Jarosław Jankowski proponuje: Zlikwidować przepis o dwóch Polakach, wprowadzić obcokrajowca do I ligi

Materiały prasowe / Piotr Koperski (legiakosz.com) / Na zdjęciu: Jarosław Jankowski
Materiały prasowe / Piotr Koperski (legiakosz.com) / Na zdjęciu: Jarosław Jankowski

- Stwarzanie sztucznych warunków, że ktoś musi grać, nie służy rozwojowi. Przepis o dwóch Polakach trzeba koniecznie zmienić - mówi Jarosław Jankowski, przewodniczący rady nadzorczej w Legii Warszawa.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Legia Warszawa w ostatnich tygodniach zaczęła prezentować się lepiej, ale bilans mimo wszystko nadal wygląda fatalnie (4-25). Trudno funkcjonuje się w takich warunkach?[/b]

Jarosław Jankowski, przewodniczący rady nadzorczej w Legii Warszawa: Bardzo ciężko, tym bardziej, że Legia nie jest stworzona do przegrywania, bez względu na dyscyplinę sportu. Ostatnie miesiące były trudnym doświadczeniem. Jedyne co możemy teraz zrobić to wyciągnąć wnioski z błędów, które zostały poczynione. A było ich całkiem sporo i to trzeba uczciwie powiedzieć. Ja biorę za nie odpowiedzialność, bez względu na to, kto i gdzie je popełnił. Swoim nazwiskiem w dużej mierze firmuję ten projekt.

Pozytywem jest fakt, że od jakiegoś czasu nasza postawa na parkiecie wygląda znacznie lepiej niż na początku sezonu. Stawiamy twarde warunki mocniejszym rywalom.

Wydaje się, że to w głównej mierze efekt trafionych transferów w trakcie sezonu: Beane, Collins czy Kołodziej. To zawodnicy, którzy trafili za czasów Tane Spaseva. Gdyby nie Macedończyk, ich w Legii by nie było?

Za budowę składu odpowiada trener. To on dobiera sobie wykonawców. Zarząd i ja odpowiadamy za kwestie finansowe, negocjacje kontraktów. Na pewno nie bierzemy udziału w wyszukiwaniu zawodników. To działka trenera.

Ale Qyntela Woodsa w zespole to pan nie chciał, mimo że wielu mówiło: "weźcie go, pomoże Legii".

Zasięgnąłem opinii na jego temat w różnych środowiskach. Wiedziałem, że to silna osobowość, dla której trzeba podporządkować cały zespół. Rozmawialiśmy wewnątrz klubu i wspólnie doszliśmy do wniosku, że podpisanie z nim umowy jest obarczone zbyt dużym ryzykiem.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ambasadorka mundialu znów rozpala męskie zmysły

Czynnik marketingowy był rozważany pod kątem tego transferu?

W Legii mieliśmy Cezarego Trybańskiego, pierwszego Polaka w NBA, więc trudno pod tym względem podskoczyć wyżej. Marketingowo nam dał naprawdę sporo, budowaliśmy markę na jego osobie. Sportowo? Był pewną wartościową, ale wydaje się, że można było oczekiwać czegoś więcej na poziomie I ligi. Wiele osób miło, że nie pasował do stylu gry w tej lidze.

Czy Tane Spasev zostanie na kolejny sezon?

Wszystko na to wskazuje. Prowadzimy rozmowy na temat przedłużenia kontraktu. Jestem zadowolony z jego pracy. Mieliśmy jeden ciężki moment, ale razem z niego wybrnęliśmy. Mam na myśli to, co działo się w drużynie. Trener wprowadził sporo nowych zasad i zawodnicy musieli się do tego dostosować. Ten proces trochę trwał. Był burzliwy, ale wydaje się, że teraz wygląda to już bardzo dobrze. Koszykarze z trenerem wiele spraw sobie wyjaśnili.

Kiedy nastąpi podpisanie umowy?

Myślę, że to kwestia najbliższych dwóch tygodni.

Jest już pomysł na budowę składu?

Tane i Marcin Widomski już od jakiegoś czasu nad tym pracują. Są już rozmowy z pierwszymi zawodnikami, więc można powiedzieć, że "prace trwają".

Kluby PLK chcą budować, ale muszą poczekać na decyzję PZKosza w sprawie przepisu o dwóch Polakach. Jakie jest pana zdanie w tej kwestii? Należy zmienić ten zapis? Jeśli tak, to na jaki?

To jest jeden z problemów, że kluby nie wiedzą na czym aktualnie stoją. Temat limitu obcokrajowców był omawiany zarówno na spotkaniu we Włocławku, jak i przy okazji Pucharu Polski w Warszawie. Kluby wypowiedziały się zdecydowanie w tej sprawie i dzisiaj po prostu oczekujemy, że PLK i PZKosz jak najszybciej wcielą te zmiany w życie. Mój osobisty pogląd jest taki, że ten przepis trzeba koniecznie zmienić i jestem przekonany, że posłuży to poprawie jakości i liczbie polskich graczy w PLK.

"7+5" to zapis, który w dłużej perspektywie wpłynie na rozwój dyscypliny?

Zdecydowanie tak. Dla mnie to tylko kierunek zmian. Dzisiaj mamy obowiązek gry Polaków i czy nas to posunęło jakoś znacząco do przodu? Czy nasza liga czy reprezentacja jest dużo mocniejsza? Stwarzanie sztucznych warunków, że ktoś musi grać nie służy rozwojowi. Przy tej rozmowie nie możemy zapomnieć o konieczności wprowadzenia chociaż jednego obcokrajowca do I ligi, gdzie gra dużo młodzieży. W tym momencie nie ma okazji tak naprawdę rozwinąć się na takim poziomie, który pozwoli im "bezboleśnie" przejść do PLK, gdzie następuje zderzenie z zagranicznymi zawodnikami.

Na drugiej stronie Jarosław Jankowski opowie o swoich początkach w Legii i o tym, gdzie klub będzie za 5-6 lat.
[nextpage]Kiedy pan pojawił się przy projekcie Legii Warszawa?

Pojawiłem się w drugim sezonie w III lidze, czyli blisko siedem lat temu. Przedstawiciele klubu przyszli do mnie z prośbą o sponsoring. Wtedy firma, której byłem prezesem, została głównym sponsorem Legii.

Co wtedy pana przyciągnęło do wsparcia klubu?

Przede wszystkim marka Legii. Nie będę ukrywał, że nie byłem wtedy wielkim pasjonatem, znawcą koszykówki, ale widziałem spore perspektywy w tym projekcie. Zależało mi na odbudowie historycznej sekcji.

Jak byliśmy w III lidze wiele osób pisało o tym, że nie mamy szans na powrót do ekstraklasy. Nie zważaliśmy na takie głosy i krok po kroku rozwijaliśmy ten projekt. Przez 5-6 lat naprawdę sporo się udało zrobić, ale to nie oznacza, że spoczniemy tylko na awansie.

Przez ten okres były momenty zwątpienia w rozwój i odbudowę tego projektu?

Zwątpienia nie było, ale trudne momenty owszem. Najtrudniejszy miał miejsce po przegranym finale w I lidze w Krośnie. Aczkolwiek te wydarzenia zbudowały nas, pokazały, że wystarczy jedynie skorygować pewne elementy, żeby awansować do tej upragnionej ekstraklasy. Nie musieliśmy robić rewolucji.

Ludzie chcą koszykówki w Warszawie?

Tak. Nawet gdy mieliśmy jedno zwycięstwo na koncie, to ludzie z wielką chęcią przychodzili na nasze mecze. Mieliśmy komplet publiczności na kilku spotkaniach, co jasno dało mi do zrozumienia, że warto robić koszykówkę w Warszawie.

Gdzie będzie Legia za 5-6 lat?

Chcemy się wzmacniać nie tylko sportowo, ale także organizacyjnie i finansowo. Zależy nam na tym, żeby za 5-6 lat być w czołówce PLK, stanąć na podium i zagrać w europejskich pucharach. Takie mamy cele. Aczkolwiek nie wszystko zależy od nas. Dużo zależy od tego, jakie nastawienie względem tego projektu będzie miało miasto stołeczne Warszawa. Bez wsparcia samorządu trudno jest budować silny klub.

[b]

Jest chęć współpracy?[/b]

Musi być. Trzeba sobie powiedzieć wprost: miasto ma 15 miliardów budżetu. Samorząd musi wygospodarować pieniądze na rozwój sportu zawodowego i młodzieżowego.

Kiedyś w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" użył pan takiego sformułowania: "chcemy być polskim Bayernem Monachium". Ta koncepcja nadal obowiązuje?

Z tych słów oczywiście się nie wycofuję. Legia i Bayern to kluby wielosekcyjne. Istnieje mocno symbioza pomiędzy zespołem piłkarskim, a koszykarskim. Podam taką ciekawostkę: chorwacki trener był jednym z kandydatów na trenera po Piotrze Bakunie. W kontakcie z nim pomagali Romeo Jozak i Ivan Kepcija. Ostatecznie z różnych względów do podpisania umowy nie doszło.

Obie sekcje są powiązane kapitałowo. Piłkarska Legia jest wiodącym akcjonariuszem w koszykówce. Mamy łącznie 18 sekcji, koszykówka jest najsilniejsza z nich. Gra na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Do tego dochodzi akademia, która znakomicie się rozwija. Zajmuje się tym Michał Przybylski. Wykonuje świetną robotę. Mamy blisko 200 dzieciaków w wieku 3-11 lat. Właśnie pracuję nad koncepcją naszej akademii na przyszły rok i wygląda to bardzo fajnie. Praca u podstaw jest kluczowa, mimo wielu przeciwności losu. Finansujemy to sami, nie mamy na to dotacji miejskich. Mamy za to głównego sponsora akademii i to też jest nasz sukces.

Dariusz Mioduski jest wielkim fanem koszykówki?

Zdecydowanie tak. Na studiach w Stanach Zjednoczonych grał w koszykówkę, ma szerokie rozeznanie w tej dyscyplinie, dlatego dość łatwo się z nim rozmawia na te tematy. Widzi przyszłość w tym projekcie. Podobnie jak inne osoby w klubie: Łukasz Sekuła czy Tomek Zahorski, którzy razem ze mną są w radzie nadzorczej naszej sekcji. Ciekawostką jest to, że Łukasz świetnie gra w koszykówkę i podczas naszych klubowych gierek obok trenera Spaseva jest wiodącą postacią na parkiecie.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: