Finał LEGA Basket: Montepaschi krok od mistrzostwa

Emocjonująca końcówka w trzecim meczu finału LEGA Basket dla Montepaschi. Koszykarze mistrzów Włoch wygrali z Armani Jeans 73:72 i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą już 3-0.

Jacek Seklecki
Jacek Seklecki

Armani Jeans Mediolan w tegorocznych play-off jeszcze nie przegrało na własnym parkiecie. Teraz, w trzecim finałowym spotkaniu LEGA Basket, podejmowało w hali Mediolan Forum Montepaschi Siena, które do tej pory nie przegrało żadnego meczu w decydującej fazie rozgrywek, ani we własnej hali, ani na wyjeździe. Widomym było, że któraś z ekip przedłuży swoją passę, a rywal poniesie pierwszą porażkę.

O to, aby zwycięskim zespołem było Armani Jeans, od samego początku dbał David Hawkins, dzięki któremu mediolańczycy cały czas byli blisko rywala. Z pierwszych dziesięciu punktów swojej drużyny, aż osiem padło łupem właśnie amerykańskiego strzelca. Później pałeczkę przejął Joey Beard i gospodarze prowadzili w dziewiątej minucie gry 20:17. Wszystko jednak zniweczyli w ostatnich kilkudziesięciu sekundach, kiedy to Montepaschi rzuciło dziewięć punktów z rzędu i prowadziło po pierwszej kwarcie 26:20.

To jednak w żadnym stopniu nie podłamało zmobilizowanych koszykarzy trenera Piero Bucchiego, którzy w drugich dziesięciu minutach meczu przypuścili atak. Przez większą część tej kwarty zdobyli 21 punktów, tracąc zaledwie osiem, dzięki czemu wygrali drugą odsłonę spotkania 25:13. Do Hawkinsa i Bearda dołączył Mike Hall, który dzielił i rządził pod tablicami, zdobywając łącznie 15 punktów i aż zaliczając aż 14 zbiórek.

Ogólnie Armani Jeans miało pod koszami ogromną przewagę. W całym meczu zebrali aż 15 piłek więcej (41:26), co przełożyło się na większą ilość rzutów (66: 48), jednak większość z oddanych przez koszykarzy z Mediolanu prób była niecelna. O ile za dwa miejscowi trafiali ze skutecznością blisko 50 procent, to z dystansu było już o wiele gorzej. 5 celnych na 23 oddane rzuty, dało temu zespołowi zaledwie 22 procent.

Montepaschi po słabej drugiej kwarcie zaczęło odrabiać straty tuż po przerwie. Uaktywnił się Morris Finley, który w całych zawodach rzucił 18 punktów, a drużyna trenera Simone Pianigianiego od wyniku 45:39 dla Armani Jeans z początku kwarty, wyszła na prowadzenie 58:57 na jej koniec. Jednopunktowa zaliczka przed decydującą częścią meczu, zapewniała, że emocji nie zabraknie.

I tak też było. Żaden z zespołów przez całe ostatnie 10 minut nie uzyskał większej przewagi, niż trzy punkty, a prowadzenie zmieniało się niemal w każdej akcji. Jeszcze na nieco ponad minutę przed końcem spotkania Armani Jeans prowadziło 70:68, ale wtedy za trzy trafiła Shaun Stonerook i było 71:70. Skuteczny na linii rzutów wolnych był Kristof Lavrinović i na kilka sekund przed końcem Montepaschi prowadziło 73:70. Dodatkowo goście nie pozwolili oddać rywalom rzutu za trzy, tylko taktycznie faulowali i dwa celne osobiste Hawkinsa, niewiele dały miejscowej drużynie, która przegrała 72:73.

- To było bardzo ciężkie spotkanie, ponieważ nasi rywale zagrali o wiele lepiej, niż w pierwszych dwóch meczach w Sienie. Było to do przewidzenie, że Armani Jeans odbuduje się po dwóch porażkach. Byłem bardzo wściekły na swoich koszykarzy w przerwie meczu, gdyż popełniliśmy zbyt wiele strat. W końcówce jednak to my zagraliśmy lepiej, bardziej zespołowo i z pomysłem i dlatego prowadzimy już 3-0 - podsumował trzeciej spotkanie tego finału trener Montepaschi Siena, Simone Pianigiani.

Armani Jeans Mediolan - Montepaschi Siena 72:73 (20:26, 25:13, 12:19, 15:15)

Armani Jeans: Hawkins 23 (7 zb, 6 as), Hall 15 (14 zb), Beard 12, Sangare 8, Katelynas 7, Marconato 2, Vitali 0, Mordente 0, Price 0.

Montepaschi: Finley 18, McIntyre 11 (4 as), Kaukenas 11, Stonerook 9, Domercant 6, Lavrinović 6, Sato 5, Eze 5 (6 zb), Carraretto 2, Ress 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×