Poprowadził BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski do medali. Teraz zagra w ekipie mistrza Łotwy

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Aaron Johnson
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Aaron Johnson

Przygoda Aarona Johnsona z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski definitywnie dobiegła końca. Filigranowy amerykański rozgrywający przenosi swój talent na Łotwę, gdzie związał się kontraktem z ekipą BK Ventspils.

BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski dwa ostatnie sezony kończyła na podium Energa Basket Ligi i bez dwóch zdań sukcesów tych nie byłoby, gdyby nie Aaron Johnson.

Mały "generał" był prawdziwym motorem napędowym "Stalówki". Pierwszy sezon zakończył ze średnimi na poziomie 12,2 punktu i 7,2 asysty na mecz. W drugim je podniósł - bo słupki wskazywały 14 punktów i 7,4 asysty na mecz.

Więcej - przynajmniej w tym sezonie - Johnson ze Stalą już nie wygra. 30-latek zdecydował się bowiem wybrać ofertę BK Ventspils i grę w drużynie aktualnego mistrza Łotwy. Co ciekawe jego nowy zespół zagra w Basketball Champions League w grupie z Anwilem Włocławek, a Johnson już na inaugurację tych rozgrywek stanie oko w oko z Rottweilerami.

Przypomnijmy, że przygoda Johnsona z BM Slam Stalą nie rozpoczęła się najlepiej. Amerykanin grał słabo i niemal wszyscy "zwalniali" go po pierwszych meczach. Potem jednak nastąpiło przebudzenie i wszyscy - aż do finałów EBL w sezonie 2017/2018 - mogli oglądać zupełnie odmienionego gracza zza oceanu.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 89. Konrad Bukowiecki o medalu ME, aferze dopingowej, Anicie Włodarczyk i... walkach MMA [cały odcinek]

Prezes klubu Paweł Matuszewski nadal widział tego gracza w swojej drużynie. - Złożyliśmy Aaronowi bardzo dobrą ofertę licząc, że dalej będzie występował w naszym zespole. To był jeszcze wyższy kontrakt, niż ten ubiegłoroczny. On jednak podjął inną decyzję i musimy to zaakceptować - mówił niedawno na temat rozstania.

Teraz w jego buty wejść musi Mike Scott, czyli nowy playmaker "Stalówki", z którym wiązane są w Ostrowie Wielkopolskim ogromne nadzieje. Nie da się ukryć, że będzie bardzo często porównywany do swojego poprzednika. Pomagać na "jedynce" będzie mu m.in. Daniel Szymkiewicz.

Źródło artykułu: