1:1 - taki jest stan rywalizacji Ślęzy Wrocław z Energą Toruń w ćwierćfinałach Energa Basket Ligi Kobiet. Aktualne mistrzynie Polski do Torunia jechały po minimum jedną wygraną i cel swój zrealizowały już za pierwszym podejściem.
Drugi pojedynek, delikatnie mówiąc, wrocławiankom nie wyszedł. - Byliśmy zupełnie innym zespołem niż w poprzednim dniu. W tej dyscyplinie trzeba trafiać do kosza - to jest proste. Tyle łatwych i otwartych rzutów, które przestrzeliliśmy, to są liczby potworne - mówi Arkadiusz Rusin, trener Ślęzy.
W drugim meczu wrocławianki zdobyły zaledwie 49 punktów, mając tylko 28 procent skuteczności rzutów z gry. Najbardziej zabrakło punktów Eliny Dikeoulakou. Łotyszka na otwarcie serii zaliczyła 22 "oczka" i 8/13 z gry, żeby na drugi dzień spudłować wszystkie dziewięć prób i nie zdobyć chociażby punktu.
- Co mam powiedzieć... We wtorek pokazałyśmy nasze prawdziwe oblicze i jak możemy grać. Nie ma czego porównywać z drugim występem - mówi sama zainteresowana. - Wiedziałyśmy, że będziemy miały lepsze i gorsze dni. Teraz to my zagramy w domu i Enerdze Toruń będzie trudno.
Zdeterminowane Katarzynki doprowadziły do remisu w serii, ale teraz muszą wygrać minimum jedno spotkanie we Wrocławiu. Co ciekawe Ślęza na finiszu rundy zasadniczej "w domu" poniosła dwie porażki.
Na mecze z Energą w obozie mistrzyń Polski patrzą jednak z optymizmem. - Pozytywne jest to, że do Wrocławia przywieźliśmy jedno zwycięstwo. Mam nadzieję że ten środowy występ, to było nasze najsłabsze spotkanie w tej serii - zakończył Rusin.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: To czas w moim życiu, w którym jestem szczęśliwy