Hitowy transfer już w czerwcu?
Zazwyczaj kilka dni tygodni musi upłynąć od rozpoczęcia okienka transferowego w przerwie między sezonowej, by jakiś klub zdecydował się na transfer zawodnika z najwyższej półki w Europie. Już jednak na początku czerwca zanosi się na wielką transakcję. Regal FC Barcelona celuje bowiem z pozyskanie J.R. Holdena z CSKA Moskwa!
Filigranowy Holden (oficjalnie 185 cm wzrostu, w praktyce nieco poniżej 180) to ikona "Armii Czerwonej" i zarazem symbol sukcesów i potęgi klubu w XXI wieku. 33-letni dziś Amerykanin do stolicy Rosji przybył w roku 2002 po fantastycznym sezonie spędzonym w AEK Ateny (17,2 punktu i 2,8 asysty) i już w debiutanckich rozgrywkach wywalczył sobie miejsce w pierwszej piątce zespołu. Pozycji tej nie oddał już przez kolejnych siedem lat (w najlepszym okresie 15,5 punktu i 4,4 asysty). W tym czasie koszykarz siedmiokrotnie zawieszał na swojej szyi złoty medal Mistrzostw Rosji, czterokrotnie wywalczył Puchar kraju oraz dwa razy (2006 i 2008) poprowadził ekipę do triumfu w Eurolidze.
Dlaczego więc tak związany z klubem i krajem (w roku 2003 otrzymał paszport rosyjski) zawodnik rozstaje się z CSKA? Powód jest prosty - pieniądze. Holden zarabia prawie 2 miliony dolarów rocznie co, jak na warunki europejskie jest kwotą bardzo wysoką, a jak się okazuje, wszechobecny kryzys dotarł nawet do najbogatszego klubu w Europie. Moskwianie do przyszłych rozgrywek przystąpią z budżetem niższym o około 25-30 procent, a kondycje finansową najprościej poprawić poprzez rozstanie się z najdroższymi graczami.
Fakt ten chce wykorzystać Regal FC Barcelona. Katalończycy grają aktualnie w półfinale ligi ACB i mają realne szanse na wywalczenie sukcesu, a ten z pewnością spowodowałby spory zastrzyk gotówki. Zresztą, już w zeszłym roku kierownictwu "Blaugrany" udało się podkupić innego koszykarza z CSKA, Australijczyka Davida Andersena i podpisać z nim umowę na trzy lata. W kontekście Holdena mówi się o kontrakcie na dwa sezony.
Na prolongowanie umowy z katalońskim zespołem nie ma co liczyć za to inny Amerykanin - Andre Barrett. Mierzący 175 cm wzrostu, 27-latek nie przypadł do gustu trenerowi Xavierowi Pascualowi i w trwającym sezonie na parkiecie pojawia się tylko w przypadku problemów z faulami podstawowych rozgrywających, a gdy już wychodzi - jego zadania są stricte defensywne. Póki co w 27 spotkaniach, koszykarz występuje średnio 10,8 minuty, podczas których rzuca 2,8 punktu i ma 1,3 asysty. Chętnych na usługi byłego gracza Houston Rockets czy Chicago Bulls nie powinno jednak zabraknąć. Już teraz mówi się o tym, że Barrett w przyszłym sezonie trafi do CB Murcji, gdzie miałby zastąpić Chrisa Thomasa, który najprawdopodobniej przeniesie się do Alty Gestion Fuenlabrada.
"Studenckie" wietrzenie
Poważny ból głowy mają włodarze Estudiantesu Madryt. Ich zespół w sezonie 2008/2009 ledwo wybronił się od relegacji do niższej klasy rozgrywkowej, więc nic dziwnego, że w klubie zapowiadane jest solidnie wietrzenie składu. Nie wiadomo czy posadę pierwszego trenera utrzyma Luis Casimiro, a dodatkowo swojej przyszłości nie mogą być pewni środkowi Tom Wideman oraz Oriol Junyent i skrzydłowy Martin Rancik.
Nie po to bowiem trener Casimiro został podkupiony z Alty Gestion Feunlabrada zeszłego lata i nie po to zabierał ze sobą swojego ulubieńca, amerykańskiego centra Toma Widemana, by ostatecznie zespół zajął trzynaste miejsce na koniec rundy zasadniczej, a przez kilkanaście wcześniejszych kolejek balansował na granicy spadku do I ligi.
O ile jednak los Widemana wydaje się być przesądzony (koszykarz notował 9,5 punktu oraz 4,2 zbiórki. Dla porównaniu w sezonie 2007/2008 rzucał prawie 11 oczek i zbierał ponad 5 piłek), o tyle z hiszpańskim szkoleniowcem działacze Estudiantesu mają problem. - Luis Casimiro z jednej strony zawiódł, gdyż oczekiwania na początku sezonu były zdecydowanie inne. Natomiast kiedy widmo relegacji zajrzało nam w oczy, potrafił utrzymać zespół w ekstraklasie. Stąd na razie brak jakiejkolwiek decyzji względem trenera - przyznaje Carlos Montes, dyrektor sportowy klubu.
- Nie ma jednak wątpliwości, że bez zmian, i to nie tylko kosmetycznych, ale gruntownych, się nie obejdzie. Kilku zawodników pożegna się z drużyną. Potrzebujemy nowej krwi - dodaje Montes. Poza wspomnianym Widemanem, zarząd stołecznej ekipy będzie chciał rozstać się prawdopodobnie ze Słowakiem Rancikiem oraz Hiszpanem Junyentem. Obaj koszykarze, podobnie jak Amerykanin, nie spełnili oczekiwań i będą musieli szukać nowego pracodawcy. Rancik w 22 spotkaniach rzucał zaledwie 6,6 punktu i zbierał 3,4 piłki, podczas gdy Junyent notował 4,5 punktu oraz 2,7 zbiórki w każdym z 24 spotkań.
Nowym graczem być może będzie natomiast zwolniony niedawno z Pamesy Walencja Albert Oliver. 31-letni rozgrywający nie znalazł uznania w oczach trenera Nevena Spahiji, który stwierdził, że gracz nie będzie już rozwijać się koszykarsko. Etykietka przyklejona przez Chorwata nie przeszkadza jednak sternikom, ani sztabowi trenerskiemu Estudiantesu i w najbliższych dniach powinno wyjaśnić się czy Hiszpan podpisze ze stołeczną drużyną dwuletni kontrakt. Wygląda jednak na to, iż od sygnowania umowy przez obie strony dzielą tylko detale. - Mogę potwierdzić jedynie, że prowadzimy z agentem tego koszykarza rozmowy. W jakim one są stadium niech to pozostanie jednak tajemnicą klubu, aczkolwiek przyznaję, że z dnia na dzień jesteśmy coraz bliżej porozumienia- wyznaje Montes. W zeszłym sezonie Oliver poza 8,1 punktu notował również 3,3 zbiórki i 2,6 asysty.
Kolejny Serb w TAU
Choć w ostatnim czasie sporo spekulowało się na temat przejścia Urosa Tripkovicia do TAU Ceramiki Vitoria, bliżej klubu z Kraju Basków wydaje się być jego rodak - Tadija Dragicević.
23-letni Serb ma za sobą fantastyczny sezon w Crvenej Zvezdzie Belgrad (Tripković to gracz lokalnego rywala - Partizana), który był zarazem jego debiutanckim na profesjonalnych parkietach. Mierzący 205 cm wzrostu zawodnik grał bez żadnych obciążeń psychicznych i ostatecznie zakończył rozgrywki ze średnim dorobkiem 10,1 punktu i 3 zbiórki w Lidze Adriatyckiej oraz 9,8 punktu i 3 zbiórki w Pucharze Europy.
Serbski skrzydłowy sam przyznaje, że pomimo ważnego kontraktu z "Czerwoną Gwiazdą" chętnie zmieniłby otoczenie, gdyż w Belgradzie gra już ponad osiem lat (wcześniej w zespołach juniorskich). - To jest czas na zmiany. Wierzę, że klub, który zawsze będę nosił w sercu, nie będzie robił mi żadnych przeszkód i pozwoli mi odejść - twierdzi koszykarz, lecz nie precyzuje do jakiego klubu chciałby trafić. - Mam swojego cichego faworyta, notabene jest tam już inny Serb, ale na razie nie będę mówił głośno. Nawet jeśli nie uda mi się podpisać kontraktu z tą drużyną, będę szczęśliwy grając w barwach innego, mocnego zespołu w Europie. Myślę, że na ostateczne rozwiązanie potrzeba około trzech tygodni - dodaje Dragicević.
Na chwilę obecną wiadomo, że poza TAU Ceramiką, co najmniej dwa inne zespoły wyrażają zainteresowanie graczem. Mówi się o Lottomatice Rzym oraz Albie Berlin.