Koszykarze PGE Turowa Zgorzelec w sobotnim meczu poprawili to, z czym mieli problem podczas pierwszego spotkania ćwierćfinałowego, ale to było za mało na świetnie dysponowany Anwil Włocławek. Rottweilery zagrały po raz kolejny świetne zawody i potrafiły w drugiej połowie "odjechać" swoim rywalom nawet na ponad 20 punktów. W czwartej kwarcie seryjnie zaczął trafiać Stefan Balmazović, ale na powrót do gry brakowało już czasu.
Za wolę walki swój zespół pochwalił po meczu Michael Claxton, który cieszył się z tego, że zgorzelczanie nie poddali się i nie zwiesili głów, gdy włocławianie dominowali na parkiecie. PGE Turów Zgorzelec znajduje się obecnie w trudnej sytuacji, nie mogą sobie pozwolić na porażkę, jeśli chcą dalej liczyć się w walce o półfinały.
- Chciałbym na samym początku zwrócić uwagę na zespół, który grał dziś przeciwko nam. Anwil Włocławek zagrał świetnie. Mocno w defensywie, dzielili się piłką i byli lepszą drużyną, która zasługiwała na wygraną. Chcę zwrócić uwagę na to, że ten mecz mógł się zakończyć dla nas różnicą 30 lub 40 punktów, ale moi zawodnicy nie poddali się i walczyli do ostatniej chwili. Względem ostatniego meczu poprawiliśmy sporo kwestii - wypadliśmy lepiej w rzutach wolnych i przede wszystkim w zbiórkach. Jedna rzecz nas dziś dobiła i były to straty. W Zgorzelcu będziemy próbować podjąć walkę przede wszystkim dla naszych kibiców - mówił po meczu trener gości.
Wiary w zespół nie traci Jacek Jarecki, który wierze, że jego zespół może jeszcze wrócić do Włocławka na piąty mecz. Przypomnijmy, że w rundzie zasadniczej Anwil przegrał po dogrywce w Zgorzelcu, choć w pewnym momencie mieli już nawet 18 punktów przewagi.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: cztery miesiące po porodzie. Kurnikowa zachwyca formą
- Myślę, że ten mecz pokazał dlaczego Anwil Włocławek jest na ten moment numerem jeden w Polsce. Grali bardzo dobrze i agresywnie. Poprawiliśmy zbiórki, ale straty i powrót do obrony sprawiły, że nie udało nam się podjąć walki. Wszystkie takie niedoskonałości musimy niwelować wolą walki i charakterem. Play-Off to jest seria, wracamy do Zgorzelca, gdzie już razy wgraliśmy z Anwilem w tym sezonie i będziemy robić wszystko, by wrócić do Włocławka na piąty mecz - mówił po meczu skrzydłowy PGE Turowa.
Sobotni mecz we Włocławku był wyjątkowy, padł bowiem rekord frekwencji w tym sezonie. Atmosfera na trybunach była kapitalna od pierwszej do ostatniej sekundy o czym wspomniał po spotkaniu Igor Milicić.
- Tym razem muszę pogratulować przede wszystkim naszym kibicom, którzy licznie zgromadzeni w Hali Mistrzów dali nam energię. Po raz kolejny nie możemy być zadowoleni z naszej gry w obronie na obwodzie. Wiemy, ze zgorzelczanie mają wielu utalentowanych strzelców, a my dajemy im mimo wszystko rzucać - to musimy poprawić, by myśleć pozytywnie o kolejnych meczach - mówił chorwacki szkoleniowiec.
Po raz kolejny z dobrej strony w ekipie Rottweilerów pokazał się Jarosław Zyskowski. Polski zawodnik grał 16 minut, w tym czasie zdobył 13 punktów, choć brakowało mu trochę skuteczności.
- Nie był to łatwy mecz, PGE Turów Zgorzelec to groźny rywal, który w minutę potrafi trafić trzy trójki i wrócić do meczu. Znowu udało nam się wygrać zbiórki, dzieliliśmy się dobrze piłką, z czego wynikały aż 23 asysty. Wygrywamy 2:0, ale to jeszcze nic nie znaczy. Jedziemy do Zgorzelca by wygrać kolejne spotkanie - skomentował krótko.
Rywalizacja przenosi się teraz do Zgorzelca, już we wtorek obie drużyny zagrają ze sobą trzeci mecz w ćwierćfinale. Początek o godzinie 20:00.
Mam nadzieję, że jutro Pierniki dołączą do 1/2 ! :)