NBA: Wade pokonał Warriors. Ten rzut przejdzie do historii. Miami oszalało

Getty Images / Streeter Lecka / Na zdjęciu: Dwyane Wade
Getty Images / Streeter Lecka / Na zdjęciu: Dwyane Wade

Dwyane Wade ostatni raz w karierze zatańczył z Golden State Warriors. 37-latek zakończył tę rywalizację na własnych warunkach, niesamowitym rzutem równo z końcową syreną zapewnił Miami Heat zwycięstwo 126:125.

To był dzień, w którym Dwyane Wade ostatni raz w karierze zmierzył się z Golden State Warriors i u schyłku kariery przypomniał światu o swoim nazwisku. Drużyna, która zdominowała NBA i na cztery ostatnie finały zwyciężyła trzy, na pewno go zapamięta. Ich ostatnie spotkanie miało szalony, wręcz filmowy przebieg. Jako postać pierwszoplanowa Dwyane Wade, 37-latek niesamowitym rzutem równo z końcową syreną zapewnił Miami Heat triumf 126:125.

Gospodarze z Florydy prowadzili w tym meczu nawet 24 punktami, ale na minutę przed końcem to podopieczni Steve'a Kerra mieli cztery "oczka" zaliczki. Przy stanie 124:120 dla Golden State, Wade zniwelował straty celnym rzutem za trzy punkty, Kevin Durant w odpowiedzi trafił z linii osobistych tylko raz na dwie oddane próby. Heat zostało niespełna 14 sekund, ale trener Erik Spoelstra nie miał time-outu. "Flash" musiał improwizować. A to uwielbia najbardziej.

Dwyane Wade ten ostatni raz zatańczył z mistrzami NBA. Próbował dostać się pod kosz, podwojony oddał piłkę do Diona Waitersa, ale ten szybko podał z powrotem. Zwiódł Duranta, Jordan Bell go zablokował, lecz Flash złapał piłkę w powietrzu i w nadzwyczajny sposób oddał rzut z jednej nogi, który na stałe zapisze się w pamięci koszykarskiego świata. Hala American Airlines Arena oszalała z radości, Wade celebrował moment, niczym po pamiętnym trafieniu z Chicago Bulls w 2009 roku.

- Rzucałem z tej pozycji wiele razy i tak często zdarzało mi się nie trafiać. I teraz ten, który trafiłem, był zachwiany, o tablicę i to z jednej nogi. Szaleństwo. Wspaniale zrobić to przed tymi kibicami w tym mieście - komentował Dwyane Wade.

Golden State Warriors przyglądali się powtórkom z niedowierzaniem. Kiedy oficjalnie potwierdzono, że rzut oddany był w czasie, Stephen Curry pogratulował Wade'owi. - Powiedziałem mu, że naprawdę tego potrzebowałem. Taki moment był dla mnie bardzo ważny. Cieszę się, że ci młodsi zawodnicy, którzy słyszeli o tobie, ale nie mieli okazji się o tym przekonać, teraz mogą być świadkami takich sytuacji - komentował Flash.

Wade w całym meczu rzucił 25 punktów i miał siedem zbiórek w 26 minut. Świetnie do momentu popełnienia sześciu fauli prezentował się też Goran Dragić, zdobywca 27 "oczek". U Golden State 36 punktów uzbierał Klay Thompson, który trafił 7 na 15 rzutów zza łuku. Curry miał w tym elemencie 4 na 14, a Durant 3 na 12. Dla aktualnych mistrzów NBA to 18. porażka w sezonie, trzecia w ostatnich pięciu meczach i dziesiąta poniesiona na obcym parkiecie.

Czytaj także: Piękny gest trenera Clippers. Przerwał mecz, by oddać hołd Nowitzkiemu (wideo)

ZOBACZ WIDEO Adam Małysz trenerem reprezentacji Polski? Tego chcą kibice!

Mówi się o tym, iż Boston Celtics to w tym sezonie zlepek indywidualności. Świadczą o tym też wyniki zespołu, ich czwarta klęska z rzędu stała się właśnie faktem. Celtowie nie obronili TD Garden przed Portland Trail Blazers, u których postrach siał Damian Lillard. Ten zapisał przy swoim nazwisku 33 punkty i poprowadził drużynę do triumfu 97:92. Portland w meczach przeciwko zespołom ze Wschodu ma bilans 18-4. - Graliśmy razem w ataku, byliśmy też ostrzy i zdecydowani w defensywie. To był wysiłek wszystkich chłopaków, tak to właśnie powinno wyglądać - opisywał Lillard.

Kyrie Irving wyrażał swoją frustrację na ławce podczas przerwy, jego 31 punktów nie pomogło Celtics. - To po prostu nie było wystarczająco. Wiemy, co szwankuje. Czujemy to i musimy się z tym zmierzyć - mówił otwarcie mistrz NBA z 2016 roku.

James Harden znów miał problemy z celnością, bowiem trafił tylko 1 na 11 oddanych rzutów za trzy, ale mimo wszystko zdobył 30 punktów, dodał siedem asyst i przysłużył się Houston Rockets, którzy pokonali Charlotte Hornets 118:113. Pozytywnie wypadł też duet Chris Paul - Clint Capela. Ten pierwszy miał 17 "oczek" i 10 kluczowych podań, a środkowy uzbierał 23 punkty i 17 zbiórek. P.J. Tucker oddał w całym mecuz pięć rzutów za trzy, trafił wszystkie - to dało mu 15 "oczek".

W swoim Charlotte Kemba Walker był nie do zatrzymania, lecz jego 35 punktów nie uchroniło "Szerszeni" od 33. porażki. - Wolałbym go nie kryć, ale lubię też grać w obronie - mówił Chris Paul o Walkerze. - Prawie nikt w NBA nie zmienia tempa tak jak on, co sprawia też, że znacznie trudniej go upilnować - dodawał CP3.

Dallas Mavericks z miłym prezentem dla swoich fanów. Pokonali Indianę Pacers, czołową drużynę NBA z bilansem 40-22. Luka Doncić miał 26 punktów, 10 zbiórek oraz siedem asyst. Dla Pacers najwięcej - 22 punkty rzucił inny Europejczyk, Chorwat Bojan Bogdanović.

Jeden z kibiców trafił z połowy boiska i wygrał 100 tysiecy dolarów, LA Lakers mogą zyskać szacunek, jeśli udałoby się im awansować do play offów. Droga ku temu cały czas bardzo daleka, ale „Jeziorowcy” wykonali ważny krok, pokonując w środę New Orleans Pelicans 125:119. LeBron James miał 33 punkty, sześć zbiórek oraz 10 asyst. W Staples Center błyszczał byly zawodnk Lakers, a aktualnie motor napędowy Pelicans Julius Randle - w 40 minut zdobył 35 "oczek".

Wyniki:

Charlotte Hornets - Houston Rockets 113:118 (33:41, 36:21, 25:28, 19:28)
(Walker 35, Lamb 18, Batum 17 - Harden 30, Capela 23, Paul 17)

Atlanta Hawks - Minnesota Timberwolves 131:123 po dogrywce (33:40, 27:28, 26:27, 32:23, 13:5)
(Young 36, Collins 34, Carter 17 - Towns 37, Wiggins 21, Rose 18)

Brooklyn Nets - Washington Wizards 116:125 (28:34, 32:34, 19:33, 37:24)
(Russell 28, Napier 22, Allen 12 - Beal 31, Ariza 23, Bryant 18)

Miami Heat - Golden State Warriors 126:125 (32:22, 42:37, 26:33, 26:33)
(Dragic 27, Wade 25, Richardson 21 - Thompson 36, Durant 29, Curry 24)

Boston Celtics - Portland Trail Blazers 92:97 (24:25, 18:18, 22:31, 28:23)
(Irving 31, Tatum 14, Horford 13, Smart 13 - Lillard 33, Harkless 17, Nurkic 16)

Memphis Grizzlies - Chicago Bulls 107:109 (20:20, 26:26, 28:39, 33:34)
(Bradley 23, Conley 21, Valanciunas 13, Holiday 13 - LaVine 30, Markkanen 22, Porter Jr. 20)

San Antonio Spurs - Detroit Pistons 105:93 (32:27, 19:21, 27:19, 27:26)
(Aldridge 24, DeRozan 17, Belinelli 17, White 15 - Jackson 22, Griffin 17, Galloway 11, Ellington 11)

Dallas Mavericks - Indiana Pacers 110:101 (28:27, 25:26, 26:25, 31:23)
(Doncic 26, Brunson 24, Hardaway Jr. 20 - Bogdanovic 22, Matthews 20, Turner 13)

Utah Jazz - Los Angeles Clippers 111:105 (26:33, 23:23, 34:27, 28:22)
(Mitchell 32, Goberto 20, Favors 13, Rubio 13 - Williams 18, Gallinari 18, Harrell 16, Gilgeous-Alexander 13)

Sacramento Kings - Milwaukee Bucks 140:141 po dogrywce (33:34, 29:39, 29:31, 35:22, 14:15)
(Hield 32, Bogdanovic 28, Giles 18 - Bledsoe 26, Brogdon 25, Mirotic 21)

Los Angeles Lakers - New Orleans Pelicans 125:119 (35:28, 28:29, 32:35, 30:27)
(James 33, Ingram 23, Kuzma 22 - Randle 35, Davis 22, Holiday 19)

Komentarze (5)
avatar
Robert Cecot
28.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
do historii to może przejść rzut Krzykały a ten co najwyżej jako rzut sezonu. Kto pamięta ten wie 
avatar
zadziwiony
28.02.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
"Reszty nie trzeba" :)) 
avatar
R77
28.02.2019
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
To jest właśnie cały "Flash":)))) Fantastyczny buzzer beater i to z GSW!!!!!! 
avatar
Katon el Gordo
28.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Bez przesady z tym historycznym wyczynem Wade'a. Ot, po prostu zwyczajny buzzer beater w ligowym meczu. Najpierw blok na nim, potem piłka fartownie do niego wróciła i szczęśliwy rzut sytuacyjny Czytaj całość