Mistrzowie Polski w piątkowym starciu z MKS-em Dąbrowa Górnicza mieli problemy w pierwszej połowie, jednak w drugiej części meczu narzucili swój styl gry i koniec końców odnieśli pewne zwycięstwo. - Może nie najlepiej weszliśmy w mecz. To nam się czasami zdarza, a potem trudniej się rozpędzić "pod górkę". W pewnym momencie złapaliśmy wiatr w żagle i nasza gra poszła w tym kierunku, w którym powinna, choć może jeszcze bardziej powinniśmy trzymać dobry styl do ostatnich sekund - mówi nam Filip Matczak.
MKS, bez większego wsparcia ze strony rezerwowych, nie mógł myśleć o wygranej ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra. Zdecydowanie szersza ławka zrobiła różnicę. - Na pewno naszą mocną stroną jest rotacja. Mamy do grania 12 zawodników, więc myślę, że ta intensywność na boisku ma znaczenie. To chyba było widoczne - ocenia.
Po kolejnym zwycięstwie w Energa Basket Lidze, przed biało-zielonymi najważniejsze jak dotychczas starcie w Lidze Mistrzów. W środę zespół prowadzony przez Andreja Urlepa zmierzy się na wyjeździe z CEZ Basketball Nymburk. W Czechach Stelmet Enea BC będzie chciał przypieczętować awans do kolejnej fazy rozgrywek.
- Ostatnio każdy mecz w Lidze Mistrzów był dla nas bardzo ważny. Każde zwycięstwo było nam bardzo potrzebne do tego, by nadal być w grze o wyjście z grupy. Teraz zostaje nam ostatnie spotkanie, jedziemy do Nymburka, by postawić kropkę nad "i". Myślę, że to zrobimy - przyznaje Matczak.
Co ważne, nawet w przypadku porażki w Nymburku, mistrzowie Polski mogą awansować do kolejnej fazy Ligi Mistrzów. Stanie się tak, jeśli Sidigas Avellino przegra na wyjeździe z Telekomem Baskets Bonn. - Podejdziemy do sprawy tak, że liczy się tylko zwycięstwo. Nie będziemy patrzyć na wynik Sidigasu. Mamy swoje spotkanie do rozegrania, które musimy wygrać - kończy 24-latek.
ZOBACZ WIDEO Jedyny wywiad Revol po powrocie do Francji. Publikujemy całość