Beniaminek z Gliwic przeszedł wielką metamorfozę w ostatnich dniach - po fatalnym występie w Toruniu (przegrana z Polskim Cukrem 65:117) zawodnicy GTK byli o włos od sensacyjnej wygranej w Ostrowie Wielkopolskim nad BM Slam Stalą.
Czego zabrakło na finiszu? - Trochę mądrzejszej koszykówki, chłodnej głowy czy szczęścia. W końcówce akcje z obu stron były już szarpane, piłka kilka razy też wpadła w ręce rywala, a nie w nasze. To wszystko zadecydowało - komentuje Marcin Salamonik. Podkoszowy zaliczył bardzo dobry występ, notując 13 oczek i wskaźnik +/- na poziomie 16.
- W końcówce mieliśmy też rzuty na zwycięstwo. Nie wpadły - dodaje. Oba należały do Lukasa Palyzy, ale Czech w ostatnim czasie gra zdecydowanie poniżej oczekiwań. Przeciwko BM Slam Stali wykorzystał zaledwie 2 z 8 rzutów z gry.
Pojedynek w Ostrowie Wielkopolskim był dla GTK trzecim meczem na przełomie sześciu dni. Czy miało to wpływ na finiszu środowego meczu? - Nie ma co zwalać na zmęczenie, ale gdzieś tam w nogach trochę je czujemy. Taka seria nie jest komfortowa, a teraz wracamy i za dwa dni czeka nas kolejne spotkanie. Wpływu na to nie mamy. Trzeba zacisnąć zęby i dograć końcówkę sezonu - dodaje Salamonik.
- Mam nadzieję, że zdążymy się zregenerować i życzyłbym sobie, żebyśmy byli w sobotę zespołem z Ostrowa, nie z Torunia. Musimy grać agresywnie i z jajami - kończy.
Już w sobotę GTK we własnej hali zagra z drużyną King Szczecin i będzie chciało zrewanżować się za porażkę 65:87 z pierwszej rundy.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Wariactwo. Arkadiusz Milik z kibicami na masce samochodu