Nietuzinkowa postać
"El Furioso", "Gargamel" - Andrej Urlep podczas wieloletniej pracy na parkietach PLK dorobił się kilku pseudonimów. To barwna postać, która wzbudza wielkie emocje. Jedni wychwalają go pod niebiosa, drudzy krytykują, a nawet nienawidzą. Nikt jednak nie może deprecjonować jego licznych sukcesów w Polsce - Słoweniec jest pięciokrotnym zdobywcą mistrzostwa, dwa razy kończył rozgrywki PLK ze srebrnym medalem, a raz stanął na najniższym stopniu podium.
- Trudno go podrobić - śmieje się Kamil Łączyński, polski rozgrywający, który pracował z Andrejem Urlepem w AZS-ie Koszalin. Było to w sezonie 2011/2012, gdy Akademicy w ćwierćfinale byli o krok od wyeliminowania wielkiego Asseco Prokomu Gdynia. Przegrali po zaciętej walce 2:3.
- Urlep potrafił potwornie zganić gracza, ale był gościem, który doceniał i potrafił pochwalić. Pamiętam sytuację z czwartego meczu ćwierćfinałowego z Asseco, w którym wykręciłem najlepsze cyferki w całej swojej historii PO. Andrej do mnie podszedł jeszcze na boisku i powiedział w swój jedyny i niepodrabialny sposób: "zajeeeeeeeebisty mecz, ale..." i wtedy zaczęła się analiza. To było mega fajne. Ja miałem 21 lat, a tu taki trener z takim podejściem do mnie - wspomina rozgrywający Anwilu.
Urlep właśnie we Włocławku zdobył swoje ostatnie mistrzostwo Polski. Było to w 2003 roku. Jednym z jego asystentów był wtedy David Dedek, Słoweniec, który pracuje obecnie w TBV Starcie Lublin. W samych superlatywach wypowiada się na temat swojego rodaka. - To jeden z najlepszych trenerów, z którymi pracowałem. Cieszę się bardzo, że wrócił do Polski - mówi.
ZOBACZ WIDEO Co się stało z Vive Kielce? "Ten zespół miał grać fantastycznie"
Nadal głodny sukcesów
Po podpisaniu kontraktu w Stelmecie BC pojawiły się komentarze, że Urlep jest już wypalony. Wypominano mu, że ostatnie sukcesy odniósł ponad 10 lat temu. Z taką tezą nie zgadza się jednak Dedek, który jest przekonany, że doświadczony szkoleniowiec udowodni swoją wartość.
- Czytam różne artykuły na jego temat i mogę zapewnić, że on jeszcze ostatniego słowa nie powiedział. Jest głodny sukcesów. Wierzę, że znów udowodni, że jest wielkim trenerem. Przed nim duże wyzwanie, ale od nigdy nie uciekał od odpowiedzialności. Myślę, że Urlep da nową jakość zespołowi z Zielonej Góry - zapewnia Słoweniec z TBV Startu.
- Fajnie, że będzie okazja go jeszcze raz zobaczyć w Polsce. To bardzo fajny facet, który na pewno odmieni drużynę z Zielonej Góry - zapewnia Marcin Dutkiewicz, który z Urlepem pracował przez kilka sezonów (AZS Koszalin i Czarni Słupsk).
Mordercze treningi
Urlep znany jest z twardego charakteru. To kompletne przeciwieństwo zwolnionego w czwartek Artura Gronka. Już na pierwszej konferencji prasowej zapowiedział, że u niego ten, kto nie będzie pracował, nie będzie w ogóle grał albo wyleci z klubu.
Jak to mówi Andriej Good Job!! @basket_zg !! Będzie duszenie :) #plkpl
— Maciej Zielinski (@Zielony666) 22 grudnia 2017
- Kto się dostosuje, to się dostosuje, a kto nie, to albo nie będzie grał, albo w ogóle nie będzie go w klubie. Nie ma znaczenia to, czy kogoś lubię, czy nie. Szanuję zawodników, którzy się poświęcają, ciężko pracują i dla których głównym celem jest zwycięstwo drużyny, a nie indywidualne osiągnięcia - wyjawił.
- Treningi są faktycznie mordercze - wspomina Dutkiewicz, ale po chwili dodaje: - Rozegrałem swoje najlepsze lata w karierze pod jego ręką. Ciężko trenowaliśmy, ale wspólnie do czegoś doszliśmy.
Urlep jest znany z impulsywnego charakteru. Łapanie się za głowę, machanie rękoma, rzucanie bidonami czy tablicą do rysowania zagrywek - z tych zachowań wszyscy Słoweńca kojarzą. - Cały Andrej - mówi Szymon Szewczyk.
Ale mało kto wie o tym, że Urlep jest sprawiedliwy wobec swoich zawodników. - Urlep jest profesjonalistą, który uwielbia analizować najmniejsze detale. To co ja w nim ceniłem, to fakt, że był sprawiedliwym trenerem. Grali ci, którzy w danym momencie byli w lepszej formie - podkreśla Łączyński.
Lubi mieć swojego "ulubieńca"
60-letni Urlep ma swoją wizję koszykówki. Trzyma się żelaznych zasad, z którymi jego zawodnicy nie mogą dyskutować. Szewczyk, który pracował z nim na zgrupowaniu reprezentacji Polski, wspomina, że Urlep zawsze miał swojego "ulubieńca", który nie miał łatwego życia.
- Wybierał sobie "ulubieńca", który dostawał wszystko co najlepsze. Jak wspominamy te czasy, to wspólnie z chłopakami śmiejemy się i naśladujemy Andreja, gdy krzyczał: "Szewcuuuuuuu". Wtedy już wiedziałem, że coś nie poszło po jego myśli - śmieje się podkoszowy Anwilu Włocławek.
Przed Urlepem duże wyzwanie. W Stelmecie BC jest sporo pracy do zrobienia. Brakuje wyników, styl gry nie przekonuje, a i atmosfera w zespole w ostatnim czasie nie była najlepsza. Czy metody "Furioso" podziałają w Zielonej Górze?
Dla wlasnego dobra powinien zacisnac zeby i zapier... ;)