Michał Wietrzycki, WP SportoweFakty: W niedawnym meczu z Kingiem Szczecin spędził pan na parkiecie tylko 18 minut. Wciąż są problemy z kontuzjowaną kostką?
Ivan Almeida, zawodnik Anwilu Włocławek: Po części tak było - w dalszym ciągu nie miałem pełnej sprawności po urazie z Dąbrowy Górniczej. Sztab medyczny cały czas ze mną pracuje, bym jak najszybciej doszedł do pełnej sprawności i mógł grać w pełnym wymiarze czasowym.
[b]
Polska liga jest wymagająca pod względem fizycznym? [/b]
Myślę, że nie. Takie urazy, czy kontuzje zdarzają się każdemu zawodnikowi. Wiadomo, że minie trochę czasu, zanim całkowicie się wyleczę, ale nie mam zamiaru składać broni i pauzować. Dalej chcę pomagać drużynie.
Pozostając w temacie naszej ligi - jak wypada ona w porównaniu do francuskich rozgrywek?
To przyzwoita liga, w której występuje wielu dobrych zawodników. Grałem we francuskiej Pro A, gdzie ta intensywność jest większa, zawodnicy są bardziej atletyczni. W PLK te drużyny wydają się być bardziej zbilansowane, przez co jest łatwiej się odnaleźć i nie ukrywam, że to dla mnie bardzo dobra sytuacja.
Gra w Anwilu Włocławek to dla pana największe wyzwanie w dotychczasowej karierze?
Tak. Wyzwaniem jest przyjście do nowej drużyny, gdzie zarząd i sztab mają w głowie pewien projekt. Wiem, że szefostwo planuje grę w europejskich pucharach w nadchodzących rozgrywkach, więc cieszę się na tego typu wyzwania. Nie byłem jeszcze w takiej sytuacji i krok po kroku chcę pomóc tej drużynie w osiągnięciu celu.
Przez kilka miesięcy zdołał pan poznać Włocławek. Jakie są dotychczasowe wrażenia z pobytu w nowym miejscu?
Pozytywne. Czuję się tu komfortowo. Nie jest to duże miasto, ale jestem tutaj po to, by grać w koszykówkę. Brak dodatkowych atrakcji jakoś nie wpływa na moją opinię o mieście. Jest tu wszystko, czego mi potrzeba. Nawet pogoda mi tak bardzo nie przeszkadza (śmiech).
Ale za śniegiem, delikatnie mówiąc, pan nie przepada...
Myślę, że nikt tak naprawdę go nie lubi! Nie jestem zawodnikiem sportów zimowych, żeby go lubić! (śmiech) Ale już miałem okazję się przekonać, że w Polsce potrafi sypnąć i z tym już nic nie mogę zrobić. Wychowywałem się w bardzo ciepłym klimacie przez znaczną część mojego życia i proszę wierzyć, tam jest lato przez cały rok. Odkąd zawodowo gram w koszykówkę to poza domem jestem 11 miesięcy w roku, dlatego musiałem się odzwyczaić od ciągłego lata. Mimo wszystko byłem w Stanach Zjednoczonych i tam miałem styczność z ekstremalnymi temperaturami, sięgającymi -25 stopni Celsjusza i gdzie śnieg sięgał ponad metra. Dlatego jestem pod tym względem zahartowany i byłem gotowy na wszystko.
Temperatury nie przeszkadzają w świetnej grze. Anwil Włocławek dzieli pierwsze miejsce w tabeli z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Jest takie poczucie, że gracie najlepszą koszykówkę w Polsce?
Nie do końca. W naszej grze jest wciąż mnóstwo mankamentów, które musimy eliminować. Zgodzę się z tym, że gramy solidnie i nawet gdy ta gra nie układa się po naszej myśli, to byliśmy w stanie odnosić kolejne, pewne wygrane. Do fazy play-off pozostało jeszcze dużo czasu i mam nadzieję, że do tego momentu zbudujemy pewność siebie i będziemy w stanie wyeksponować nasze silne strony, i wyeliminować te słabsze. Póki co liczy się ciężka praca i to, by w ostatecznej fazie rozgrywek uniknąć pomyłek i błędów, na które jest jeszcze margines podczas sezonu zasadniczego.
W oczy rzucają się słabsze kwarty w wykonaniu całej drużyny. Na przerwę schodzicie z przewagą kilkunastu punktów, a po zmianie stron rywale niwelują te straty. Wychodzi brak koncentracji?
Taka po prostu jest koszykówka. LeBron James miewa słabsze kwarty, całe Cleveland Cavaliers i Golden State Warriors miewają słabsze momenty gry i to jest część nauki. Każdy kolejny mecz jest dla nas lekcją. Gdy czegoś się w życiu nie nauczysz, to będziesz popełniał błędy do końca swoich dni. Czasem też może się zdarzyć, że będziesz miał gorszy dzień, prawda? Nie można tak po prostu wytłumaczyć pewnych rzeczy w sporcie.
W koszykówce grasz cztery kwarty i nie jest możliwym, by zagrać całe 40 minut bez żadnego błędu. Ważne jest to, by po końcowym gwizdku spojrzeć na tablicę wyników i zobaczyć, że to twoja drużyna ma więcej punktów, niż drużyna przeciwna. Wygrałeś mecz? Znaczy, że wykonałeś swoją prace dobrze. W jakim stylu wygrałeś? To już praca dla nas i sztabu, by przeanalizować grę i poprawić mankamenty. To wszystko wymaga czasu. Taki jest sport, nie możesz mieć władzy nad wszystkim.
Mimo wszystko gra Anwilu może się podobać. Na mecze w Hali Mistrzów licznie przychodzą kibice.
Nasi kibice są świetni, tworzą kapitalną atmosferę. Są to jedni z najlepszych kibiców, dla których miałem przyjemność grać. Oni nam dają masę pozytywnej energii, której drużyna często potrzebuje. Myślę, że mam jakąś specjalną relację z kibicami Anwilu i gdy mogę zagrać efektownie, to się nie waham, bo tak mogę podziękować kibicom i zachęcić do głośniejszej reakcji. Cała atmosfera wokół drużyny jest niesamowita i ta pozytywna energia nam się udziela podczas spotkań, nie tylko w Hali Mistrzów, ale i na wyjazdach, gdzie włocławianie licznie się zjawiają.
ZOBACZ WIDEO Co się stało z Vive Kielce? "Ten zespół miał grać fantastycznie"
A czuje się pan liderem tej drużyny?
Myślę, że nie. Każdy w tej drużynie jest liderem. Gdy pojawiają się dla mnie szanse na pomoc zespołowi, to korzystam z tego. Podoba mi się w Anwilu to, że jesteśmy jednością, wszyscy ze sobą rozmawiają, komunikacja na boisku jest bardzo dobra. Cieszy to, że każdy z zawodników z pokora przyjmuje uwagi od innych, przez co każdego dnia jesteśmy w stanie się rozwijać.
Już po superpucharze Polski pojawiały się głosy, że jest pan zbyt dobry na tę ligę i opuści drużynę w trakcie rozgrywek...
Gdy rzuci pan okiem na moją karierę, to zauważy pan, że nigdy nie zmieniłem klubu w trakcie rozgrywek. Ja tak nie działam i nie ma co sobie zaprzątać głowy takimi opiniami.
Z okazji nadchodzącego Nowego Roku Ivan Almeida chciałby...
Przede wszystkim zdrowia dla siebie i rodziny. Zdrowia i szczęścia, bo wtedy przez całe życie idzie się znacznie łatwiej.