W świecie sportów zespołowych w Albanii w przeszłości liczył się tylko jeden człowiek - Robert Kuqo, który w latach 70-tych i 80-tych był kapitanem albańskiej reprezentacji w koszykówce oraz czternastokrotnym mistrzem kraju w rozgrywkach ligowych. Jego dzieło i rodzinną tradycję kontynuuje jego syn - Ermal Kuqo, lecz czyni to w trochę inny sposób.
Kuqo senior przez całą swoją karierę związany był ze stołecznym zespołem Partizani Tirana i nigdy nie zdecydował się na wyjazd zagranicę, mimo wielu ofert. Jego syn nie zamierzał jednak tkwić w jednym miejscu. Mając zaledwie 17 lat młody Ermal postanowił rozstać się z domem i wybrał ofertę Fenerbahce Stambuł. Zadebiutował dopiero podczas ostatniego meczu ligowego, zaskakując wszystkich 11 punktami i miał 8 zbiórkami. Nic to jednak nie zmieniło w oczach trenera pierwszego zespołu, więc spragniony częstszej gry, Albańczyk postanowił kontynuować swoją karierę za oceanem. Spędził tam dwa lata, a po powrocie przez kolejne dwa sezony występował w Chorwacji i Słowenii. Tam dojrzał koszykarsko, a mecze na poziomie 15 punktów i 5 zbiórek stały się normą.
Dzięki temu wypatrzyli go skauci Efesu Pilsen Stambuł, którzy w roku 2003 zaproponowali mu roczny kontrakt. Po kilkunastu występach musieli zmienić opcję i czym prędzej przedstawić Kuqo wieloletnie przedłużenie umowy. Jak się później okazało, mierzący 207 cm wzrostu koszykarz grał w stolicy Turcji aż do minionych rozgrywek, czyli ogółem przez pięć lat. W tym czasie zdobył dwa mistrzostwa (w latach 2003/2005) i dwa puchary tego kraju (2006 i 2007). Dodatkowo trzykrotnie wybierano go do Meczu Gwiazd tamtejszej ligi. W swoim najlepszym okresie Kuqo notował średnio około 11 punktów i 5 zbiórek w lidze tureckiej oraz 9 oczek i 4 zbiórki w Eurolidze. Dziś jest dumny ze swoich osiągnięć. Ma jednak do tego pełne prawo. W końcu jest pierwszym Albańczykiem, który grał w Eurolidze oraz na Mistrzostwach Europy i Świata.
Z krajem Czerwonego Półksiężyca, obecny gracz Pamesy Walencja związał się na tyle mocno, że w roku 2004 bez wahania przyjął turecki paszport, który pozwolił mu na udział we wspomnianych imprezach międzynarodowych w barwach właśnie tego kraju. - Chociaż między mną a Turcją nie ma więzów krwi, będąc w kadrze czułem się tak, jak każdy inny zawodnik. To był dla mnie powód do dumy - twierdził wówczas koszykarz. Co ciekawe, Kuqo jednocześnie grywał w reprezentacji Albanii. - Zdaję sobie sprawę, że mam podwójne obywatelstwo i zarazem podwójna ciąży na mnie odpowiedzialność. Reprezentowanie dwóch państw, które tak wiele dla mnie znaczą, to coś pięknego - mawiał Albańczyk z tureckim paszportem. I choć w swojej drugiej ojczyźnie przyjął nazwisko Kurtoglu, gdy się przedstawia, to tylko w jeden sposób...
PRZEDSTAWIENIE:
1. Nazywam się… Ermal Kuqo. W języku albańskim oznacza to "wiatr z gór" i jest bardzo charakterystycznym imieniem w moim kraju. Mogę zapewnić, że czytając moje imię z pewnością nie przeczytasz go dobrze (śmiech). Już się do tego przyzwyczaiłem, że wszędzie poza Albanią, ludzie źle wymawiają moje imię, ale to normalne. Tylko Albańczycy są w stanie wymówić je zgodnie z zasadami. Dlatego właśnie w większości przypadków ludzie zwracają się do mnie używając moje nazwiska. I od razu wyjaśnię, że nie czyta się tego "Kuqo", tak jak jest napisane, ale "Ku-czo" z taką lekką pauzą w środku.
2. Urodziłem się… w miasteczku Korce na południowym wschodzie Albanii, blisko granicy z Grecją. Jestem bardzo przywiązany do mojego miejsca urodzenia. Spędziłem tam bardzo dużo czasu, właściwie całe dzieciństwo. Tam uczyłem się pisać i czytać. Moim nauczycielem był mój dziadek, którego mądrość zawsze odgrywała bardzo istotną rolę we wszystkich moich decyzjach życiowych. Poza tym, jak pewnie wszystkim wiadomo, Bałkany nigdy nie byli wolne od konfliktów etnicznych. Dlatego jestem dumny z mojego miasteczka, gdyż jako pierwsze w całej Albanii zaczęło uczyć języka narodowego w szkole i nie przestało tego robić nawet w obliczu szykanowania. Ta pierwsza szkoła powstała 7 marca 1887. To kolejny powód, dla którego kocham moje Korce.
3. Kiedy byłem dzieckiem zawsze… przebierałem się w sportowy strój mojego ojca, brałem piłkę od koszykówki i rozgrywałem wyimaginowane mecze przeciwko Jugosławii w finale Mistrzostw Świata. Oczywiście Albania zawsze wygrywała (śmiech).
4. Teraz, kiedy jestem starszy… sam jestem ojcem, mam cudownego synka Lukę, który ma kilka miesięcy i już teraz zaczynam marzyć o tym, jak pewnego dnia założy mój strój koszykarski i będzie grał przeciwko nieistniejącym przeciwnikom oraz rozgrywał mecze o mistrzostwo świata (śmiech).
5. Kiedy byłem dzieckiem moim koszykarskim idolem był… mój ojciec, Robert Kuqo. Był jednym z najlepszym, jak nie najlepszym albańskim zawodnikiem w historii. Jestem przekonany w stu procentach, że gdyby nie on - nie grałbym dziś w koszykówkę w ogóle, a na pewno nie na takim poziomie.
POCZĄTKI:
1. W koszykówkę zacząłem grać… w roku 1992 i miałem wówczas dwanaście lat. Dołączyłem wówczas do zespołu juniorów SK Tirana. To były moje pierwsze doświadczenia z koszykówką na profesjonalnym poziomie. Wcześniej, tak jak już wspomniałem, rozgrywałem mecze tylko... z samym sobą. Do tej pory mam spory sentyment do tego zespołu.
2. Wybrałem koszykówkę, ponieważ… dorastałem w sportowej rodzinie. Ten sport uprawiał mój ojciec oraz dalsi krewni. Myślę, że koszykówkę miałem po prostu w genach i nie było innej możliwości.
3. Trenerem, który wpłynął na mnie w największym stopniu był… Arben Alimehmeti, szkoleniowiec zespołu juniorów w SK Tirana. Był, poza moim ojcem, pierwszym człowiekiem, który wpoił mi wartości płynące z gry zespołowej. Nauczył mnie co to jest duch drużyny oraz powoli wdrażał schematy czysto koszykarskie. To dzięki niemu nauczyłem się twardej, nieustępliwej defensywy i zagrań na pograniczu faulu.
4. Kiedy byłem młodszy nigdy nie chciałem przerwać przygody z koszykówką, bo… koszykówka to jest to, co umiem robić najlepiej. W przeszłości wiele poświęciłem temu, by w chwili obecnej być tym człowiekiem, którym jestem. Jestem bardzo szczęśliwy z osiągnięć, które mnie spotkały. Nie każdy zdaje sobie sprawę jak czasami było trudno osiągnąć cokolwiek. Pochodzę z bardzo małego państewka, które w zasadzie nie ma żadnych tradycji sportowych. Już wspominałem wcześniej o problemach wynikających z tak zwanego kotła narodowościowego na Bałkanach. Cóż, również i ja miałem kilka przeszkód do pokonania w swojej karierze. Między innymi dlatego zdecydowałem się przyjąć tureckiej obywatelstwo. Wracając do pytania zasadniczego - myśl o przerwaniu przygody z koszykówką nigdy nie zagnieździła się w mojej głowie.
5. Będąc młodym graczem zawsze marzyłem, że pewnego dnia będę grał w… tu cię zaskoczę. Nigdy nie myślałem o żadnym konkretnym klubie. Zawsze marzyłem o wystąpieniu w dwóch halach sportowych (śmiech). Pierwszą z nich był obiekt, w którym swoje mecze rozgrywał Partizan Belgrad czyli słynna Pionir Arena, a drugą - Gripe, czyli hala Jugoplastiki Split. Bardzo jestem dumny z tego, że moja kariera ułożyła się tak, że udało mi się zrealizować oba marzenia. W sezonie 2001/2002 Gripe była nawet moim domem, gdyż broniłem barw KK Split. Sentyment do tych dwóch obiektów wziął się z tego, że kiedy byłem małym chłopcem nagminnie oglądałem jugosłowiańską koszykówkę. Toni Kukoć, Dino Radja, Żan Tabak, Drażen Petrović, Vlade Divac, Predrag Danilović i Żarko Paspalj - do tej pory jestem w stanie wymienić te nazwiska jednym tchem. Moim ulubionym koszykarzem był za to Goran Grbović. Nigdy nie zapomnę jego walki na każdym metrze boiska i rzutów za trzy punkty z każdego miejsca na parkiecie.
DOŚWIADCZENIE:
1. Najlepszy mecz mojej kariery miał miejsce… w rozgrywkach 2003/2004 w moim pierwszym sezonie w Efesie Pilsen Stambuł. Graliśmy przeciwko Olympiakosowi Pireus, a ja spędziłem na boisku prawie cały mecz. Rzuciłem wówczas 26 punktów i miałem 13 zbiórek, a my wygraliśmy 61:52. Ten mecz wyróżniłbym pod względem indywidualnym. Jeśli chodzi o najlepsze spotkanie pod względem zespołowym mam w pamięci pojedynek Turcja - Litwa podczas Mistrzostw Świata w Japonii w roku 2006. Przegrywaliśmy już ponad dwudziestoma punktami, lecz w ciągu trzech minut odrobiliśmy straty i doprowadziliśmy do dogrywki, w której wygraliśmy.
2. Najgorszy mecz mojego życia miał miejsce… wystąpiłem w wielu słabych spotkaniach, jak i ja sam zagrałem wiele razy bardzo źle. Szczerze mówiąc, nie jestem zwolennikiem rozpamiętywania porażek.
3. Największy sukces mojego życia to… szóste miejsce z reprezentacją Turcji na Mistrzostwach Świata w Japonii 2006 oraz Mistrzostwo Turcji w sezonie 2003/2004, które zarazem było moim pierwszym poważnym sukcesem w koszykówce.
4. Największa porażka mojego życia to… tutaj tak samo jak w pytaniu o najsłabszy mecz mojego życia.
5. Najlepszy klub, w którym miałem okazję grać to… oczywiście Efes Pilsen Stambuł w sezonie 2003/2004. Do tej pory pamiętam moich kolegów, z którym miałem przyjemność występować na parkiecie. Świetny strzelec Trajan Langdon, który później wygrywał Euroligę, doskonali rozgrywający Kerem Tunceri i Ender Arslan czy koszykarze podkoszowi w postaci Kayi Pekera i Gorana Nikolicia. Byliśmy tylko jeden punkt od gry w wielkim Final Four, a w lidze tureckiej w całym sezonie przegraliśmy zaledwie sześć spotkań.
PRZYSZŁOŚĆ:
1. Obecnie mam… 29 lat i mam nadzieję, że będę zdolny do gry przez kolejne 6-7 sezonów. Parokrotnie podczas swojej kariery miewałem różne urazy, które wykluczały mnie z gry przez trzy, cztery czy nawet pięć miesięcy. Myślę więc, że limit został wyczerpany (śmiech). Kocham tą grę i nie dopóki sam nie uświadomię sobie, że fizycznie nie daję rady i trzeba powiedzieć stop, nie zrobię tego.
2. Po zakończeniu kariery koszykarskiej zamierzam… nie mam póki co jakiegoś specjalnego planu na przyszłość. Nie sądzę bym był w stanie oddalić się zupełnie od koszykówki, więc może zostanę jakimś skautem czy nawet trenerem? Ale potraktuj to luźno i zapytaj mnie o to samo dopiero, jak dowiesz się, że skończyłem karierę (śmiech).
3. Mamy rok 2019. Widzę siebie… siedzącego na trybunach jakieś hali, a mój syn pod okiem trenerów szlifuje rzut z wyskoku. Coś pięknego, prawda?
4. Marzę, że pewnego dnia… będę mógł spojrzeć wstecz w moje życie z dumą i satysfakcją, z powodu tego, co osiągnąłem jako człowiek i jako koszykarz. Marzę, że pewnego dnia spojrzę również na moją rodzinę i będę w stanie zobaczyć zdrową i szczęśliwą grupę ludzi, niezależnie od tego, co robią w życiu.
5. Mając 60 lat będę żałował jedynie, że… wiesz, mam w życiu prostą filozofię - "NIE ŻAŁOWAĆ!" Prawda, że prosta (śmiech)? Aha, i napisz to wielkimi literami, bo to chyba najlepsze motto na świecie.
W następnym odcinku: Marko Milić - Olimpija Lublana