Final Four Euroligi: Echa spotkania Barcelona - CSKA

Najlepszy rosyjski zespół ostatnich lat, CSKA Moskwa pokonała Regal FC Barcelonę w pierwszym półfinale Final Four 82:78, zaś bohaterem meczu został Ramunas Siskauskas, autor 28 punktów. Po ostatnim gwizdku Litwin wypowiedział się na temat meczu. Głos zabrali również szkoleniowcy obu zespołów oraz rozgrywający ekipy katalońskiej – Słoweniec Jaka Laković.

W tym artykule dowiesz się o:

- Przed rozpoczęciem meczu mówiłem, że o zwycięstwie zadecydują szczegóły i tak też się stało. Parę niepotrzebnych fauli, kilka razy źle zastawiona tablica i niestety, stało się to czego się obawialiśmy - mówił na konferencji prasowej trener ekipy występującej w tym spotkaniu, jako gospodarz, Xavier Pascual. Choć jego podopieczni świetne zaczęli zawody, prowadząc już po pierwszej kwarcie różnicą kilku punktów, w następnych odsłonach oddali pole przeciwnikom. Gracze CSKA stopniowo odrabiali straty, i jak przyznaje trener rosyjskiej drużyny, Ettore Messina była to korzystna sytuacja. - Czasami jest lepiej być drużyną goniącą, niż tą, która wygrywa i stara się nie pozwolić rywalowi na odrobienie strat - stwierdził Włoch.

Według niego najważniejszą rzeczą, która zadecydowała o zwycięstwie był spokój i cierpliwe realizowanie taktyki. - Kluczem był spokój. Rozpoczęliśmy bardzo słabo, więc potem musieliśmy mozolnie odrabiać straty. Jednakże stopniowo zaczynaliśmy grać swoją koszykówkę - dodał szkoleniowiec. Zdecydowanie swojemu trenerowi wtóruje Litwin Ramunas Siskauskas. - Naszym planem było utrzymywać taką samą koncentrację bez względu na to, co się dzieje na parkiecie. Wiedzieliśmy, że równie dobrze możemy przegrywać kilkoma punktami, jak i wygrywać, to i tak najważniejszy będzie rezultat na koniec - tłumaczył koszykarz, bez którego nie byłoby zwycięstwa CSKA. Litewski strzelec w ciągu 25 minut spędzonych na parkiecie rzucił 29 oczek, trafiając głównie w czwartej kwarcie.

Po meczu 50-letni trener nie mógł nachwalić się swojego zawodnika. - Siskauskas zagrał dzisiaj wyśmienite zawody. Tacy koszykarze są w zespole po to, by właśnie kiedy coś nie idzie tak, jak tego byśmy chcieli, wziąć sprawy w swoje ręce. I on to zrobił. Nie był jednak osamotniony. Ze swoich zadań świetnie wywiązał się również Viktor - wyjaśniał Messina, mając na myśli Viktora Khryapę, autora 9 oczek i 10 zbiórek. Włoski szkoleniowiec docenił jednak również klasę rywala, pozwalając sobie na ciepłe komentarze pod adresem Juana Carlosa Navarro, Jaki Lakovicia czy swojego byłego podopiecznego, Davida Andersena. - Barcelona ma w swoim składzie świetnych zawodników i ci zagrali dzisiaj kapitalny mecz. Wspomnę chociażby grę Davida, który robił praktycznie co chciał w ataku. Poza nim w zespole rywala skuteczni w ataku byli Laković i Navarro. Wiedzieliśmy jednak, że grający na ich pozycjach Siskauskas i Langdon będą mieć przewagę fizyczną i staraliśmy się to wykorzystać - dopowiedział Włoch, przechodząc do kwestii tego, co spowodowało, że jego zespół awansował do wielkiego finału.

Swoją teorię na ten temat miał oczywiście także trener Pascual. - Mimo, że dominowaliśmy przez trzy kwarty, już w drugiej kwarcie zaczęły się nasze problemy. Wówczas trzecie swoje przewinienia złapali Navarro i Grimau, co znacznie zawęziło naszą rotację i wpłynęło na intensywność w obronie - twierdził Hiszpan, który jednocześnie nie mógł nie wspomnieć o świetnej postawie Siskauskasa. - To był jego mecz. On był graczem, który robił różnicę. U nas z to w ofensywie brylował Andersen, którego staraliśmy się uruchamiać jak najczęściej. Pascual bronił się jednak przed twierdzeniem, że piątkowy pojedynek był starciem tylko dwóch koszykarz: Litwina z Australijczykiem, który zdobył dla swojej ekipy 24 oczka. - Nie sądzę by takie nazewnictwo było adekwatne. Zarówno jeden, jak i drugi otrzymywali doskonałe wsparcie od reszty graczy - zakończył swoją wypowiedź trener Barcelony.

Po ostatnim gwizdku sędziego nietęgą minę miał wspomniany przez trenera Messinę, Laković. Słoweniec szalał w pierwszej połowie, lecz w drugiej zagrał słabiej, jak cała zresztą drużyna z Katalonii. - Trzydzieści minut w naszym wykonaniu było dobre, ale ostatnie dziesięć okazały się zbyt słabe, szczególnie w defensywie, by pokonać CSKA. Przestaliśmy grać agresywnie. Cóż, każdy z nas dał z siebie sto procent, a moskwianie po prostu byli lepsi. Niedużo, ale jednak byli - dywagował rozgrywający. Cztery punkty w koszykówce to przewaga taka, jak żadna. Jednakże zdobyć cztery oczka więcej od przeciwnika, to już jest sztuka, tym bardziej, kiedy spotykają się dwie drużyny grające na równym poziomie.

- Jestem bardzo szczęśliwy z kolejnego, czwartego już z rzędu awansu do finału Final Four - nie krył radości Ettore Messina. Na niekończące się pytania dziennikarzy musiał odpowiadać bohater spotkania, siedzący obok swojego trenera, Ramunas Siskauskas. - Po prostu rzucałem, bo miałem ku temu okazje. Jeśli masz wolną przestrzeń koło siebie i czujesz, że możesz coś z tym fantem zrobić, robisz to, bo w takim meczu więcej szans może nie być.

Komentarze (0)