Sezon 2015/2016. Mateusz Ponitka po dwóch udanych latach gry w belgijskim Telenecie Ostenda zdecydował się na powrót do Polski, by spróbować swoich sił ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra w Eurolidze.
Ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę dla reprezentanta kraju. Koszykarz w najlepszych rozgrywkach na Starym Kontynencie przeciętnie zdobywał 12 punktów i był najlepszym graczem w drużynie Saso Filipovskiego.
Zawodnik był również wysoko w innych elementach - m.in. trzecie miejsce w liczbie zbiórek (średnio 7.9), piąta pozycja w wymuszaniu przewinień rywala (50). Swoją grą oczarował inne kluby euroligowe, które za wszelką cenę chciały go pozyskać jeszcze przed rozpoczęciem fazy TOP16 (m.in. Lokomotiv Kubań Krasnodar - obecny pracodawca Ponitki). Ale... to nie wszystko. Do Zielonej Góry trafiły także oferty z klubów NBA. To zdradził w rozmowie z WP SportoweFakty Janusz Jasiński, właściciel klubu, który te propozycje odrzucił.
Mówił o tym tak: "Nie ukrywam, że był to trudny moment dla mnie. Długo się nad tym zastanawiałem. Ostatecznie jednak wspólnie wytrzymaliśmy ciśnienie. Życzę mu z całego serca, żeby ten sen o lidze NBA się spełnił."
ZOBACZ WIDEO Czy Polska potrzebuje Wilfredo Leona? "To tak, jakby do kadry dołączył Ronaldo lub Messi"
Nie jest tajemnicą, że to właśnie wtedy Polak miał najbliżej do gry w najlepszej lidze świata (w czerwcu 2015 przystąpił do draftu, ale nie został wybrany). Po zakończeniu sezonu Ponitka nie ukrywał swojego żalu. - Janusz Jasiński nie rozmawiał ze mną na ten temat. O jakimkolwiek zainteresowaniu moją osobą mówił mi tylko mój agent. Mam żal, bo liczyłem, że chociaż usiądziemy i porozmawiamy na ten temat. Uważam się za lojalną osobę i pewnie tak czy inaczej nie zdecydowałbym się opuścić zespołu, w którym miałem ważną rolę, cel do wykonania i trenera, który mi zaufał. Szkoda tylko, że zabrakło komunikacji i zwykłej "rozmowy przy kawie" - zdradził w rozmowie z Marcinem Gebelem (za sport.tvp.pl).
Ponitka ostatecznie został w Stelmecie i swoje nieprzeciętne umiejętności potwierdził także w rozgrywkach Pucharu Europy. Zawodnik średnio notował 13,5 punktu, 6,5 zbiórek i 2,1 asyst. Reprezentant Polski przyczynił się do awansu Stelmetu BC do ćwierćfinału, w którym zielonogórzanie musieli uznać wyższość Herbalife Gran Canaria.
Jego grę docenili przedstawiciele Euroligi, którzy uhonorowali go nagrodą "EuroCup Rising Star". To wyróżnienie przyznawane jest najbardziej perspektywicznym graczom, tzw. "wschodzącym gwiazdom". Wcześniej taką nagrodę zdobyli: Milos Macvan, Victor Claver, Donatas Motiejunas czy Kristaps Porzingis.
Powrót do Zielonej Góry
W sobotę Ponitka znów zaprezentuje się przed zielonogórską publicznością. W ramach ligi VTB Stelmet Enea BC zagra z Lokomotivem Kubań Krasnodar. Zdecydowanie faworytem spotkania są Rosjanie, którzy w ostatnich dniach zapewnili sobie pierwsze miejsce w grupie B w rozgrywkach EuroCup. Lokomotiv pokonał na wyjeździe Albę Berlin 92:82, a Ponitka zdobył 14 punkty (6/11 z gry, pięć zbiórek).
Loko in town ;) pic.twitter.com/Del3FEsjhL
— M.M.Ponitka (@1Ponitka0) 20 grudnia 2018
- Fajnie wrócić do Zielonej Góry, bo mam z tego miejsca dobre wspomnienia. Jako miasto bardzo mi się podobała, niczego tu nie brakowało. Mój sezon w Stelmecie był też dobrym okresem sportowo - mówi Ponitka w rozmowie z Jakubem Wojczyńskim z "Przeglądu Sportowego".
Teraz Polak do gry w najlepszej lidze świata podchodzi z dużym dystansem. Cieszy się z tego, co już udało mu się osiągnąć. Gra w NBA nie jest jego obsesją. - Miałem szansę zagrać w NBA, ale z różnych przyczyn nie udało się tego dopiąć. Nie ukrywam, że nie jestem tak super nastawiony na NBA. Nie myślę o tym. Jeśli coś się wydarzy, to będę się zastanawiał, ale nie będę się rzucał na wyzwania, które nie będą dla mnie naprawdę satysfakcjonujące. Im człowiek starszy, tym bardziej dostrzega plusy i minusy pewnych sytuacji. Gra w NBA nie jest moją obsesją - przyznał niedawno.