Piękno sportu ma to do siebie, że zdarzają się w nim niespodzianki. Właśnie za taką można uznać awans do fazy play-off Brooklyn Nets i Orlando Magic. Dość powiedzieć, że w takie rozwiązanie nie do końca wierzyli nawet sami zawodnicy. Ed Davis pod koniec lutego sam przyznał, że wybierając ofertę nowojorczyków niezbyt liczył na awans do fazy play-off. Podobnie mogli chyba myśleć niektórzy gracze Magic.
Przed startem rozgrywek nie doszło tam bowiem do wielkich wzmocnień, a ostatni raz zespół z Florydy był w czołowej ósemce Wschodu, gdy grali w nim jeszcze Dwight Howard, Ryan Anderson, JJ Redick czy Jameer Nelson, a trenerem całego towarzystwa był Stan Van Gundy. Teraz jest to już zupełnie inna ekipa, której liderują Aaron Gordon, Nikola Vucevic, Terrence Ross i Evan Fournier. Nad wszystkim czuwa natomiast Steve Clifford, który po wywalczeniu play-offów przekazał swoim graczom i całemu sztabowi kilka ważnych słów.
"Let's want more!" #BlueAndWhiteIgnite pic.twitter.com/HqhR5ruVyH
— y - Orlando Magic (@OrlandoMagic) 8 kwietnia 2019
Klub z Orlando miał już w pewnym momencie sporą stratę do ósemki. Jeszcze na początku lutego Magic zajmowali 11. lokatę w Konferencji Wschodniej z bilansem 22-32. Od tamtego momentu zaczęli się jednak spisywać wręcz wybornie. Dziś mają na swoim koncie 41 wygranych i 40 porażek, zatem łatwo zliczyć, że w ostatnich dwóch miesiącach mają 19-8, a ósemkę zapewnili sobie wygraną z 116:108 z Boston Celtics.
ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Robert Lewandowski łowcą rekordów. "Dzięki niemu inaczej patrzy się na Polaków"
Bardzo radośnie było w szatni Brooklyn Nets. Oni z kolei ostatni raz występowali w fazie posezonowej, gdy o obliczu drużyny decydował jeszcze Kevin Garnett, więc także upłynęło już trochę czasu, choć oczywiście nieco mniej niż w przypadku Magików. Tym niemniej, dla graczy takich jak D'Angelo Russell, Caris LeVert czy Jarrett Allen będą to pierwsze play-offy w karierze, a Spencer Dinwiddie zagrał tam łącznie przez dwie minuty.
W ich przypadku sprawa wyglądała jednak inaczej. Netsi mieli świetny okres mniej więcej do końca stycznia, kiedy to legitymowali się bilansem 28-24. Od lutego zaczęli się potykać znacznie częściej i właśnie dlatego tak długo nie byli pewni gry w PO. Finalnie jednak dopięli swego po wygranej nad Indianą Pacers 108:96.
What a moment.@JaredDudley619 gives Coach Atkinson the game ball for clinching his first playoffs as a head coach pic.twitter.com/GpFCqGdSRI
— x-Brooklyn Nets (@BrooklynNets) 8 kwietnia 2019
Tego samego wieczora najbardziej doświadczony w zespole Jared Dudley przekazał piłkę z tego meczu w ręce Kenny'ego Atkinsona, który poprowadził brooklyńczyków do ósemki. Szefowie Nets już wcześniej docenili świetną pracę 51-letniego szkoleniowca, przedłużając z nim kontrakt. To będą dla niego pierwsze play-offy jako pierwszego trenera w pracy w NBA.