Anwil po meczach w Sopocie wracał do Włocławka w mieszanych nastrojach. Z jednej strony w obu spotkaniach walczył z faworyzowanym rywalem jak równy z równym, z drugiej jednak przegrywał już 0-2 i był w bardzo trudnej sytuacji. - Nie podchodziliśmy do tego spotkania w taki sposób, że przegrana praktycznie nas przekreśla, gdyż trener Igor Griszczuk powiedział nam, abyśmy zapomnieli o dwóch pierwszych porażkach w Sopocie. Mieliśmy za zadanie rozpocząć rywalizację na nowo i po meczach u siebie prowadzić niejako 2-0 - powiedział skrzydłowy Anwilu Włocławek, Bartłomiej Wołoszyn.
Największym bólem głowy dla trenera Igora Griszczuka było to, w jaki sposób przeciwstawić się sopocianom w walce na tablicach. Łącznie w dwóch pierwszych meczach Anwil przegrał tę klasyfikację 46:82! - W końcu wygraliśmy walkę na tablicach, to było dla nas bardzo ważne. Po meczach w Sopocie, gdzie ten element gry przegraliśmy dwukrotnie i to dość znacznie wiedzieliśmy, że musimy to poprawić. Właśnie zbiórki decydowały o naszych porażkach w pierwszych dwóch meczach. Teraz, jeżeli będziemy zbierać piłki na równym poziomie co rywale, to jesteśmy w stanie zwyciężyć w całej serii - komentuje koszykarz.
Oprócz lepszej dyspozycji pod tablicami sukcesem Anwilu w trzecim meczu było ograniczenie poczynań jednego z dwójki gwiazdorów sopocian - Davida Logana. Amerykanin, mimo że rzucił 15 punktów, to większość zdobył w końcówce i dodatkowo na słabej skuteczności, 3/11 za trzy. - Logan i Woods zawsze zdobędą swoje punkty i na to nie ma recepty. W każdym meczu wykonują sporo rzutów i jeżeli obrona nie jest dostatecznie skoncentrowana to wiele z nich wpada do kosza. Naszym zadaniem było sprawić, aby każda z prób tych zawodników była z maksymalnie trudnej pozycji. Oni nie trafiali, a my korzystaliśmy, gdyż dobrze graliśmy na tablicach - tłumaczy włocławianin.
Kolejny świetny występ zanotował Paul Miller. Amerykanin był notorycznie odpuszczany przez obronę sopocian na półdystansie i dystansie, z czego skrzętnie korzystał. To właśnie po jego 11 punktach z rzędu w drugiej kwarcie włocławianie odskoczyli rywalowi na siedem punktów (41:34), a sam Miller zdobył 20 oczek w pierwszej połowie. - Asseco Prokom na pewno wie, jaką ma przewagę w okolicach obręczy i jestem przekonany, że przygotowują się, aby nas tam zdominować. Sopocianie są świetnymi zawodnikami, jednak dzisiaj kompletnie odpuszczali w obronie Paula Millera i to był ogromny plus dla nas - mówi skrzydłowy Anwilu.
Anwil bardzo dobrze wyciągnął wnioski po spotkaniach nad morzem i poprawił walkę na tablicach i defensywę przeciwko najlepszych zawodnikom rywala. W poniedziałkowy wieczór włocławianie staną przed szansą wyrównania stanu rywalizacji na 2-2. - W każdym meczu wychodzimy na parkiet w jednym celu – zwyciężyć. Wiemy, co robimy źle i na bieżąco poprawiamy swoje mankamenty. Jeżeli uzyskujemy przewagę, musimy grać tak, aby ją utrzymać, czyli cały mecz równy, wysoki poziom. W poniedziałek znów staniemy naprzeciw sopocian i będziemy chcieli wyrównać stan rywalizacji - kończy Bartłomiej Wołoszyn.