- Przed meczem mówiłem, że każdy pojedynek Panathinaikosu z Olympiakosem czy odwrotnie jest niesamowity, specjalny i szczególny. Twierdzę, że i ten taki był, a każdy kto kocha koszykówkę, potwierdzi moją opinię - od tych słów zaczął konferencję prasową Żeljko Obradović. Na reakcję długo nie trzeba było czekać, gdyż po chwili głos zabrał Panagiotis Yannakis, szkoleniowiec Olympiakosu. - Zgadza się, mecz był ekscytujący i interesujący w jednym, gdyż oba zespoły miały szansę na zwycięstwo aż do ostatnich sekund. Czasami wydawało się, że kontrolujemy przebieg meczu, lecz proste błędy w obronie powodowały, że Panathinaikos zdobywał seriami sporo punktów - stwierdził Grek, przechodząc nieco do przebiegu samego spotkania.
Tym razem więc to Obradoviciowi nie pozostawało nic innego, jak tylko przytaknąć. - W meczach jak te, o zwycięstwie decydują detale. Proszę spojrzeć na końcówkę. U nas piłkę pod koszem dostał Nikola i zdobył dwa punkty. U nich swoją okazję miał Bourousis, lecz jej nie wykorzystał. Cóż, niektóre piłki wpadają do kosza, inne nie - skonstatował szkoleniowiec "Wszechateńskich Koniczynek", nawiązując do ostatnich sekund spotkania. Przy stanie 82:82 dobre podanie dostał środkowy Panathinaikosu, Nikola Peković, po czym dał dwupunktowe prowadzenie swojemu zespołowi. W odpowiedzi za trzy nie trafił Nikola Vujcić, lecz stratę popełnili ateńczycy i na 15 sekund przed końcem piłkę mieli gracze Olympiakosu. Grający jeden na jednego Ioannis Bourousis rzucił jednak w obręcz, a dobitka Josha Childressa była niecelna. - Cały czas mam wrażenie, że to my wygraliśmy ten mecz. W pewnych momentach wydawało się, że gramy dobrą koszykówkę i musimy zwyciężyć. Czegoś jednak brakowało. Teraz myślami musimy przenieść się do tylko i wyłącznie niedzielnego meczu o trzecie miejsce. Chcemy zwycięstwem zakończyć ten euroligowy sezon - opowiadał na gorąco Amerykanin.
Częściowo, w kontekście dobrej koszykówki, zgodził się z nim trener Panathinaikosu. - W tym spotkaniu zarówno my, jak i przeciwnicy mieliśmy wiele dobrych momentów, ale też było sporo słabszych. To się tak zazębiało. Jak my nie trafialiśmy, oni zdobywali punkty, i na odwrót - mówił rozbawiony Obradović. Po chwili Serb zorientował się jednak, że nie może cały czas mówić o swoim zespole w samych superlatywach, gdyż zwycięstwo wahało się przecież do ostatnich sekund. - Na kilka minut przed końcem prowadziliśmy ośmioma punktami. Z naszym doświadczeniem powinniśmy spokojnie dowieźć tę przewagę do końca, lecz pozwoliliśmy Olympiakosowi na łatwe punkty, a sami zaczęliśmy grać nerwowo - wytknął swoim podopiecznym 49-letni Serb.
Nie mniej rozmowny był Panagiotis Yannakis. Dziękując swoim koszykarzom za wysiłek do ostatniej akcji, równocześnie miał do nich wiele pretensji. - Twierdzę, że gdybyśmy byli trochę mocniej skoncentrowani, rezultat byłby inny. Momentami graliśmy zbyt pochopnie, niecierpliwie, a nietrafione rzuty z prostych pozycji powodowały kontry i łatwe punkty przeciwnika. Gratuluję jednak moim graczom tego, że walczyli do końca - zakończył swoją wypowiedź Grek.
Warto zauważyć, że w zespole Panathinaikosu punktowało tylko sześciu zawodników, a jednym z nich był Mike Batiste. Autor 19 oczek i 6 zbiórek był jednak wobec siebie, jak i reszty drużyny, bardzo krytyczny. - Nie zagraliśmy dobrego meczu. Nadal w naszej grze jest wiele elementów, które wymagają poprawki. O naszym zwycięstwie zadecydował jeden, jedyny rzut, więc równie dobrze, byliśmy bardzo blisko od porażki - mówił po spotkaniu Amerykanin. Zapytany o niedzielny pojedynek przeciwko moskiewskiej CSKA, koszykarz nie krył nadziei na sukces. - Już raz, dwa lata temu z nimi wygraliśmy. Mam więc nadzieję, że tym razem będzie podobnie, aczkolwiek oni, tak samo jak my, będą zmotywowani i świetnie przygotowani do tego starcia.