GTK jechało do Krosna z jasnym celem - odnieść zwycięstwo. Gliwiczanie byli po dobrym meczu przeciwko Legii Warszawa (wygrana 86:71), a to dawało powody do optymizmu.
Na pojedynek z Miastem Szkła podopieczni Pawła Turkiewicza zapomnieli jednak "zabrać ze sobą defensywy". - Jeżeli miałbym opisać naszą grę w obronie, to użyłbym słowa wstyd, bo tak wyglądaliśmy na parkiecie. To była kompromitacja z naszej strony. Mam nadzieję, że już nigdy więcej tak nie zagramy - mówi jasno Kacper Radwański.
Ostatnia drużyna w ligowej tabeli Energa Basket Ligi rzuciła gliwiczanom 101 punktów - 81 było na koncie "Szklanego Teamu" już po trzech kwartach. Katem GTK był przede wszystkim Jabarie Hinds. - Otworzyliśmy go od samego początku i rozegrał super mecz. Nie było już potem dla niego różnicy, z jakiej pozycji rzucał - komentuje Radwański. Lider gospodarzy wywalczył ostatecznie 38 "oczek", trafiając 15 z 21 rzutów z gry.
- Wiedzieliśmy, że on rzuci swoje. Pozwoliliśmy jednak otworzyć się też innym graczom przed czym przestrzegałem. Obok Hindsa pięciu innych graczy miało dwucyfrowe zdobycze - dodał z kolei trener Turkiewicz. - Zawodnicy muszą zrozumieć, że gra w koszykówkę związana jest również z defensywą, a nie tylko atakiem.
I faktycznie w ofensywie nie było źle, bowiem GTK Gliwice zdobyło 89 punktów na wyjeździe. - Atak był w porządku i o niego nie musimy się martwić. Przy normalnej grze w defensywie mecz byłby wygrany spokojnie - dodaje kapitan.
Wszystko w gliwickim zespole obija się o defensywę. - Jeśli taki występ jeszcze raz się zdarzy, to na pewno nie wróży to niczego dobrego. Obronę mamy jedną z najgorszych w lidze. Jeśli tego nie poprawimy, to na pewno nie będziemy wygrywać spotkań - zakończył Radwański.
Gliwiczanie tracą średnio 89,8 punktu w meczu, co jest drugim najgorszym wynikiem. W ataku z kolei popełniają 15,4 strat na mecz, a to już "lider" Energa Basket Ligi. To zdecydowanie dwa elementy do poprawy "na wczoraj".
ZOBACZ WIDEO Piękny gest Błaszczykowskiego. "W Wiśle dali mu szansę. Teraz się odwdzięcza"