Korespondencja z Berlina: Brak atutów Olympiakosu, trzecie miejsce w rękach Katalończyków

Znamy już jedno z dwóch najważniejszych rozstrzygnięć tegorocznego sezonu Euroligi. W meczu o trzecie miejsce koszykarze Regal FC Barcelony pokonali osłabiony brakiem Josha Childressa grecki Olympiakos 95:79. Najskuteczniejszym graczem spotkania był zdobywca 20 punktów David Andersen, który w Final Four wystąpił już w barwach czwartego różnego klubu.

W tym artykule dowiesz się o:

Spokojne rozgrywanie piłki na obwodzie, dokładne podania do podkoszowych i szybko uzyskana kilkupunktowa przewaga - tak w największym skrócie można opisać grę Barcelony w pierwszych minutach spotkania o trzecie miejsce podczas finałowego turnieju Euroligi. Grę, która do złudzenia przypominała tę z piątku, kiedy rywalizowała o finał z CSKA Moskwa. Jedyne, co Katalończykom w niedzielę nie wychodziło, to rzuty zza łuku, które dwa dni wcześniej funkcjonowały bez zarzutu. Dość powiedzieć, że w pierwszej kwarcie nie trafili żadnej z czterech prób, a w drugiej tylko jedną z czterech. Jednak i to z biegiem czasu wyglądało coraz lepiej. Sympatycy Olympiakosu wiele obiecywali sobie po wejściu na parkiet Lynna Greera. Ich nadzieje na lepszą grę podopiecznych Panagiotisa Giannakisa nie były przecież bezpodstawne.

To właśnie były koszykarz wrocławskiego Śląska był w piątkowej potyczce z Panathinaikosem wiodącą postacią swojej ekipy. I gdy początkowo, po wejściu Amerykanina zaczęli odrabiać straty (z 11:22 na 19:22), po małym przestoju do skutecznej gry powrócili Katalończycy. Tyle tylko, że na nieszczęście dla Greków zaczęli grać…jeszcze lepiej niż wcześniej. Coraz częściej popisywali się też efektowanymi zagraniami. Trzy minuty przed końcem pierwszej połowy uzyskali już nawet 21 punktów przewagi (44:23), którą Olympiakos przez pozostały do końca czas zdołał zmniejszyć tylko nieznacznie.

Po przerwie Grecy wyszli na parkiet już bardziej skoncentrowani. Na tle coraz częściej popełniających niewymuszone błędy koszykarzy z Katalonii, stopniowo zaczęli odrabiać straty. Liderem grupy pościgowej był ponownie Greer, który nie tylko zapisywał na swoje konto kolejne punkty, ale i również dobrymi podaniami otwierał kolegom drogę do kosza. Zniwelowanie strat do siedmiu "oczek", to było jednak wszystko na co w niedzielę stać było Olympiakos. W odpowiednim momencie na ofensywne zapędy rywala celnymi "trójkami" odpowiadał Jaka Lakovic, co znacznie osłabiło moc greckiej drużyny. Do słoweńskiego rozgrywającego w powiększaniu przewagi dołączyli później partnerzy, a szczególnie wysocy gracze, którzy po trzeciej kwarcie mieli trafionych spod kosza 16 na 24 próby.

Barcelona ostatecznie zwyciężyła 95:74, będąc lepsza prawie w każdym elemencie gry. Począwszy od skuteczności (68% za 2 41% za 3, 79% z wolnych, Olympiakos - 58% za 2, 29% za 3, 77% z wolnych), przez wyraźnie wygraną walkę o zbiórki (34:22), skończywszy na mniejszej ilości strat (4:7), a za to większej, jeśli chodzi o przechwyty (10:8). Jedyną statystyką, która była na tym samym poziomie były asysty (15:15).

Źródło artykułu: