Gdy po pierwszych 10 minutach na tablicy świetlnej w Hali Mistrzów widniał wynik 9:20 dla gości, wielu kibiców przecierało oczy. Dopiero w drugiej kwarcie koszykarze Anwilu Włocławek wskoczyli w odpowiedni rytm i zaczęli odrabiać straty. Sopocianie podrażnieni porażką z GTK Gliwice chcieli udowodnić swoim kibicom, że był to wypadek przy pracy. Po meczu we Włocławku nikt do podopiecznych Marcina Klozińskiego pretensji mieć nie powinien, do pewnego momentu prezentowali się bowiem bardzo solidnie.
- Anwil gra w tym roku bardzo dobrą koszykówkę i jest jednym z kandydatów do złota w tym sezonie. My przyjechaliśmy tutaj powalczyć o wygraną i myślę, że zabrakło nam sił i intensywności, bo w drugiej i czwartej kwarcie prezentowaliśmy bardzo słabą defensywę - Anwil zdobywał wtedy 28 i 30 punktów, co nie powinno się zdarzać. Jeżeli chce się wygrać z taką drużyną jak Anwil, to trzeba grać dobrze przez całe 40 minut. Cieszy mnie jednak, ze mój zespół pokazał charakter po zawstydzającym spotkaniu z GTK Gliwice - mówił po meczu Marcin Kloziński, szkoleniowiec Trefla Sopot.
W drużynie gości kapitalne zawody rozgrywał Michał Kolenda, który w całym spotkaniu uzbierał 25 punktów, będąc zdecydowanie najlepszym zawodnikiem swojej drużyny. Również inni polscy zawodnicy grali solidnie - Filip Dylewicz zdobył 11, a Jakub Karolak 10 punktów. W decydujących momentach brakowało wsparcia od Nikoli Markovicia, Serb w niczym nie przypomina zawodnika z poprzednich rozgrywek.
Z charakteru i woli walki zadowolony był Igor Milicić, którego drużyna potrafiła ocknąć się po słabym początku i "wyciągnąć" końcówkę spotkania.
- To był kolejny trudny mecz - Trefl pokazuje, że potrafi zaskoczyć, zwłaszcza w tych meczach z lepszymi drużynami. Cieszę się, że udało nam się wykonać część założeń taktycznych i sprawić, że nasi kibice przed Sylwestrem mogą spać spokojnie. Trzeba jednak przyznać, że mimo tych 12 wygranych w lidze, to nie jesteśmy najlepsi w Polsce, ale i po porażkach nie jesteśmy najgorsi. Wciąż trenujemy mocno, by być tu, gdzie się znajdujemy i swojemu zespołowi życzę, by w Nowym Roku pozostał tak skoncentrowany i waleczny, jak ma to miejsce teraz - powiedział chorwacki trener.
ZOBACZ WIDEO Profesor Kulig! Show reprezentanta Polski w Stambule!
[color=#000000]
[/color]
Solidne zmiany w Anwilu Włocławek daje Szymon Szewczyk, który robi dużo miejsca pod koszem kolegom z drużyny i potrafi świetnie rozciągać obronę rywali. W sobotę polski podkoszowy nie grał długo, ale dawał odpocząć Josipowi Sobinowi, który wreszcie zagrał solidne zawody, kończąc mecz z dorobkiem 13 punktów i 9 zbiórek.
- Można powiedzieć, ze wymęczyliśmy tę wygraną, bo spotkanie nie ułożyło się po naszej myśli. Zaczęliśmy od masy strat i było dużo nerwów, ale ta drużyna zbudowana jest z wojowników i ludzi, którzy wiedzą, co zrobić na parkiecie, by ten wynik odwrócić. Mimo nie najlepszego początku i chybionych rzutów my walczyliśmy cały czas i w obronie rzucaliśmy się po piłki. Oczywiście nie można meczu zakończyć wynikiem 0:0 - sopocianie trafiali nam często przez ręce, ale determinacja pozwoliła nam na odniesienie kolejnego, ważnego zwycięstwa. Życzymy sobie, by najbliższy rok wciąż był z pełną Halą Mistrzów i żebyśmy my przynosili radość kibicom - mówił po meczu Szewczyk.
Włocławianie nie mają dużo czasu na świętowanie. Już w środę wracają na ligowe parkiety, w Zielonej Górze zmierzą się z mistrzem Polski - Stelmetem BC. Początek spotkania o godzinie 18:00.