dystansu koszykarze z Radomia zagrają w finale grupy A. W sobotę podopieczni Piotra Ignatowicza już po raz trzeci w tym sezonie pokonali rywali z Bydgoszczy, tym razem wygrywając 81:71.

Radomianie bardzo poważnie potraktowali dwumecz z drużyną Macieja Borkowski. Na wyjazd do Bydgoszczy zdecydowali się już w piątek, choć w międzyczasie skorzystali z gościny w gniewkowskiej hali. Świeżość w grze radomskiej ekipy było widać już od początku pierwszej kwarty, bo tylko na początku utrzymywał się w miarę wyrównany wynik (2:6). Później przyjezdni skutecznie powiększali swoją przewagę, głównie dzięki świetnej grze na dystansie. Trzy kapitalne rzuty Piotra Ignatowicza oraz Tomasza Baszaka od razu wyprowadziły Rosę na kilkunastopunktowe prowadzenie 22:35.

Trzeba jednak przyznać, że swoim rywalom bardzo pomogli bydgoszczanie, którzy w pierwszych dwudziestu minutach w ogóle nie mogli sobie poradzić ze szczelną obroną gości. Jedynie Dorian Szyttenholm oraz momentami Przemysław Gierszewski starali się ratować wynik, ale to było zbyt mało na dobrze usposobiony zespół Rosy. - W trzeciej kwarcie nasi zawodnicy znów się obudzą. Tak już było w tym sezonie wiele razy - dało się słyszeć głosy kibiców na trybunach.

I rzeczywiście, bo w tej odsłonie obraz gry całkowicie uległ zmianie. Przewaga Rosy topniała w oczach, a graczom Piotra Ignatowicza powoli zaczęły puszczać nerwy. Kilka doskonałych akcji Sebastiana Laydycha, dobra postawa na obwodzie Pawła Lewandowskiego i trójka Artura Gliszczyńskiego pozwoliły wrócić Astorii do gry (52:54). I gdy wydawało się, że gospodarze pójdą za ciosem, natychmiast rzutem z dystansu odpowiedział Piotr Kardaś (57:64). To była decydująca akcja meczu, bo potem wyczyn swojego partnera skopiował Tomasz Wróbel (57:67), i przewaga Rosy ponownie wzrosła do dziesięciu oczek.

W samej końcówce podopieczni Macieja Borkowskiego robili co mogli, aby dać sobie jeszcze cień nadziei na walkę o finał. Jednak nic z tego. Radomianie znakomicie rozczytali zamiary swoich rywali, a w dodatku w ofensywie grali mniej nerwowo i bardziej pewnie. W ostatnich fragmentach taktyczne faule koszykarzy KPSW/Astorii nie mogły już odmienić losów sobotniego spotkania. Dzięki tej wygranej zawodnicy z południa Polski już teraz zapewnili sobie awans do finału, w którym zmierzą się Tempcoldem AZS Warszawa lub ŻTS-em Nowy Dwór Gdański.

- Wszystko rozstrzygnęło się w pierwszej połowie, kiedy zdołaliśmy wypracować sobie dość dużą przewagę. Po przerwie gospodarzom udało się odrobić prawie wszystko straty, co kosztowało ich bardzo dużo sił. Dlatego w ostatnich fragmentach było im nieco trudniej. Mimo nerwowej trzeciej kwarty mieliśmy pewną przewagą psychiczną, a ponadto bardzo dobrze prezentowaliśmy się również w walce pod tablicami - podsumował wydarzenia na parkiecie szkoleniowiec Rosy, Piotr Ignatowicz.

Koszykarzom KPSW/Astorii już po raz drugi nie udała się walka o wejście do wielkiego finału. Rok temu lepszy od bydgoszczan okazał się ŁKS Łódź, który w tym roku z powodzeniem występował w I lidze. - Nie robimy tragedii. Już za kilka dni chcemy rozpocząć budowę nowej drużyny. Będziemy próbować dalej awansować do wyższej klasy rozgrywkowej. Może sprawdzi się przysłowie do trzech razy sztuka. Mam nadzieję, że zostanie z nami Dorian Szyttenholm, który ma duży sentyment do Bydgoszczy - dodał Maciej Borkowski. Warto w tym miejscu wspomnieć, że na trybunach obecny był szkoleniowiec Sportino Inowrocław Aleksdaner Krutikow, który obserwował potencjalnych kandydatów do gry w swoim zespole.

KPSW/Astoria Bydgoszcz - Rosasport Radom 71:81 (16:22, 8:19, 28:15, 19:25)

KPSW/Astoria: D.Szyttenholm 19, Laydych 17 (2), Lewandowski 12, Gliszczyński 8 (1), O.Szyttenholm 7 (1), Gierszewski 6 (2). Kubacki 2, Kamecki 0.

RosaSport: Ignatowicz 19 (5), Kardaś 18 (3), Podkowiński 11 (1), Baszak 9 (2), Wróbel 7 (1), Nikiel 7, Sosnowsik 6, Maj 4, Gutkowski 0, Zalewski 0, Kapturski 0.

Komentarze (0)