Trefl Sopot w meczu z GTK Gliwice prowadził przez prawie 33 minuty. Rekordowa przewaga podopiecznych Marcina Stefańskiego wynosiła nawet 16 punktów. Ostatecznie do Trójmiasta zespół wrócił jednak z pustymi rękoma.
- Zabrakło może trochę szczęścia. Kontrolowaliśmy ten mecz, a nasza przewaga niemal cały czas wynosiła 10 punktów - komentuje Łukasz Kolenda, rozgrywający ekipy z Sopotu.
Trefl zaliczył jednak chwilowy kryzys, a napędziło to GTK. - W słabszym momencie rywale wykorzystali nasze małe błędy, które spowodowały, że gliwiczanie wrócili do meczu. Pozwoliliśmy im uwierzyć, że są w stanie wygrać to spotkanie - dodaje.
Zobacz także. Igor Milicić: Lubię ryzyko, gdy przemawia na moją korzyść
ZOBACZ WIDEO Pazdan o powrocie do kadry. "Ostatnie pół roku było tragiczne. Ciesze się, że wróciłem"
Po spotkaniu w obozie ekipy z Trójmiasta widać było załamanie. Wygrana znacznie poprawiłaby sytuację w tabeli Energa Basket Ligi i walce o pozostanie w elicie. Porażka powoduje, że Trefl jest w niezwykle trudnej sytuacji. Nikt jednak nie zamierza się poddać.
- Utrzymanie jest realne, a wszystko leży na naszych plecach. Musimy się bić jak najmocniej, żeby się utrzymać. Wszyscy mają z tyłu głowy, że każdy mecz jest na wagę złota. Walka w meczach ze Stelmetem czy GTK pokazuje, że się nie poddajemy i walczymy do końca - podsumowuje Kolenda.
Trefl i Miasto Szkła Krosno to jedyne dwa kluby, które wygrały zaledwie po pięć meczów w tym sezonie. Terminarz na końcówkę rozgrywek jednak wydaje się łagodniejszy dla krośnian.