- Już kolejny raz usłyszałem, że Maciek podpisał kontrakt z Maccabi. To nie prawda. Denerwuje mnie to, że to już chyba drugi czy trzeci raz jakaś gazeta czy portal donoszą, że Polak podpisał kontrakt z Maccabi, a my musimy to dementować. Podkreślam, to nie jest prawda, że Lampe jest graczem Maccabi - grzmi w oficjalnym oświadczeniu wydanym przez klub Khimki Moskwa Victor Bychkov, generalny menedżer.
Kilka dni temu serwisy informacyjne w Polsce, Rosji oraz Izraelu podały do wiadomości fakt, że dotychczasowy pracodawca Macieja Lampego oraz jego potencjalny nowy klub dogadały się w aspekcie finansowym i Lampe parafował umowę z Maccabi. Do tego czasu kością niezgody była bowiem pensja gracza. W Rosji zarabiał 1,5 miliona dolarów rocznie, a Izraelczycy, trzymając się przyjętej zasady wariantu ekonomicznego i budowania składu na przyszłe rozgrywki w oparciu o zawodników, których zarobki nie przekraczają miliona dolarów za sezon, zaoferowali środkowemu "jedynie" 800 tysięcy dolarów. Przez chwilę wydawało się, że działacze Khimki pokryją różnicę dwóch kwot, lecz najwyraźniej doszli do wniosku, że nie warto pozbywać się takiej sumy, tylko dlatego by Lampe grał w innym klubie i stąd oświadczenie Bychkova.
Tak naprawdę od rozpoczęcia transferowej karuzeli, trudno znaleźć prawdziwe powody, dla których Polak miałby opuścić stolicę Rosji. Z jednej strony działacze Khimki zapowiedzieli obranie kierunku oszczędnościowego, lecz z drugiej, każdorazowe informacje na temat transferu zawodnika, były natychmiast torpedowane przez sterników wicemistrza Superligi. Tak samo jak plotki na temat rzekomych nieporozumień Lampego z trenerem Sergio Scariolo oraz transfery innych "milionerów" Khimki - Jorge Garbajosy i Carlosa Delfino.
Również i w tej kwestii głos zabrał menedżer zespołu. - Nie jestem w stanie tego pojąć. Skoro nie pozbywamy się Lampego to również nie pozbywamy się Garbajosy i Delfino. Oczywiście, zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że rozwiążą kontrakt, ale nie sądzę by takie coś miało miejsce. Po co mieliby od nas odchodzić? Za rok zagramy przecież w Eurolidze - zastanawia się Bychkov.