Tegoroczny sezon WNBA zaczął się w hali Staples Center w Los Angeles, gdzie aspirujące do mistrzowskiego tytułu zawodniczki Sparks gościły aktualne mistrzynie, koszykarki Detroit Shock. Spotkanie nie dostarczyło spodziewanych emocji, gdyż gospodynie od pierwszych minut meczu dominowały na parkiecie i w pełni kontrolowały spotkanie.
Pierwsze punkty w nowym sezonie zdobyła doświadczona środkowa Shock Taj McWilliams-Franklin. Były to jednak miłe złego początki dla podopiecznych Billa Laimbeera. Wśród gospodyń koncertowo grały nowe nabytki. Tina Thompson zakończyła mecz z dorobkiem 18 punktów, będąc najskuteczniejszą zawodniczką spotkania. Niewiele mniej ustępowała jej Betty Lennox z 17 oczkami i 10 zbiórkami na koncie. Występ tego duetu pozwolił na wybaczenie słabego spotkania w wykonaniu Lisy Leslie, która trafiła tylko 3 z 11 oddanych rzutów i zakończyła mecz z 6 punktami.
Trener Shock nie mógł w tym spotkaniu skorzystać z usług dwóch swoich podstawowych zawodniczek. Cheryl Ford przechodzi rekonwalescencję po operacji, natomiast Kara Brown-Braxton odbywa karę odsunięcia od sześciu kolejnych meczy za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Z nimi w składzie spotkanie w LA z pewnością dostarczyło by zdecydowanie więcej emocji.
Na ławce rezerwowych Sparks pojawiła się natomiast MVP ubiegłorocznego sezonu i Rookie of the Year Candace Parker. Gwiazda amerykańskiej koszykówki urodziła w maju córeczkę i na razie nie może pomóc swoim koleżankom na parkiecie. Te jednak pokazały, że Parker może spokojnie zająć się wychowywaniem dziecka. Sama Parker powiedziała jednak krótko - Mam nadzieję, że pod koniec lipca będę już z drużyną! Aż strach pomyśleć, jaką siłą wtedy będzie dysponowała ekipa dowodzona przez Michaela Coopera.
Do niespodzianki na rozpoczęcie rozgrywek doszło w Connecticut, gdzie miejscowe Sun musiały uznać wyższość Washington Mystics. Liderką ekipy ze stolicy USA była rookie Marissa Coleman, która zakończyła spotkanie z 16 punktami i 5 zbiórkami, grając na stuprocentowej skuteczności w rzutach za 3 punkty (4/4).
W drużynie Słońc można wyróżnić jedynie Lindsay Whalen i Asjhe Jones. Pierwsza zapisała w swoich statystykach 21 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty. Jones do dorobku gospodyń tego meczu dodała 22 punkty będąc najlepszym strzelcem spotkania.
Przyjezdne wygraną zawdzięczać mogą zespołowej grze oraz znakomitej walce na tablicach. Mystics wygrały zbiórkę aż 44:26.
W meczu pomiędzy Sacramento Monarchs a Seattle Storm Lauren Jackson pokazała, ile znaczy dla drużyny Storm. Gdy tylko pojawiała się na parkiecie ekipa Seattle albo odrabiała straty, albo powiększała swoją przewagę w mgnieniu oka. LJ miała w Sacramento problemy z przewinieniami, jednak na parkiecie zdołała spędzić prawie 27 minut. W czasie, w którym Australijka przebywała na parkiecie jej drużyna zanotowała wskaźnik +/- wynoszący +30 - to mówi samo za siebie. Ostatecznie liderka Storm zakończyła spotkanie z 23 punktami. Dzielnie wspierała ją Tanisha Wright (21 punktów) i Sue Bird (7 punktów i 8 asyst, ale na marnej skuteczności rzutów z gry: 3/13).
Świadkami niesamowitego widowiska byli kibice w Atlancie, gdzie miejscowe Dream po dramatycznym meczu i dwóch dogrywkach zdołały pokonać Indianę Fever. Bohaterką meczu była doświadczona Chamique Holdsclaw, która wywalczyła 23 punkty spędzając na parkiecie ponad 45 minut.
- Chamique to Chamique. Ona doskonale wie co zrobić, żeby wygrywać mecze. To właśnie dlatego znalazła się w naszej drużynie. Jest naszą niesamowitą liderką - powiedziała Marynell Meadors, trenerka Dream.
Holdsclaw otrzymała solidne wsparcie od Eriki DeSouzy, która w swoich statystykach zapisała 16 punktów i 17 zbiórek.
Ekipa z Atlanty w ubiegły sezon we własnej hali zakończyła z bilansem 1:16. Teraz już w pierwszym meczu udało się wygrać na własnym parkiecie.
Koszykarki z Indianapolis miały swoją szansę, żeby przechylić szalę zwycięstwa w drugiej dogrywce na swoją korzyść. Rzut Tamiki Catchings równo z końcową syreną nie znalazł jednak drogi do kosza i z wygranej mogły cieszyć się gospodynie. Catchings w całym meczu wywalczyła 15 punktów (5/18 z gry), 9 zbiórek, 5 przechwytów i 4 asysty. Najskuteczniejszą wśród Fever była Katie Douglas z 22 punktami na koncie.
Pierwszą setkę w nowym sezonie zdołały wywalczyć zawodniczki Minnesoty Lynx, które wygrały we własnej hali z Chicago Sky. Do sukcesu "Rysice" poprowadziły Seimone Augustus (23 punkty) i Canidce Wiggins (20 punktów).
- Tworzymy fajną grupkę zawodniczek. Teraz nie jest już tylko tak, że piłka cały czas jest u Seimone i to od niej wszystko zależy. Dzisiaj dużo grała Candice Wiggins, dużo grała Charde Houston. To jest taka ciekawa mikstura z nas wszystkich, które tworzą Lynx. Możemy atakować całym zespołem, a nie tylko mną - powiedziała po meczu Augustus.
Wśród pokonanych najwięcej, bo 24 oczka, wywalczyła Jia Perkins. 21 oczek wywalczyła Candice Dupree, a 15 Sylvia Fowles.
Od mocnego uderzenia sezon rozpoczęły również zawodniczki Phoenix Mercury, które we własnej hali pokonały ubiegłoroczne finalistki San Antonio Silver Stars. Do pierwszego zwycięstwa w tym sezonie ekipę Mercury poprowadził niezawodny duet Diana Taurasi - Cappie Pondexter, który wywalczył 48 punktów z 90 całego zespołu.
Wyniki:
Los Angeles Sparks - Detroit Shock 78:58
(T.Thompson 18, B.Lennox 17, V.Hayden 12, D.Milton-Jones 10 - D.Nolan 15, T.McWilliams-Franklin 10, S.Zellous 8, K.Smith 8)
Sacramento Monarchs - Seattle Storm 61:71
(T.Penicheiro 11, L.Harper 11, N.Powell 8, H.Maiga-Ba 8 – L.Jackson 23, T.Wright 21, K.Gearlds 9, S.Bird 7)
Connecticut Sun - Washington Mystics 70:82
(A.Jones 22, L.Whalen 21, K.Brown 10, T.Whitmore 9 - M.Coleman 16, M.Currie 14, L.Harding 12, N.Sanford 11)
Atlanta Dream - Indiana Fever 87:86
(C.Holdsclaw 23, E.DeSouza 16, A.McCoughtry 15, N.Teasley 10 - K.Douglas 22, T.Bevilaqua 18, T.Sutton-Brown 15, T.Catchings 15)
Minnesota Lynx - Chicago Sky 102:85
(S.Augustus 23, C.Wiggins 20, C.Houston 15, N.Anosike 11 - J.Perkins 24, C.Dupree 21, S.Fowles 15, D.Canty 8)
Phoenix Mercury - San Antonio Silver Stars 90:79
(D.Taurasi 25, C.Pondexter 23, D.Bonner 16, T.Smith 9 - S.Young 25, B.Hammon 20, R.Riley 12, H.Darling 8)