NBA: mądre transfery w Indianie - Pacers chcą do czołówki Wschodu

Getty Images / Andy Lyons / Staff / Na zdjęciu: Victor Oladipo
Getty Images / Andy Lyons / Staff / Na zdjęciu: Victor Oladipo

Odejście LeBrona Jamesa z Cleveland Cavaliers zapewne zmieni układ sił na Wschodzie NBA. Życie nie znosi jednak próżni. Ekipą, która będzie miała możliwości, aby namieszać w czołówce konferencji, powinna stać się Indiana Pacers.

Pacers kombinują. Czy dobrze?

Kluby w NBA czasu nie marnują. Zza oceanu niemal codziennie spływają doniesienia o kolejnych transferach, ale także przeróżne plotki oraz mniej lub bardziej prawdopodobne wymiany na linii pomiędzy danymi drużynami. Wśród zespołów, które są mocno aktywne, wymienić można chociażby Indianę Pacers. Jej ruchy na rynku transferowym nie są może spektakularne, ale powinny przynieść spodziewany efekt.

Już za sam wybór w drafcie władze klubu były bardzo chwalone. Z 23. numerem Pacers postawili na rozgrywającego Aarona Holidaya, dobrego strzelca, typ lidera, który powinien być solidnym wsparciem dla Victora Oladipo. Jeśli zespół gdzieś potrzebował zawodnika, który może stać się gwiazdą, to właśnie na pozycji nr 1. Obecne jedynki w Indianie - Darren Collison i Cory Joseph - owszem, są solidne, ale nie można ich określić mianem gwiazd. Za to 21-letni Holiday jak najbardziej ma na to zadatki.

Jeśli jednak nawet miałoby to nie nastać od razu, Pacers problemu mieć raczej nie powinni. Zespół ten posiada w końcu w swoich szeregach Victora Oladipo, dla którego asystowanie nie jest rzeczą obcą, a także Tyreke'a Evansa, pozyskanego kilka dni temu jako wolnego agenta. I właśnie on może okazać się najważniejszym przechwytem drużyny z Indianapolis. Już w poprzednim sezonie wzbudzał wielkie zainteresowanie.

Tyreke Evans - injury prone player?

W trakcie lutowego trade deadline w swoich szeregach widziały go ekipy z mistrzowskimi aspiracjami - Boston Celtics oraz Cleveland Cavaliers, a także ci, którzy marzyli o awansie do fazy play-off - np. Denver Nuggets. Ostatecznie Memphis Grizzlies nie zdecydowali się go nigdzie wymienić, a teraz zostali z niczym. Jeśli Pacers, posiadając go już w swoich szeregach, mieliby się czymś martwić, to bez wątpienia zdrowiem Evansa, które stanowi pewną niewiadomą.

ZOBACZ WIDEO Szymon Marciniak przeprosił Hummelsa. "Niemiec był w ogromnym szoku"

28-latek przez lata gry w NBA "zasłużył" sobie na łatkę koszykarza podatnego na kontuzję. Trudno stwierdzić, gdzie byłby dzisiaj, gdyby każdego roku nie dopadały go większe lub też mniejsze problemy z urazami. Ostatni sezon w Grizzlies, to jednak pewnego rodzaju odrodzenie obwodowego. Wreszcie był tym zawodnikiem, który w swoich debiutanckich rozgrywkach naprawdę grał rewelacyjnie. W dodatku, co początkowo mu zarzucano, nauczył się rzucać, a to jedynie dodatkowy atut do jego wszechstronności.

Wydawało się jednak, że Evans będzie wzbudzał większe zainteresowanie, ale przesadnego wcale nie było. Z graczem spotkać się chcieli LA Lakers, ale szybsi okazali się Pacers, którzy długo się nie zastanawiając, zaoferowali swojemu nowemu zawodnikowi roczny kontrakt opiewający na 12 milionów dolarów. Jeśli tylko będzie zdrowy, w Indianie nie powinni tego kroku żałować.

Jak poukładać klocki?

Nate McMillan, szkoleniowiec zespołu, będzie jednak musiał znaleźć złoty środek, jak odpowiednio rozłożyć minuty na obwodzie, ustalić hierarchię, podzielić najważniejsze role. W drafcie Pacers pozyskali przecież kolejnego rozgrywającego. O ile zatem Oladipo w te kwestie raczej mieszać się nie będzie, jeżeli nie będzie musiał, to już z Evansem sprawa wygląda nieco inaczej. Wielu ekspertów twierdzi bowiem, że choć warunki fizyczne predysponują go do występowania na pozycjach 2-3, to nie wystawiając go jako jedynki, zabiera mu się największy atut.

Ale to już jednak zadanie dla trenera, tym niemniej Evans jest kimś pokroju - oczywiście zachowując odpowiednie i rzecz jasna umiarkowane proporcje - LeBrona Jamesa. W poprzednim sezonie zdobywał średnio po prawie 20 punktów, notował ponad 5 zbiórek i tyle samo asyst. A tego typu zawodników w lidze naprawdę nie ma zbyt wielu, warto więc dać mu piłkę do ręki. Plan McMillana na grę 28-latkiem pozostaje zatem sporą niewiadomą.

Innym zawodnikiem, który zasili Pacers jest Doug McDermott. W chwili draftu wiele wskazywało na to, że może być naprawdę solidną trójką. I to bez ironii, bowiem właśnie rzut z dystansu jest jego sporym atutem. Potrafi odciążyć podstawowych graczy, dać sporo energii z ławki, ale w poprzednich zespołach traktowany był raczej jako zapchajdziura, niż istotny element. Może Indiana to będzie właśnie to miejsce, w którym ten stan się zmieni.

Trzeci ważny zawodnik, który zasila Pacers, to Kyle O'Quinn. I właśnie jego pozyskanie może być strzałem w dziesiątkę. Raczej nie większym niż Evans, ale to oczywiście zweryfikuje czas oraz parkiet. Środkowy wypełni lukę, która powstała po zwolnionym, doświadczonym Alu Jeffersonie i powinien być dużo pożyteczniejszy niż jego poprzednik. Były gracz NY Knicks to solidny obrońca, który jednocześnie mocno rozwija swoje umiejętności ofensywne. Big Al przeciwnie - zawsze był uznawany za elitarnego gracza w ataku, o którego "umiejętnościach" defensywnych lepiej nie wspominać.

Co z tego będzie?

Na papierze wszystko wygląda zatem w jak najlepszym porządku. Przede wszystkim ważnym aspektem jest to, że w Indianie uda się pozostawić wszystkich najważniejszych zawodników - Oladipo z rolą lidera, a Myles Turner nadal rozwijający swoje podkoszowe umiejętności. Z Pacers nie odchodzą też Bojan Bogdanović i Thaddeus Young - dwóch podstawowych skrzydłowych, a w obwodzie jest też podkoszowy rezerwowy Domantas Sabonis. Dodając do tego świeżo pozyskanych oraz pakiet rozgrywających, o skład osobowy w Indianapolis raczej nie ma się co martwić.

Wiele przecież nie brakowało, a LeBrona Jamesa w zakończonym niedawno sezonie nie byłoby w ósmym z rzędu finale NBA. Na jego drodze - już w pierwszej rundzie PO - stanęli właśnie fenomenalnie dysponowani Oladipo i spółka. Wówczas nieco zabrakło, aby awansować dalej, ale w następnym sezonie już nic nie powinno im stanąć na drodze do bycia w czołówce Wschodu. Jeśli oczywiście drużynę ominą kontuzje, bo to zawsze aspekt, który potrafi pokrzyżować wszystkie plany. Wydaje się więc, że zdrowi Pacers mogą solidnie namieszać w swojej konferencji.

Komentarze (1)
avatar
Katon el Gordo
8.07.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Rzeczywiście drużynie Pacers należą się słowa uznania za to jak "postawili się" Cleveland w tegorocznym play-off. Myślę jednak, że przyszłoroczny finał wschodu do Boston - Philadelphia..... Cho Czytaj całość