Los Angeles Clippers
O fatalnym sezonie 2008/2009 w Mieście Aniołów wszyscy chcą już zapomnieć. Drużyna z dużym potencjałem i kilkoma naprawdę solidnym graczami stawiana była nawet w gronie faworytów Zachodu. Skończyło się na drugim najgorszym bilansie w konferencji i szukaniem winnych. Zielone światełko zaświeciło dla Clippers 19 maja, kiedy okazało się, że zespół z Los Angeles będzie podczas draftu wybierał jako pierwszy.
W drużynie prowadzonej przez Mike’a Dunlevay’ego najbardziej brakuje rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. Baron Davis i Mike Taylor to nominalne "jedynki", choć obaj wolą rzucać niż podawać. Najwięcej w zespole jest z kolei podkoszowych, mimo że nie wszyscy spisują się tak jak od nich oczekiwano. 25 czerwca z całą pewnością nowym silnym skrzydłowym Clipps zostanie Blake Griffin, najlepszy zawodnik ostatniego sezonu w NCAA.
Podkoszowy z Oklahomy notował niesamowite mecze w lidze akademickiej, omal nie wprowadzając swojej drużyny do NCAA Final Four. Mimo tego Griffin w rozgrywkach konferencji Big12 zaliczył 30 double-double, co jest najlepszym wynikiem od ponad 20 lat. Jego najlepszym występem w zeszłym sezonie było 40 punktów i 23 zbiórki podczas rywalizacji z Texas Tech.
Idealnym scenariuszem dla Clipps byłoby wybranie Griffina z numerem 1. oraz zamienienie jednego z mocno przepłacanych podkoszowych (Randolph, Kaman) na solidnego rozgrywającego. Później nie pozostałoby już nic, tylko poskładanie wszystkich części w jedną całość i rywalizowanie o najwyższe cele w Western Conference.
Memphis Grizzlies
W Memphis jeszcze tęsknią za Pau Gasolem. Od czasu odejścia Hiszpana do Los Angeles Lakers w drużynie brakuje podkoszowego z prawdziwego zdarzenia. Są co prawda utalentowani Darrell Arthur i Marc Gasol (brata Pau’a), ale obaj to tylko pracowici rzemieślnicy. W zespole Niedźwiadków potrzebny jest silny i ofensywnie nastawiony wysoki skrzydłowy, taki choćby jak… Blake Griffin (oj, jak za nim wzdychają w Memphis). Griffin najprawdopodobniej nie będzie dostępny dla Grizzlies, więc do wyboru teoretycznie pozostają Hasheem Thabeet oraz Ricky Rubio.
Obaj to gracze z dużą przyszłością. Thabeet to potężny center (221 cm, 120 kg) rodem z Tanzanii. Jego niesamowicie długie ręce oraz zmysł do ustawiania się w strefie podkoszowej, pozwalają mieć nadzieję, że będzie świetnym obrońcą. Wskazują na to także jego statystyki z ostatniego roku gry w NCAA, gdzie notował średnio 13,6 punktu, 10,8 zbiórki i 4,2 bloku. Jeden z amerykańskich skautów określił go mianem „Marcus Camby, wersja 5000”. Cokolwiek to znaczy, brzmi nieźle. Szczególnie dla zawodnika, który pierwszy raz zetknął się z koszykówką w wieku 15 lat.
Jeśli nie on, to może Rubio. Nastolatek z Hiszpanii to talent czystej wody, wiedzą o tym wszyscy. Przez niektórych nazywany nawet nowym Petem Maravichem, choć porównania z legendarnym Petem Pistoletem wydają się być mocno przesadzone. Nie ulega jednak wątpliwości, że 19-latek przychodzi do NBA z wielkim bagażem doświadczeń, bowiem na najwyższym europejskim i światowym poziomie występuje już od kilku sezonów. Warto chociażby wspomnieć fakt, że Rubio jest najmłodszym uczestnikiem finałowego meczu na Igrzyskach Olimpijskich. Problemem w jego wypadku może być Joventut Badalona, macierzysty klub Hiszpana. Zespół z Katalonii postawił niesamowicie wysoką cenę wykupu (ponad 6 milionów dolarów!) i sprawa jak do tej pory nie jest wyjaśniona.
Duży ból głowy mają więc włodarze Niedźwiadków. Czy postawić na Thabeeta i dać kolejny kredy zaufania Mike’owi Conley’owi na pozycji rozgrywającego? Przed rokiem przecież nie chciano innego podkoszowego, Kevina Love’a i zdecydowano się na O.J. Mayo. A być może nowym PG w ekipie ze stanu Tennessee będzie rewelacyjny hiszpański zawodnik. Co ciekawe, coraz częściej mówi się, że zarówno Thabeet jak i Rubio nie chcą grać w Memphis, więc być może nastąpi jeszcze inny scenariusz? James Harden? Wybór trudny, nie zazdrościmy.
Oklahoma City Thunder
Tu także znak zapytania. Wszystko zależy od tego, co zrobi Memphis. W Oklahomie najwięcej mówi się o tercecie Thabeet, Rubio, Harden. Ten pierwszy miałby pewne miejsce w składzie Grzmotu i zadatki na lidera zespołu. Rubio także zostałby przyjęty z otwartymi ramionami, choć w zespole jest świetnie zapowiadający się Russell Westbrook. Thunder mogą jednak sięgnąć po Hiszpana i oddać go innej drużynie. Chętni na pewno będą Sacramento Kings, Minnesota Timberwolves i New York Knicks. Wspominano również Stephena Curry’ego, lecz ten najbardziej chciałby grać w Nowym Jorku. Co ciekawe, generalny menedżer Sam Presti już trzykrotnie przyglądał się Jamesowi Hardenowi. Ale czy on czasem nie zostanie wybrany przez Memphis?
Sacramento Kings
Królowie polują na rozgrywającego. Najpierw zaprosili na pokazowy trening tercet Tyreke Evans, Stephen Curry, Jonny Flynn. Najlepsze wrażenie pozostawił po sobie ten ostatni, mający za sobą świetny sezon w Syracuse. Zdobywał tam średnio 17,4 punktu i 6,7 asysty. Dzień później w Sacramento zjawił się Rubio, zresztą już po raz drugi. Trenował sam i to w wielkim ukryciu. Jego umiejętnością przyglądali się jedynie Paul Westphal oraz Geoff Petrie. Sam zainteresowany nie był zadowolony ze swojej postawy, bo nie lubi grać sam na sam z koszem. Ponadto był chory i od dawna nie pojawiał się na parkiecie. Tak czy siak, jeśli Hiszpan będzie dostępny pod numerem 4, Petrie zapewne zdecyduje się na niego. Choć im bliżej draftu, tym wątpliwości pojawia się coraz więcej. Jeśli nie, sięgnie po innego obwodowego. A co jeśli Thabeet jeszcze będzie na rozkładzie?
Washington Wizards
Początkowo mówiło się o Jordanie Hillu. Sytuacja stawała się jednak coraz bardziej dynamiczna i wszystko zmierzało do innego rozwiązania. Najpierw mówiło się o tym, że Washington weźmie Curry’ego i odda go do New York Knicks, po to aby pozyskać Larry’ego Hughesa i Jareda Jeffriesa (nomen omen byłych graczy stołecznego zespołu). Jeśli nie Knicks, to może Minnesota Timberwolves... Kilkadziesiąt godzin przez draftem Czarodzieje doszli do porozumienia z aktywnymi Leśnymi Wilkami, oddając im swój wybór, oraz pozyskując Randy’ego Foye’a oraz Mike’a Millera.
Minnesota Timberwolves
Minnesota poluje na kogoś z dwójki Thabeet, Rubio. Mało prawdopodobny był fakt, aby pod numerem 6 któryś z nich był jeszcze dostępny. Leśne Wilki postanowiły więc dogadać się z Washington Wizards i pozyskać ich picka. Tym samym mocno wzrosły szanse na pozyskanie młodego Hiszpana. Tegoroczny draft będzie też pierwszym prawdziwym sprawdzianem dla nowego prezydenta klubu, Davida Kahna. Jeszcze we wtorek następca Kevina McHale’a publicznie żywił nadzieję, że nowym nabytkiem Minny będzie Thabeet, który wraz z Alem Jeffersonem i Kevinem Love mieliby stworzyć groźny podkoszowy tercet. Wydaje się jednak, że po wymianie z Washingtonem, Minny bliżej jest do Rubio.
Golden State Warriors
Wojownicy przystępują do tegorocznego draftu z chęcią pozyskania rozgrywającego. Jeśli się nie uda, to będą szukali "więcej mięsa" pod kosz. Szkoleniowiec Don Nelson i generalny menedżer Larry Riley przyglądali się między innymi Brandonowi Jenningsowi, z którym pożegnali się w dość znamiennym stylu: Do zobaczenia wkrótce. Nie oznacza to jednak, że Golden State zdecydują się na młodziana z Lottomatiki Rzym, bowiem są jeszcze inni, równie dobrze zapowiadający się obwodowi. Pojawiają się nazwiska Tyreke Evasna i Jrue Holiday’a. Wspomina się także o Currym, choć ten może zostać wybrany wcześniej oraz Jordanie Hillu, młodym podkoszowym z Arizony.
New York Knicks
Nowojorczycy mieli niecne plany związane z draftem. Wylosowali dopiero ósmy numer, więc chcieli zrobić wszystko, aby stać się głównym bohaterem czwartkowej nocy. Planowali przejąć piąty pick od Waszyngtonu w zamian za Larry’ego Hughesa. Mając w garści "piątkę" i "ósemkę" łatwiej byłoby zaatakować najwyższe pozycje podczas draftu. Mowa była przede wszystkim o Rickym Rubio. Młody Hiszpan podobno idealnie pasowałby do koncepcji gry Mike’a D’Antoniego, bowiem jak się mówi w Nowym Jorku, jest podobnym typem gracza do Steve’a Nasha. Wszystkie te dywagacje muszą się jednak skończyć, ponieważ piąty numer od Wizards przejęli nie Knicks, a Timberwolves... Czas więc skupić się na pozostałych rozgrywających - Evans, Curry, Holiday.
Toronto Raptors
Zeszły sezon była dla Raptorków wielkim rozczarowaniem. Czas jednak o nim zapomnieć i skupić się na przygotowaniach do nowych rozgrywek. W kanadyjskiej drużynie więcej myśli się o zawodnikach, którzy zostaną w zespole (bądź nie), niż o samym drafcie. W Toronto wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że tak naprawdę bardzo trudno jest przewidzieć jak potoczy się czwartkowy nabór do najlepszej koszykarskiej ligi na świecie. Drużynie potrzebny jest dobry strzelec i solidny defensor. Do wyboru w drafcie będzie zapewne kilku obwodowych i być może jakiś podkoszowy. Kibice w Kanadzie liczą na zmysł Bryana Colangelo, który już nie raz pokazywał, że ma nosa do wynajdywania nowych talentów. Warto chociażby wspomnieć Shawna Mariona (1999) czy Amare Stoudemire’a (2002), obaj zostali wybrani z numerem 9. W tym roku Colangelo znów ma dziewiątkę do swojej dyspozycji, lecz czy ponownie uda się dobrze wykorzystać nadarzającą się okazję?
Milwaukee Bucks
W Milwaukee wielka przebudowa. Zdecydowano się oddać Richarda Jeffersona do San Antonio Spurs w zamian za tercet Bowen-Thomas-Oberto. Ten ostatni przeniósł się szybko do Detroit, a w drugą stronę powędrował Amir Johnson. Kozły straciły wybitnego strzelca i lidera zespołu, ale zyskały większą pulę pieniędzy na przyszły rok. W nim zapowiada się niezwykle gorące lato, kiedy na rynku transferowym roiło się będzie od gwiazd. Ta wymiana nieco przyćmiła draft, w którym Milwaukee chcą po prostu sięgnąć po najlepszego dostępnego zawodnika. Zapewne będzie nim jeden z obwodowych, choć tak naprawdę nie wiadomo jak potoczy się nabór. Na testach w ekipie Kozłów pojawili się między innymi Jennings i Flynn, choć obaj raczej zostaną wybrani nieco wcześniej. Niewykluczone, że stołeczna ekipa zdecyduje się na jednego z wysokich zawodników - Hill lub James Johnson.