Ivan Almeida: Dalsza gra w Anwilu była priorytetem (wywiad)

Newspix / Artur Podlewski / Na zdjęciu: Ivan Almeida
Newspix / Artur Podlewski / Na zdjęciu: Ivan Almeida

- Oferta Anwilu była na bardzo słabym poziomie, bym nawet powiedział, że absurdalna, zwłaszcza po tak dobrym sezonie. Nasze stanowiska bardzo się różniły - mówi Ivan Almeida, były już koszykarz Anwilu. Kabowerdeńczyk był MVP fazy zasadniczej.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Co zadecydowało o tym, że w sezonie 2018/2019 będzie pan występował w estońskim BC Kalev Tallin?[/b]

Ivan Almeida, były koszykarz Anwilu Włocławek: Odpowiedź jest bardzo prosta. Zespół z Tallina regularnie występuje w lidze VTB, która w moim przekonaniu jest w trójce najsilniejszych lig w Europie.

Szansa gry w takich rozgrywkach była dla mnie bardzo kusząca. Nie będę ukrywał, że ważna była także rozmowa z trenerem Kairysem, który jasno dał mi do zrozumienia, że będę ważną postacią w jego zespole. To mnie ostatecznie przekonało.

Spodziewałem się, że dokona pan innego wyboru i zdecyduje się na grę w Hiszpanii, Włoszech lub Francji. Nie miał pan żadnych ciekawych propozycji z tych lig?

Rozumiem, co masz na myśli, ale każdy zawodnik podąża swoją drogą. Uznałem, że najlepszą decyzją będzie podpisanie umowy z Kalevem, w którym będę pełnił ważną rolę i jednocześnie sprawdzę się na tle wymagających rywali w lidze VTB. Tego żaden inny zespół nie mógł mi w tym momencie zapewnić.

Czy docierały do pana te głosy zdziwienia kibiców, którzy liczyli, że podejmie pan inną decyzję?

Oczywiście, ale pamiętaj, że na końcu to ja podejmuję decyzję, a nie kibice. Przypomnę sytuację z minionego roku. Wtedy też wszyscy uważali, że popełniłem ogromny błąd wybierając Anwil Włocławek. Co więcej - podobnego zdania był mój agent, który nie był zadowolony z faktu, że przenoszę się do Polski. Ja byłem pewny swojej decyzji. Wiedziałem, że Anwil będzie dobrym klubem na odbudowanie swojej pozycji na rynku, po tym jak doznałem urazu nadgarstka w zeszłym roku.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 89. Konrad Bukowiecki: Nie będę przepraszał Anity Włodarczyk. Takich standardów nie ma nigdzie

No właśnie. Nie mogę nie zapytać o Anwil...

Spodziewałem się, że będziesz o to pytał. Jestem gotowy, słucham!

To był najlepszy sezon w pana karierze?

To był niesamowity rok, który będę wspominał z wielkim sentymentem. Przez te kilka miesięcy wiele się nauczyłem. Uważam, że jestem lepszym zawodnikiem i człowiekiem. Cieszę się, że byłem częścią mistrzowskiego zespołu, który dał tyle radości fantastycznym kibicom.

To dlaczego w takim razie nie został pan we Włocławku na kolejny sezon?

Na wstępie powiem, że bardzo chciałem zostać w Anwilu. Powiedziałem wprost agentowi: "to mój priorytet". Na przeszkodzie stanęły jednak kwestie finansowe. Wrócę do tego, co działo się przed rokiem. Przyszedłem do Anwilu za bardzo małe pieniądze. Klub na tamten moment nie miał więcej i zaproponował mi tyle, ile miał. Zaakceptowałem ją, choć wszyscy wiedzieli, że moja wartość jest znacznie większa. Jednak w trakcie sezonu podpisaliśmy trzech nowych zawodników i zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno było tak, jak to przedstawił klub.

Po sezonie mój agent przedstawił klubowi konkretną propozycję. Niestety nasze stanowiska bardzo się różniły. Oferta Anwilu była na bardzo słabym poziomie, bym nawet powiedział, że absurdalna, zwłaszcza po tak dobrym sezonie. Powiedziałem wtedy agentowi, żeby zaoferował Anwilowi wpisanie w kontrakt klauzuli wykupu, ale klub to odrzucił, co było dla mnie jasnym sygnałem: "Anwil nie chce dalszych negocjacji".

Zobacz także: Transfer Montero nie wypalił, Anwil musi szukać

Z obozu Anwilu usłyszałem, że była panu zaproponowana trzykrotna wartość tego, co pan zarabiał w poprzednim sezonie. Mimo wszystko to była kiepska oferta?

Wszystko zależy, z której perspektywy spojrzysz na sytuację. A co jeśli ci powiem, że w Anwilu grałem za dwa razy mniejsze pieniądze niż wcześniej we Francji?

A teraz ile pan chciał zarabiać?

1,5 razy więcej niż miałem we Francji. Myślę, że to była uczciwa cena, ale klub nie przystał na to. Poszedłem więc inną drogą i wybrałem Kalev. Taki jest ten biznes. Na pewno nie zamierzam z tego powodu płakać czy narzekać.

Pojawiły się też takie informacje, że podobno nie chciał pan już dłużej współpracować z Igorem Miliciciem. To prawda?

Gdyby było tak mówisz, to bym w ogóle nie podjął negocjacji z Anwilem.

Jak pan zapamięta Włocławek?

Same dobre wspomnienia. Powiem szczerze, że nigdy nie miałem okazji grać dla takiej publiczności. Na każdym meczu był praktycznie komplet ludzi na trybunach, którzy tworzyli świetną atmosferę. Jestem przekonany, że gdyby to kibice negocjowali moją umowę, to nadal grałbym w Anwilu.

Zobacz także: Pracował w Polsce, teraz do Estonii ściągnął Almeidę i Lewisa

Teraz w Tallinie stworzy pan duet z Chavaughnem Lewisem, który w zeszłym sezonie był czołową postacią TBV Startu Lublin.

Poznałem go w trakcie sezonu przez Jamesa Washingtona, który jest moim przyjacielem. Spędziliśmy wspólnie trochę czasu. Mogę mówić o nim same dobre rzeczy. To w porządku gość, który świetnie gra w koszykówkę. Myślę, że stworzymy dobry duet. Nie mogę się już doczekać nowego sezonu.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: