Obaj mają za sobą doskonałe mecze w lutym. Lepsze wyniki osiągał wprawdzie zespół New Orleans Pelicans, jednak to LeBron James zapisał się na kartach historii. Nie ma bowiem, i nigdy nie było, żadnego innego koszykarza, który miałby na koncie ponad 30 tysięcy zdobytych punktów oraz po 8 tysięcy zbiórek i asyst. Lider Cleveland Cavaliers może się tym jednak poszczycić i zapewne nieprędko, o ile w ogóle kiedykolwiek, ktoś wyrówna jego wyczyn.
Ponadto LBJ w drugim miesiącu 2018 roku ustanowił swój osobisty rekord. Nigdy wcześniej, a rozgrywa właśnie 15. sezon w lidze NBA, nie miał statystyk na poziomie triple-double. Udało mu się to ostatnio w wieku 33 lat. W lutym zdobywał średnio 27 punktów, do czego dokładał po idealnie 10,5 zbiórki oraz tyle samo asyst. Cavs grają jednak mocno w kratkę, choć i tak nie było źle, gdyż osiągnęli bilans 6-4.
Na Zachodzie równych sobie nie miał natomiast Anthony Davis. Ostatnio sam podkreślił jednak, że przed nim bardzo trudny okres. Pels stracili jakiś czas temu drugiego z liderów, DeMarcusa Cousinsa, wobec czego 24-latek doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ciężar gry zespołu znów spada na niego. - To trudne, trzeba nosić swoją drużynę na plecach i ponownie rzucać po 40 punktów, aby wygrywała. Nie możemy zaprzepaścić tego, co osiągnęliśmy - stwierdził. I jak powiedział, tak robi.
W lutym zapisywał na swoim koncie średnio 35 punktów, 13 zbiórek oraz po 2,5 przechwytu i 2,2 bloku. Gołym okiem widać, że są to doskonałe cyferki. Obecnie Pelicans notują streak, który wynosi 7 wygranych z rzędu, co daje im 6. miejsce w Konferencji. W tej właśnie serii, Davis zdobywa 39,3 punktu, zatem jego słowa o zdobywaniu po 40 "oczek", aby ekipa wygrywała, nie były przesadzone. Co więcej, widać, że słowa dotrzymuje.
ZOBACZ WIDEO Miroslav Klose honorowym obywatelem miasta Opole