Kiepskie nastroje we Włocławku. "Jest mi po prostu wstyd"

Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Igor Milicić
Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Igor Milicić

Ciężko będzie o większą niespodziankę w tym sezonie. W piątkowy wieczór Spójnia Stargard wygrała jednym punktem z Anwilem Włocławek w Hali Mistrzów. Po meczu wściekły Igor Milicić przyznał, że jest mu wstyd po takim spotkaniu.

Mocno przemeblowaną piątką wyszedł Anwil Włocławek na starcie ze Spójnią Stargard w piątek, odpoczywał bowiem kapitan drużyny - Kamil Łączyński, który od dłuższego czasu gra z kontuzją. W miejsce reprezentanta Polski na parkiecie znalazł się Michał Michalak. Po raz kolejny mistrzów Polski zawiodły rzuty wolne, ale Igor Milicić przyznał po zakończeniu spotkania, że nie chce szukać żadnych wymówek.

- Po raz pierwszy raz przez 4 lata mojej pracy we Włocławku się wstydzę za pracę, którą wykonałem ja i moi zawodnicy. Nie chcę w ogóle usprawiedliwiać tego co się stało na boisku. Powiedziałem, ze wstydzę się za swoją pracę i wiem, że niektóre rzeczy mogłem zrobić lepiej. Nie ma sensu usprawiedliwiać się czymkolwiek po takim meczu - powiedział trener włocławian.

Niezadowolenia nie krył również Szymon Szewczyk, który całą pierwszą połowę przesiedział na ławce rezerwowych, a po zmianie stron był jednym z aktywniejszych zawodników Rottweilerów. Ostatecznie weteran uzbierał 10 punktów i 8 zbiórek.

- Po takim meczu kiedy przegrywa się jednym punktem z beniaminkiem ciężko jest zebrać myśli. Jeśli tak zaczynamy mecz, nie trafiamy osobistych i przegrywamy jednym punktem to nie możemy mieć pretensji do nikogo innego, tylko do siebie. Po tym meczu każdy musi spojrzeć w lustro i zapytać "co ja robię i czy robię to dobrze?". Musimy pewne rzeczy przeanalizować, bo tak grać nie możemy - stwierdził polski podkoszowy po spotkaniu.

ZOBACZ WIDEO: Fajdek o mały włos nie zabił trenera. "Gdyby nie wstał, skończyłoby się zgonem"

Wiele mówi się o tym, że zawodnicy mistrzów Polski inaczej motywują się do spotkań w Lidze Mistrzów - tam bowiem grają w całkiem inny sposób. Włocławianie rozbili na wyjeździe BK Ventspils, ostatnio wygrali z MHP Riesen Ludwigsburg i do ostatnich sekund walczyli z Sidigas Avellino. Szewczyk przyznał, że on nie odpowiada za przygotowanie mentalne innych zawodników.

- Nie ma lekceważenia rywala. W pierwszej wcale nie wszedłem na parkiet i mogłem "strzelić focha" na trenera za to, ale w drugiej połowie pokazałem, ze można wejść na boisko i walczyć. Ja mogę wstać z ławki i dać z siebie wszystko, ale nie mam wpływu na to jak inni zawodnicy przygotowują się mentalnie do gry w danym dniu, to jest indywidualna sprawa - dodał zawodnik Rottweilerów.

Wciąż nie wiadomo, kiedy do gry wróci Vladimir Mihailović i ile przerwy będzie potrzebował Kamil Łączyński. We Włocławku coraz częściej mówi się o wzmocnieniu na pozycji rozgrywającego.

- To nie jest pytanie do mnie. My potrzebujemy rozgrywającego - skwitował na koniec Milicić.

Źródło artykułu: