Oficjalnie duet Kyrie Irving - Gordon Hayward spędził ze sobą na parkiecie zaledwie kilka minut. Było to w pierwszym meczu Boston Celtics w sezonie 2017/18. Groźna kontuzja drugiego z wymienionych zabrała mu cały sezon, a zespołowi z TD Garden mocno pokrzyżowała plany dotyczące pełnej dominacji na Wschodzie.
Zaistniała sytuacja musiała być - poza rzecz jasna Haywardem - bardzo trudna także dla "Uncle Drew". Ostatnio bowiem były dyrektor generalny Cleveland Cavaliers, David Griffin, przyznał, że Irving niegdyś "podjął zobowiązania", dotyczące sprowadzenia do Ohio Haywarda, a w pakiecie z nim także Trevora Arizy oraz Channinga Frye'a.
Działo się to w 2014 roku, kiedy niski skrzydłowy był zastrzeżonym wolnym agentem i Jazz mogli dzięki temu wyrównać każdą ofertę, przedstawioną mu przez inny klub. Ostatecznie jednak, jak doskonale wiadomo, żadne dalsze kroki w tej sprawie nie miały miejsca z powodu powrotu do Cavaliers LeBrona Jamesa. Maksymalny kontrakt Haywardowi przedstawili wówczas Charlotte Hornets, ale w Utah postanowili zatrzymać swojego zawodnika.
Gdyby jednak plan Irvinga wtedy wypalił, a LBJ postanowiłby pozostać w Miami Heat, układ sił w Konferencji Wschodniej stałby się naprawdę interesujący. - Jako wolny agent udałem się do Cleveland i Kyrie sam mi powiedział, ile korzyści i radości mogłoby dać zespołowi moje dołączenie do niego. Ale wtedy wrócił LeBron i cały plan został po prostu zgnieciony - zaznaczył Hayward rok temu, na konferencji po transferze do Celtics.
Obaj koszykarze także w Bostonie nie mieli jeszcze porządnej szansy na grę razem. Jeśli jednak już żadne nieszczęście nie dotknie któregoś z nich, na stworzenie bardzo groźnego dla rywali duetu, będą mieli możliwość w następnych rozgrywkach. Do nich Celtowie przystępować będą bowiem - prawdopodobnie - jako główny faworyt na Wschodzie.
ZOBACZ WIDEO Dziwna decyzja organizatorów mistrzostw Europy. Hołub-Kowalik: Pierwszy raz jest coś takiego