Finał EBL. Anwil - Polski Cukier. Almeida i Lowery walczą z urazami

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Lowery i Almeida
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Lowery i Almeida

Ivan Almeida i Robert Lowery są gwiazdami tegorocznego finału Energa Basketu Ligi. Obaj w najważniejszej części sezonu nie mogą jednak zademonstrować pełni swoich umiejętności, bo walczą z uciążliwymi urazami.

Obaj po niedzielnym spotkaniu halę opuszczali mocno obolali, wyraźnie kuśtykając. Ivan Almeida miał nawet na nodze założony specjalny stabilizator.

Lider Anwilu boryka się od pewnego czasu z kilkoma urazami, które mocno wpływają na jego poczynania na boisku.

Kabowerdeńczyk praktycznie nie trenuje z zespołem na co dzień.
W niedzielę zagrał najsłabsze zawody w tegorocznych finałach. Był ospały, chaotyczny w swoich poczynaniach, a na dodatek popełnił sporo strat (pięć). Szwankowała także skuteczność (4/11 z gry - 10 punktów).

Zobacz także: EBL. Arka Gdynia. Medal jest, czas budować nową drużynę. Prezes klubu: Chcemy grać w EuroCupie

ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Fabiański wierzy w zwycięstwo. "Nie pamiętam kiedy przegraliśmy na tym stadionie"

Jego problemy dostrzegł trener Igor Milicić, który ściągnął go z boiska już po czterech minutach. Almeida jako pierwszy zszedł z parkietu. Słabsza dyspozycja dała się mocno we znaki całemu zespołowi, który nie umiał wykreować nowego lidera.

- Ivan cały czas walczy z kontuzjami. One go mocno destabilizują. Zmęczenie daje się we znaki. Ale nie chcemy jednego koszykarza obarczać winą za porażkę. Anwil to zespół, który składa się z 10-11 koszykarzy. Prawdą jest, że tego dnia nie mieliśmy aż tak dużego wachlarzu zawodników, którzy mogliby pociągnąć naszą grę - uważa trener Milicić.

Z urazem dłoni i kostki walczy z kolei Robert Lowery. Jego występ w niedzielnym spotkaniu do samego końca stał pod dużym znakiem zapytania. To z powodu skręcenia stawu skokowego, którego nabawił się podczas czwartego meczu. Ostatecznie na parkiecie się pojawił, ale było widać, że uraz mocno mu doskwierał. Amerykanin uzyskał pięć punktów, trafiając 2 z 11 rzutów. Jego brak nie był aż tak widoczny, bo świetnie spisał się Tomasz Śnieg, który dyrygował drużyną w najważniejszych momentach.

- Rob to twardy zawodnik, który w tym sezonie walczył już z kilkoma urazami. Zawsze jednak zgłaszał gotowość do gry. Teraz też nas nie zawiódł. Nie patrzmy w statystyki. One nie są istotne. Robił dużo małych rzeczy: kierował drużyną na boisku, żył na ławce, udzielał wskazówek - podkreśla Śnieg.

W wielkim finale PLK Polski Cukier prowadzi z Anwilem 3:2. Szóste spotkanie finałów odbędzie się w środę 12 czerwca. Początek meczu w Hali Mistrzów zaplanowano na godzinę 17:30.

Zobacz także: Słaby mecz Anwilu Włocławek w finale EBL. Igor Milicić: Niepotrzebnie walimy głową w mur

Komentarze (1)
avatar
Nie chcę islamskich imigrantów w Polsce
10.06.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Jeśli obaj liderzy zagrają słabo, to większe szanse na zwycięstwo ma Toruń.