[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Co by pan sobie pomyślał o człowieku, który przed sezonem powiedziałby, że z tą drużyną zagra pan w Suzuki Pucharze Polski?[/b]
Artur Gronek, trener Polpharmy Starogard Gdański: Pomyślałbym sobie, że jeśli stawia taką tezę, to należy do odważnych osób. Nie oszukujmy się, ale sama obecność w Pucharze Polski to osiągnięcie, którego mało kto się spodziewał.
Sportowo to nie był jednak przypadek. Polpharma łączy wygrywanie z niezwykle efektowną grą.
Miło słyszeć takie słowa. Myślę, że naszą bardzo ofensywną grę dobrze się ogląda. Cieszy mnie też fakt, że nie schodzimy poniżej pewnego poziomu oczekiwań, które przed sobą stawiamy.
A cieszą pana słowa trenera Milicicia, który mówi: "Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy Artura Gronka w Polpharmie. Życzę mu i zespołowi jak najlepiej"?
Oczywiście. Akurat trenerzy to ludzie, których opinia jest obiektywna. Nie mają żadnego interesu mówić takie słowa, zwłaszcza tuż po zakończeniu spotkania. Te zdania mają ogromną wartość, bo wypowiadają je osoby, które mają dużą wiedzę koszykarską. Myślę, że taką osobą jest Igor Milicić. Cieszę się, że nikt nie narzeka na to, że tracimy sporo punktów, a doceniany jest fakt, jak gramy w ofensywie.
To jest taki koszykarski hazard?
Nie. Przed sezonem dokładnie przeanalizowałem pewne kwestie statystyczne. Wiadomo, że do tego potrzebni są odpowiedni wykonawcy i skuteczność, ale my na każdym treningu ciężko na to pracujemy. Trenujemy na 6-7 posiadań, większość z nich gramy na 14 sekund. Wszystko po to, żeby forsować tempo gry.
Są nagrody za szybsze podjęcie decyzji?
W kilku ćwiczeniach, gdy gramy 5x5. Nagroda w postaci dwóch punktów jest za zbiórkę w ataku i skończenie akcji w pierwszych siedmiu sekundach. Generalnie liczę każdą akcję za jeden punkt - nie ma to znaczenia czy rzut był wykonywany za trzy punkt czy z linii rzutów osobistych.
W tę stronę koszykówka będzie podążać?
Tak mi się wydaje. Koszykówka przyspieszyła, jest dużo więcej izolacji. Rzadko się teraz spotyka wynik "60:53". Osobiście uważam, że to dobrze, bo kibic chce oglądać szybką i efektowną grę. Poziom indywidualnych umiejętności zawodników mocno poszedł w górę. Coraz ciężej jest ich zatrzymać, mimo dobrze przeprowadzonego scoutingu.
Przed sezonem wyznaczył pan zespołowi dwa cele: 100 posiadań i 30 rzutów wolnych na mecz. Jak wygląda realizacja?
Z każdym miesiącem wyglądamy coraz lepiej, osiągamy coraz to wyższe wyniki. Na początku sezonu mieliśmy około 18-20 rzutów wolnych, teraz ta liczba wynosi 24. Jest wyraźny progres. Podobnie jest z liczbą posiadań. Teraz kręci się w okolicach 97,3. Wydaje mi się, że to najlepszy wynik w lidze. Wiem także, że rzucamy największą liczbę punktów (96,6) ze wszystkich drużyn w Energa Basket Lidze.
Podczas trwania meczów nie ukrywa pan swoich emocji. Widzimy szalejącego Artura Gronka przy ławce, gestykulującego, gwiżdżącego na zawodników. Czy w Polpharmie oglądamy pana prawdziwą twarz?
Tak. Prawda jest taka, że gdy zespół gra agresywną koszykówkę, to wtedy można nieco bardziej pokazać emocje. Uważam, że swoją postawę trzeba dopasować do tego, jak się prowadzi zespół i do tego, jak funkcjonują zawodnicy.
Zobacz także: Nieoczekiwany zwrot sytuacji, Damian Kulig nie zagra w Stelmecie Enei BC
Dlatego właśnie biegał pan z nimi na treningu?
Pobiegłem 2-3 razy, a powstała z tego... jakaś niepotrzebna legenda. Po prostu widziałem, że zawodnicy trenowali na wysokich obrotach, ale zależało mi na tym, by przekroczyli granice swoich możliwości. Postanowiłem, że ta drużyna będzie grała szybko i agresywnie. Warto pamiętać o tym, że gra się tak, jak pracuje się na co dzień. Trzeba to wyegzekwować od zawodników na treningach.
Nie jest tajemnicą, że w okresie letnim trenowaliśmy bardzo mocno, ale myślę, że efekty są widoczne. Cieszy mnie fakt, że gracze są świadomi tego, po co to robimy. Od samego początku wdrażaliśmy na treningach takie elementy, które później chcieliśmy wykorzystać w trakcie meczów.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. "Kierowcy potrafią latać śmigłowcem nad trasą żeby się dobrze przygotować do etapu"
Przyszedł pan w momencie, gdy polski skład był już zbudowany przez poprzedniego trenera: Miliję Bogicevicia. Nie chciał pan nikogo zmieniać?
Nie chciałem nikogo zmieniać. Uważałem i tak dalej tak twierdzę, że ci zawodnicy zasługują na grę w Energa Basket Lidze. Przydzieliłem graczom konkretne role w zespole. Oni to zaakceptowali i myślę, że ciągniemy wózek w tę samą stronę.
Taki Paweł Dzierżak był na koszykarskim zakręcie, a swoją grą w Polpharmie udowadnia, że wielu go za szybko skreśliło.
Paweł chce ciężko pracować i się rozwijać. To duży atut. To charakterny zawodnik, który uwierzył w to, że może grać na poziomie ekstraklasy. A myślę, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Warto go obserwować.
W Polpharmie dopasował pan system do zawodników. To klucz do sukcesu?
Tak mi się wydaje. Jeżeli koszykarze mogą grać agresywnie i biegać, to trzeba z tego korzystać garściami. Nie ukrywam, że doświadczenie mnie nauczyło, że nie ma sensu utrudniać życia komuś, ale także przy okazji sobie.
Bał się pracy w Polpharmie? Mówi się, że to jeden z najtrudniejszych ośrodków w PLK do pracy.
Gdybym miał obawy, to dwa lata temu nie wziąłbym pracy w Stelmecie Enei BC. To prawda, że było dużo opowieści, legend na temat Polpharmy, ale one jak na razie się nie sprawdziły. Kibice mocno dopingują drużynę na każdym kroku, czujemy ich wsparcie. Bardzo dobrze czuję się na Kociewiu.